Karolina, wtedy 18-latka, uczennica drugiej technikum gastronomicznego w Radomiu. W 2008 roku miała zdawać maturę. Wesoła, uśmiechnięta, pełna radości życia. Tak wygląda na zdjęciach, które stale nosi ze sobą jej mama Halina P, tak wygląda na zdjęciu umieszczonym w telefonie komórkowym jej brata, Michała.
Karolina z koleżanką i dwoma kolegami 27 maja 2007 roku, pojechała nad Wisłę w okolice Ryczywołu. Miała zamiar opalać sę. Znajomi z którymi spędzała czas twierdzą, że dziewczyna weszła do wody i utopiła się.
Karolina w ogóle nie umiała pływać – wspomina mama dziewczyny. – Bała się wody, jeśli wchodziła nawet do jakiegoś zbiornika, to co najwyżej brodziła, do kolan .
Kozienicka policja przesłuchiwała już bezpośrednich świadków utonięcia. Co powiedzieli, nie wiadomo.
Objęte jest to tajemnicą postępowania.
Pewne jest, że Karolina i jej znajomi weszli do rzeki i że w pewnym momencie ona zniknęła im z oczu. Nastąpiło to w pobliżu tak zwanych główek, czyli kamieni tworzących kiedyś mały cypelek.
Miejsce to oglądali potem strażacy ze specjalistycznej grupy wodno-nurkowej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu.
Miejsce w którym spędzali czas to płycizna która, zmienia się nagle w dół.
Zapuszczone zostały tam sondy które wykazały głębokość w niektórych miejscach nawet 8 metrów.
Kąpiel w rzece niesie zawsze ze sobą ogromne zagrożenie utonięć, można się przydarzyć nawet gdy ktoś tylko brodzi w wodzie.
Znajomi Karoliny zawiadomili o tym, co się stało strażaków, policjantów, i oczywiście rodzinę dziewczyny.
Poszukiwania
Rodzina pojawiła się na miejscu tak szybko, jak tylko to było możliwe . Na miejscu pojawili się policjanci z drogówki, co bardzo zaskoczyło mamę Karoliny. Wezwano odrazu nurko którzy przyjechali na miejsce zdarzenia prosto z Warszawy, późnym wieczorem.
Ta noc poszukiwań nie przyniosła rezultatu. Następnego dnia prowadzono już poszukiwania z siłami strażaków i policjantów śledczych, przy pomocy przybyłych na miejsce zdążenia łodzi. Sprawdzano dokładnie różne miejsca bosakami, przeczesywano przybrzeżne zarośla.
Poszukiwania prowadzone były w dół rzeki na dystansie około 10 kilometrów. Nie było takiego dnia bez użycia łodzi.
Według rodziny Karoliny poszukiwania prowadzono jednak na zbyt małą skalę i przy użyciu zbyt małej liczby osób oraz sprzętu. Rodzice byli nad Wisłą codziennie i kontrolowali bacznie poszukiwania oraz sami na własna rękę przeczesywali brzegi Wisły. W końcu zdesperowani, pojechali do Warszawy, by poprosić o poradę znanego jasnowidza. Zabrali ze sobą, między innym bluzkę, którą Karolina zostawiła na brzegu Wisły.
Jasnowidz
Śmierć Karoliny nazwał bezsensowną. Potem narysował szkic, gdzie mogłoby się znajdować ciało. Widać na nim między innymi kępy. Miejsce zostało wytypowane przez miejscowych rybaków. Potwierdzili, że znajduje się tam pod wodą dużo konarów i powalonych drzew, oraz korzeni.Informacje uzyskane od jasnowidza potwierdził także znany różdżkarz, który posługując się mapą i wahadełkiem wskazał to samo miejsce co jasnowidz.
MAPA JASNOWIDZA
Po licznych rozmowach z rodziną i z najbliższymi Karoliny, i na skutek ich apeli, strażacy zdecydowali się ponownie na użycie płetwonurków. Tym razem przyjechały dwie ekipy.
Z Kozienic i Radomia. W sumie 12 osób.
Poszukiwali jednak nie w tym miejscu, które wskazał jasnowidz, a według własnego uznania – tak twierdziła pani Halina P mama Karoliny.
Tym czasem Policjanci twierdzili że szukali według szkicu jasnowidza i w miejscach, gdzie zgodnie z ich wiedzą i doświadczeniem ciało mogło się znajdować Tyle tylko, że teren wskazany przez jasnowidza był określony z dokładnością co do około 550 metrów. A gdy skontaktowali się z nim telefonicznie i wypytali o szczegóły, podawał jeszcze bardziej nieprecyzyjne informacje, a w końcu oświadczył, że może chodzić tu o lustrzane odbicie, bo tak to już jest w jasnowidzeniu. Szukając według naszkicowanej przez niego mapy poszukiwacze napotykali się na miejsca, gdzie nie mogli prowadzić działań ze względu na zbyt duże zagrożenie. Nurt był wtedy zbyt silny, widzialność praktycznie zerowa, a w wodzie było mnóstwo powalonych drzew.
Ryzyko wypadku i kolejnego nieszczęścia było zbyt duże.
Działania strażaków i tym razem zakończyły się niepowodzeniem. Zrozpaczona rodzina poprosiła jeszcze o pomoc swoich znajomych którzy byli w stanie pomoc w poszukiwaniach na wodzie.
Znowu pływano łódką, sprawdzano zarośla, wypytywano wędkarzy. I znowu bez rezultatu.
PORWANIE?
Rodzice podejrzewają, że trójka towarzyszących dziewczynie osób może mieć związek z jej zaginięciem.
Sądzą, że Karolina została odurzona narkotykami i porwana.- Joanna, która była z Karoliną, pokazała policji miejsce, z którego wchodziły do wody.
Trzy dni później zmieniła swoją wersję i pokazała już całkiem inne miejsce. oddalone o jakieś 40 metrów od wcześniejszego, które wskazała przy pierwszym zeznaniu oczym mówił w jednym z licznych antyków- Michał P, brat Karoliny.
Kilku jasnowidzów, do których zwróciła się o pomoc zdesperowana rodzina, twierdziło, że Karolina żyje. Co więcej, według nich przez pewien czas była nawet przetrzymywana w Radomiu. Co stało się z nią później? Według jasnowidzów wywieziono ją do domu publicznego w Amsterdamie.
Dziś Karolina jeśli żyje miałaby 30 lat, ma z tylu na szyi małe czarne znamię w wielkości jednego grosza.
Dziewczyna z mojego rocznika. Chodziłyśmy razem do szkoły średniej. Miałam okazję ją poznać, spędzać czasami czas razem na przerwach, ale nie znałam jej bardzo dobrze. Dzień, w którym się o tym dowiedzieliśmy pamiętam jak dziś. Pamiętam również, że nikt z kręgu jej bliskich znajomych z klasy nie mógł uwierzyć w to, że weszła do wody dobrowolnie. Każdy kto znał ją bliżej wiedział, że boi się wody. Bardzo smutna sprawa. Dużo pytań, żadnych odpowiedzi.