Sławomir B. nigdy nie był aniołem. Agresję wyładowywał na meczach poznańskiego Lecha w grupie najgroźniejszych kibiców. Na stadion zabierał ze sobą syna z pierwszego, nieudanego małżeństwa. Była żona oskarżyła go o znęcanie, a Sławek odsiedział za to wyrok.
Po odsiadce los się do niego uśmiechnął. Poznał śliczną Monikę, 21-letnią studentkę fizjoterapii, której podobała się troska, z jaką zajmował się synem. Wspólne wyjazdy relacjonowali na Facebooku, a ich związek wglądał na szczęśliwy.
Sławek i Monika na meczu
Koniec bajki
Niestety Sławek miał sporo “za uszami”, a gdy Monika dowiedziała się o jego zdradach i kłamstwach, zerwała zaręczyny. Mężczyzna nie potrafił odpuścić. Stał pod jej domem, groził i nękał. Szantażował ujawnieniem w internecie filmu erotycznego z jej udziałem. Ojczym Moniki tak wspomina tamten czas:
– Najeżdżał Monikę w domu i nas też. Siedział w aucie pod naszym domem, pukał nam w szyby – mówi mężczyzna. – Policjanci mówili nam, że może sobie stać, bo panuje demokracja
Kobieta złożyła pierwsze zawiadomienia miesiąc przed morderstwem. To jeszcze bardziej rozwścieczyło Sławka, bo był na zwolnieniu warunkowym. Pobił Monikę, próbował zgwałcić, kazał wycofać zeznania. Prokuratura Krajowa relacjonowała działania kobiety na swojej stronie internetowej już po morderstwie.
W lutym 2016 roku Monika G. skierowała dwa wnioski o interwencję z uwagi na obawę o swoje życie i zdrowie oraz o wdrożenie środków zapewniających jej bezpieczeństwo z uwagi na agresywne zachowania Sławomira B. Wnioski ponowiła 1 marca 2016 roku. Nie zostały przekazane organowi właściwemu, którym był Komendant Wojewódzki Policji w Poznaniu.
Szereg zgłoszeń nie przekonał prokuratora prowadzącego sprawę do przyznania Monice ochrony policyjnej, pomimo że kobieta kilkukrotnie podkreślała, że boi się o swoje życie. Biurokratyczna machina uznała jednak, że z pism Moniki nie wynikało jednoznacznie, że chce policyjnej ochrony.
Przygotowany do porwania
Sławomir ostatni raz napadł Monikę i jej matkę pod drukarnią w Żernikach, gdzie pracowała zastraszona kobieta. Na parkingu zaatakował paralizatorem najpierw matkę, a następnie zadał swojej byłej narzeczonej dwadzieścia ciosów nożem. Natychmiast zbiegł z miejsca zdarzenia, pozostawiając na parkingu plecak z paralizatorem, wiatrówką, taśmą klejącą i nożem.
Była żona i syn mordercy natychmiast dostali ochronę, wystawiono list gończy, a policja zajęła się poszukiwaniem Sławomira. Powiesił się w piwnicy swojej ciotki, a jego ciało znalazła rodzina w Niedzielę Wielkanocną.
Wskutek rażących zaniedbań w sprawie stanowiska stracili m.in. komendant komisariatu Poznań Stare Miasto, naczelnik wydziału kryminalnego oraz jego zastępca. Wobec sześciu innych policjantów również wszczęto postępowania. Rzecznik Prokuratury komentował również pracę prokuratora:
– W ocenie Wydziału Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej prokurator Jan Sz. dopuścił się szeregu uchybień, wskutek których naruszone zostały przede wszystkim interesy pokrzywdzonej. Skutkiem jest także obniżenie, a wręcz utrata reputacji organów ścigania.
W 2018 roku cofnięto dwa z trzech zarzutów wobec Jana Sz., pozostawiając tylko zarzut nieprzyznania ochrony Monice. Żeby ukarać prokuratora należy jednak najpierw uchylić jego immunitet. Sąd Dyscyplinarny już dwukrotnie odrzucił taką prośbę.
Machina niekończących się wniosków i odwołań działa w najlepsze, a tymczasem niebawem minie 5 lat od morderstwa Moniki, za które nikt nie odpowiedział.
Autor: Paulina K.