Dziś chciałbym po raz kolejny wrócić do sprawy Roberta Iwaniuka i Bogusia Zielińskiego.
Wydarzenia, które opisuję rozegrały się w lutym 1989 roku we Wrocławiu. Bohaterami tej, do dziś niewyjaśnionej historii są dwaj chłopcy. Z czasem ustalono, że szykowało się do niej w sumie czterech chłopców. Dwóch z nich w ostatniej chwili zrezygnowało i wycofało się z tego planu. Postanowili wrócić do domu. To właśnie jeden z nich zawiadomił mamę Roberta o tym co wspólnie planowali oraz, że jej syn wraz z Bogusiem postanowili uciec do innego kraju by zmienić swoje życie na lepsze.
Na wieść o tym, przerażona kobieta od razu powiadomiła ówczesną milicje. Pomimo natychmiastowych działań mundurowych do dziś nie wiadomo co stało się z chłopcami.
Przez te wszystkie lata zrozpaczeni rodzice wierzyli, że ich dzieci żyją, są bezpieczne i szczęśliwie. Do chwili obecnej nikt nie dowiódł, że może być inaczej.
Boguś
14-letni Bogusław Zieliński pochodził z wielodzietnej rodziny, która mieszkała we Wrocławiu przy ulicy Marcinkowskiego 10. Zajmowała ona niewielki pokój na drugim piętrze. Być może z powodu ciasnoty jaką Boguś miał w domu, większość swojego czasu spędzał na podwórku z rówieśnikami. To było jego królestwo. W szkole był lubiany przez swoich kolegów, również nauczyciele miło go wspominają, mimo, że często wagarował. Szkoła nie była jego ulubionym miejscem, wolał spędzać czas kopiąc piłkę lub na rozmowach ze znajomymi.
Robert
Moj drugi bohater to 13-letni wrocławianin Robert Iwaniuk. Mieszkał kilkaset metrów od domu Bogusia, przy ulicy Grunwaldzkiej 100. Miał dwoje rodzeństwa: młodszego brata – Krzysztofa i siostrę Małgorzatę. Oboje bardzo za nim tęsknią. Małgosia chciałaby go w końcu poznać ponieważ w chwili zaginięcia była jeszcze małą siostrzyczką i niewiele pamięta z tamtych czasów. Zawsze gdy wspominano w domu Roberta, rodzeństwo czuło jego bliską obecność i pojawiały się łzy tęsknoty. Tak bardzo brakowało im wtedy jego uśmiechniętej buzi.
Jaki był Robert Iwaniuk? Brat wspomina go dzisiaj bardzo czule i mówi, że był dobrym chłopakiem – taki troszkę chuligan o bardzo dobrym sercu. Bo niby jak mógłby inaczej nazwać kogoś, kto pakuje się w tarapaty tylko po to, by sprawić innemu radość….
Robert każdemu chciał pomagać i naprawdę lubił sprawiać innym przyjemność. Myślę, że właśnie dzięki temu był bardzo lubiany wśród znajomych. Od najmłodszych lat interesował się judo i uwielbiał grać w piłkę nożną. Podobnie jak Boguś nie przepadał za szkołą. To byli tacy prawdziwi przyjaciele.
Wspólne pomysły i każdą wolną chwilę spędzali razem. Krzysztof, choć miał wtedy 6 lat, dobrze pamięta dzień, w którym, chłopcy studiowali mapę szukając drogi pozwalającej przedostać się do Niemiec. Zapamiętał również, że mówili o Czechosłowacji. Ze swoją dziecięcą wyobraźną nie zdawał sobie wtedy sprawy z powagi sytuacji. To właśnie jego zeznania sprawiły, że śledczy skierowali swoje podejrzenia na Karkonosze.
Przypomnijmy:
Jest piątek 24 lutego 1989 roku. Około godziny 8:00 rano Robert z Bogusiem spotykają się na podwórku. Chłopcy od razu niszczą swoje fotografie w celu zatarcia po sobie wszelkich śladów. Na podwórku porzucają również swoje tornistry. Są przekonani, że dobrze przygotowali się do tej wyprawy. Mają ze sobą bochenek chleba, pięć kostek smalcu, sól, pięć tysięcy zł i prawdopodobnie srebrne łańcuszki.
Następnie Robert z Bogusiem udają się na spotkanie z dwoma innym kolegami. Początkowo plan ucieczki zaczyna realizować cała czwórka. Ruszają tramwajem numer “0” na Dworzec Główny we Wrocławiu.
Tam około godziny 12:00 Robert i Boguś rozstają się z dwoma kolegami, którzy rezygnują i wracają do domu. Ten właśnie moment to ostatni potwierdzony ślad.
Co działo się później to już tylko hipotezy.
Prawdopodobnie chłopcy kupili bilet na pociąg do Jeleniej Góry i tam się udali. Dalej milicja zakładała, że mogli pojechać do Szklarskiej Poręby i stamtąd przez Karkonosze dotrzeć do Czechosłowacji by następnie dostać się na Zachód.
Bracia Zielińscy
Ta historia przypomina mi bardzo film pt. “300 mil do nieba”, w którym bracia Zielińscy zaplanowali ucieczkę i ukryci pod naczepą ciężarówki ruszyli do lepszego świata. W ich przypadku ucieczka zakończyła się pozytywnie. Dotarli szczęśliwie do Szwecji. Być może, to właśnie ta udana akcja bohaterów filmu stała się inspiracją dla Roberta i Bogusia do powtórzenia ich wyczynu? Prawdopodobnie Boguś był pomysłodawcą tej zmiany w ich życiu. Może nazwisko skłoniło go do tego by spróbować?
Myślę, że rozgłos tej sprawy przyczynił się do tego, że chłopak zapragnął takiego życia, jakie zaczęli wieść bracia Zielińscy. W związku z tym, rodzi się mnóstwo pytań. Jeżeli udało im się zacząć nowe, szczęśliwe życie, dlaczego w ciągu tylu lat nie dali znaku życia? Znając dobre serce Roberta, z pewnością nie zapomniałby o kochającej mamie i braciach. Odezwałaby się, gdyby tylko mógł…
Wszyscy nadal wierzymy w szczęśliwe zakończenie bo nadzieję trzeba mieć do końca.
W poniższym linku przedstawiony jest materiał, który zrealizował program 997
Dziś jeśli żyją, Robert ma 44, a Boguś 45 lat.
Od zaginięcia chłopców upłynęło już 31 lat!
Poniżej przedstawiam Państwu zdjęcia Roberta Iwaniuka. Dzięki jego mamie, która przechowywała album w specjalnym miejscu fotografie przetrwały do dnia dzisiejszego. Zdjęcie Bogusia w chwili obecnej posiadamy tylko jedno.
Za pomocną dostępnych programów stworzyliśmy prawdopodobny wygląd Roberta. Liczymy, że dzięki tej progresji ktoś rozpozna w niej swojego znajomego z pracy, osiedla lub innych miejsc.
Jeśli ktokolwiek z Państwa posiada jakiekolwiek informacje, coś się komuś przypomniało, coś widział lub słyszał
Bardzo prosimy o jak-najszybszy kontakt z nami #zaginieniprzedlaty
Gwarantujemy anonimowość ‼️