Blog
Zaginieni Przed Laty

Wywiad z Iwoną Modliborską, założycielką portalu Zaginieni przed laty

Zaczęło się od małego chłopca…

Zaginiony Tomek miał 4 lata, kiedy „brzydki pan w brązowej kurtce” wziął go pod domem za rękę i zabrał w nieznane. Chłopczyk zniknął bez śladu na 28 lat! I pewnie jego los na zawsze pozostałby tajemnicą, gdyby nie Iwona Modliborska, która 3 lata temu wznowiła poszukiwania. Tamtego dnia, 17 marca 1990 roku, Tomek od rana był niespokojny. Czegoś się bał, nie chciał, żeby mama wychodziła do pracy. Niestety, mimo że to była sobota, pani Jolanta nie mogła zostać w domu. „Będę z powrotem o 17.” – uspokajała synka.

Zaginiony Tomasz Cichowicz

„Szybko zleci”. Nie mogła wiedzieć, że widzi go po raz ostatni. Senne osiedle jednorodzinnych domków w Dobrym Mieście koło Olsztyna. Tomek Cichowicz został pod opieką taty, który pracował w pogotowiu ratunkowym i szedł do pracy na nocną zmianę. Dzień był pogodny, chłopiec bawił się więc na podwórku. Jego ojciec krzątał się koło domu.

Niepokój

Na dwie godziny przed piątą po południu, pani Jolanta poczuła straszny niepokój o synka. Z trudem się powstrzymała, żeby nie rzucić wszystkiego i biec do niego.
Po pracy pognała więc do domu, jak na skrzydłach. Pocieszała się, że wszystko jest w porządku. Niestety, nie było. Gdy wpadła na podwórko, mąż stał na drabinie i naprawiał coś na dachu.
Miejsce zamieszkania Tomasza Cichowicza, z którego zaginął

Gdzie Tomek?

„Gdzie Tomek?” – spytała.
„Bawi się gdzieś w pobliżu” – padła odpowiedź.

Poszła sprawdzić. Najpierw podwórko. Nie ma.Bliższe otoczenie domu – też ani śladu dziecka. Przez następne godziny biegała w panice od domu, do domu wszędzie pytając o Tomka. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał. A Tomka nie było. Państwo Cichowicz zawiadomili milicję (przemianowano ją na policję dopiero w kwietniu). Mundurowi prowadzili dalsze poszukiwania w gęstniejącym zmroku.

Znaleziono tylko jeden ślad – charakterystyczne odciski kalosza Tomka w kształcie misia, prowadzące w stronę głównej szosy. A może wpadł do wody? Nazajutrz zaprzyjaźniony nurek sprawdził dno. Szukano też ciała w dole rzeki, na brzegach. Ani śladu. Tylko jeden kolega Tomka przyznał, że wczoraj bawili się razem dziecięcym rowerkiem. „I wtedy podszedł taki brzydki pan z dużymi wąsami w długiej, brązowej kurtce, wziął Tomka za rączkę i gdzieś z nim poszedł” – relacjonował 5-latek. Sprawdzono więc szosę w kierunku przejścia granicznego w Bezledach. Bez powodzenia. Pięć dni później znów przeszukano dno rzeki. Nadal nic. I tak przez pół roku, aż w końcu prokuratura umorzyła śledztwo i zakończyła poszukiwania. Pani Jolanta jednak się nie poddała. Tylko co mogła zrobić? Odwiedzała jasnowidzów, rozpytywała, próbowała zainteresować dziennikarzy, czekała. Wszystko na nic.

Mama zaginiona Jolanta C wraz z zaginionym synkiem Tomaszem
Zaginiony Tomasz Cichowicz

Iwona

 Iwona Modliborska mieszka wraz z mężem oraz dziećmi w Southampton (Wlk. Brytania). Pochodzi z Oławy, koło Wrocławia.
Jak znalazła się w Anglii? – Mężowi zaproponowano tam pracę – opowiada. Wyjechał więc, a ja zostałam w Polsce, wówczas jeszcze z trójką dzieci. To miało być krótkie rozstanie, mąż miał tylko zarobić na spłatę kredytów. Powodziło mu się jednak na tyle dobrze, że po pewnym czasie zaproponował, żebyśmy przenieśli się do niego wszyscy. I tak jakoś wyszło, że planowanych kilka lat za granicą zamieniło się w lat kilkanaście. A pewnie i jeszcze dłużej. Bo dzieci poszły w Anglii do szkoły, Iwona też znalazła tu pracę, zapuścili w tym kraju korzenie.
– I pewnie nasze życie dalej toczyłoby się spokojnie takim właśnie typowo mieszczańskim torem, gdyby mąż nie zrobił mi w wieku lat 40. dziecka – śmieje się Iwona.
– Po urodzeniu Fabianka, przez kilka lat nie wracałam do pracy. Zajmowanie się wyłącznie dzieckiem, choć cudowne, pozostawiło jednak we mnie jakiś niedosyt. Niezaspokojoną potrzebę działania. Nie wiedziałam, co zrobić z tą krążącą mi w żyłach energią, dopóki nie przeczytałam artykułu o zaginionym Tomku Cichowiczu. Co musi przeżywać matka, która przez tyle lat nie wie, co dzieje się z jej dzieckiem? To pytanie dosłownie wyciskało mi łzy z oczu. I postanowiłam pomóc. Skontaktowała się z panią Jolantą i za jej zgodą, w czerwcu 2015 roku, stworzyła na Facebooku stronę „Missing kindnapped Tomasz Cichowicz”.
Iwona Modliborska pomysłodawczyni i założycielka strony Zaginieni przed Laty

List do porywacza

Zamieściłam na niej jedyne zdjęcie chłopca z tamtego okresu, które ocalało przez te wszystkie lata – opowiada Iwona.

– Zostało zrobione dwa miesiące przed porwaniem. Tomek jest na nim ubrany w uszyty przez mamę strój Myszki Miki, w którym poszedł na karnawałowy bal do przedszkola.

Zaginiony Tomasz Cichowicz/ Zdjęcie zrobione dwa miesiące przed zaginieciem

Na stronie został „zawieszony” też portret progresywny Tomka – czyli komputerowo opracowana przez specjalistów symulacja wyglądu jego twarzy już jako dorosłego mężczyzny. A także list do porywacza napisany przez panią Jolantę:

„W tym dniu pojawiłeś się ty i zmieniłeś moje życie w jedną wielką rozpacz” – mówi w trwającym 7 minut nagraniu.
„Choć minęło tyle lat, mój ból, tęsknota jest coraz większa. Odnaleźć Tomka to sens mojego życia”. https://www.facebook.com/cichowicztomasz/videos/127424974264919/
– I właśnie ten list zdziałał cuda! – emocjonuje się Iwona. – Internauci bardzo się nim wzruszyli. I zaczęli zasypywać nas zdjęciami mężczyzn przypominających portret progresywny Tomka.
Wśród osób, które skontaktowały się ze stroną „Tomasz Cichowicz” był też człowiek przedstawiający się jako Warner Douglas. Pisał dziwne wiadomości o treści: „Hello Thomas! How are you?” (Cześć Tomku! Jak się masz?) – jakby myślał, że zaginiony chłopiec mu odpowie. Początkowo Iwona nie zwracała na tę korespondencję uwagi, uznając Douglasa za zwykłego żartownisia.

SMS

– Bardziej od odpowiadania różnym zgrywusom pochłaniało mnie wysyłanie do Joli SMS-ów ze zdjęciami kolejnych, podobnych do Tomka mężczyzn – wspomina. – Ona jednak każdą fotkę od razu odrzucała. Nie, nie, to nie mój Tomek – odpisywała. Czasem nawet już po 5 minutach! Przyznaję, bywałam na nią zła. Prowadzenie strony i korespondencja z internautami kosztowała mnie tyle czasu i wysiłku, a ona nawet się porządnie nie przyglądała tym zdjęciom! I właśnie wtedy przyszła kolejna fotka, tym razem właśnie od Warnera Douglasa. Przedstawiała około 30-letniego amerykańskiego żołnierza odbierającego Medal Honoru – odznaczenie za odwagę na polu walki – z rąk samego ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy. Mężczyzna wydawał się dość podobny do progresywnego portretu Tomka. Choć, szczerze mówiąc, ani bardziej ani mniej niż inne otrzymywane stale zdjęcia.
– Wysłałam to zdjęcie do Joli – opowiada Iwona. – Nie odpowiedziała! Pomyślałam, że znów nie rozpoznała swojego syna i tym razem nawet nie raczyła mnie o tym poinformować. Naprawdę się wkurzyłam!

Mój syn

Pani Jolanta odezwała się dopiero dwie godziny później. Była w szpitalu, do którego zawiozło ją pogotowie. Bo… gdy tylko spojrzała na twarz amerykańskiego żołnierza, od razu rozpoznała swojego Tomka. I zrobiło jej się tak duszno i słabo, że nie była w stanie nawet otworzyć okna. Kim był ten tajemniczy żołnierz? Iwona chciała od razu się skontaktować z Warnerem Douglasem, ale jego profil… zniknął. Zaczęła więc szukać informacji o żołnierzu. I ustaliła wreszcie, że to niejaki Ryan Pitts odznaczony za walki w Afganistanie. Człowiek, który wychował się w Ameryce i nie miał nigdy nic wspólnego z Polską. Ale czy na pewno?

Płochliwy bohater

– Kiedy zaczęłam drążyć głębiej, okazało się, że Ryan nosi inne nazwisko niż jego rodzice – wylicza Iwona. – Znalazłam też wypowiedź jego babki, która powiedziała, że chłopak miał trudne dzieciństwo. A na koniec informację, że jego dziadek ma polskie korzenie. Chciała dowiedzieć się więcej, kontaktując się bezpośrednio z Pittsem. Mężczyzna był początkowo zainteresowany, ale kiedy usłyszał historię Tomka oraz pytanie czy aby, tak jak ten chłopiec, nie ma grupy krwi 0RH+ i blizny po operacji wycięcia wyrostka robaczkowego… przestał odpowiadać na jakiekolwiek maile. W jego imieniu wypowiedziała się tylko wojskowa przełożona Ryana, strasząc pozwem do sądu. Gdy jednak Iwona odpowiedziała, że proszę bardzo, jest gotowa nawet na proces, byle tylko wyjaśnić czy Ryan nie jest aby Tomkiem, także zamilkła.
Amerykański żołnierz w którym, mama Tomka, rozpoznała syna.

Strach

– Dziwi mnie ta płochliwość amerykańskiego bohatera – zastanawia się Iwona. – Bo przecież wystarczyłoby, żeby odpowiedział, że nie ma żadnej blizny i grupa krwi się nie zgadza, żebym się odczepiła! Albo zgodził się na proste badanie DNA, które jednoznacznie rozsądziłoby sprawę jego pochodzenia. Dlaczego wolał schować głowę w piasek? Czego się boi? Czy tego, że ludzie którzy go wychowali, trafią do więzienia? A może deportacji z USA? Pozbawienia obywatelstwa? Pani Jolanta nie chce rozmawiać z dziennikarzami. W prywatnej rozmowie ze mną stwierdziła, że pragnie sprawę wyciszyć. Dać tamtemu mężczyźnie czas na spokojne zastanowienie się, co zrobić z otrzymanymi z Polski rewelacjami.

Zaginieni przed laty

Iwona Modliborska przestała więc poszukiwać Tomka. Ale założona przez nią strona o zmienionej nazwie na „Zaginieni przed laty” wciąż działa i ma się dobrze. Jakim cudem? Bo już od dawna zgłaszali się do niej inni ludzie poszukujący swoich bliskich. A ona zamieszcza informacje o nich, zdjęcia, apele o informacje od świadków. – To, co się dzieje, przerosło wszelkie moje oczekiwania! – mówi. – Dzięki pomocy internautów, w ciągu trzech lat udało się odnaleźć kilkadziesiąt osób! Wśród nich jest Halina Sawicka, która zaginęła przed 24 laty! Na początku lat 90. wyjechała do pracy sezonowej w Niemczech. Mieszkała tam w motelu prowadzonym przez inną Polkę. Pewnego dnia wyszła, zostawiając w pokoju wszystkie swoje rzeczy, dokumenty, pieniądze. Nawet ślubną obrączkę! Pozostawionej w Polsce rodzinie nie udało się nigdy natrafić na ślad zaginionej. Aż do momentu, kiedy zdjęcia Haliny i list napisany przez jej córki znalazły się na „Zaginieni po latach”. I już po dwóch miesiącach okazało się, że Halina mieszka nadal w Niemczech, tyle że w innej miejscowości. Tamtego dnia w 1994 roku została pobita przez własnych rodaków. Za co? Bo nie miała pieniędzy na zapłatę za nocleg w motelu. Wyrzucono ją więc z niego tak, jak stała. Długo błąkała się po całym kraju, aż w końcu ułożyła sobie jakoś życie. Dlaczego nie skontaktowała się z rodziną? Bo było jej wstyd. Teraz jednak się cieszy. W czerwcu tego roku spotkała się ze swoimi córkami.

Więzienie

Inną odnalezioną osobą jest ojciec Marzeny, który 31 lat temu wyszedł z domu po papierosy i nigdy nie wrócił. Iwona odnalazła go w ciągu… pół godziny. Okazało się, że mieszka teraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie założył nową rodzinę. Bardzo mu ulżyło, kiedy dowiedział się że córka mu wybaczyła ucieczkę i chce się z nim spotkać. Sam nie miał odwagi się do niej odezwać. Albo Monika, dziewczyna, która 8 lat temu wyjechała do Niemiec do pracy i zaraz zniknęła. Jej matka odchodziła od zmysłów ze strachu. Kontakt się urwał, policja rozkładała ręce, podejrzewano najgorsze. Po zamieszczeniu apelu w internecie, do Iwony zgłosiła się jednak Niemka, która twierdziła że odsiadywała wyrok w więzieniu w Hanowerze, w tej samej celi, co Monika. Po sprawdzeniu, informacja okazała się prawdziwa. Dziewczyna rzeczywiście popełniła w Niemczech poważne przestępstwo i została skazana na 8 lat odsiadki. Ale żyje! 

Pasja

Moja praca, czy raczej pasja, to jednak nie tylko sukcesy – przyznaje Iwona. – Czasem okazuje się, że osoba zaginiona nie żyje. Albo w żaden sposób nie udaje się jej odnaleźć. Tak jak w przypadku Roberta, który 30 lat temu zostawił duże i wygodne mieszkanie w Krakowie, wyjeżdżając na kilka miesięcy w nieznane. I ślad po nim zaginął! Jego rodzina nie zgłosiła zaginięcia policji, ale matka chłopaka właśnie zachorowała na raka. Przed śmiercią chciałaby zobaczyć syna. Cóż, wciąż próbujemy go odszukać. Czy zdążymy?* Sukcesów na szczęście jest więcej. Ludzie odnajdują się po tygodniu, miesiącu, roku lub wielu latach. Trudno opisać, co czuje wtedy Iwona. Radość. Wzruszenie. Poczucie, że to co robi ma sens. – Za każdym razem, po największym nawet wybuchu euforii, powraca niedosyt – przyznaje. – Bo przypominam sobie o małym Tomku. To w końcu od niego zaczęła się moja działalność. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, że się naprawdę odnalazł. Że ta historia ma happy end.
Autor-Zbigniew Ziobrowski

 Artykuł został wydany w grudniu 2018 roku, na łamach pisma Wróżka, zaginionego Roberta udało się odnaleźć w styczniu 2019 roku.
                     Zdążyliśmy!

UDOSTĘPNIJ:

PRZECZYTAJ TAKŻE:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
ds

Nie chcę studzić niczyich emocji ale ten Amerykanin i jego przełożeni mogli to potraktować jako próbę wyłudzenia od niego informacji. Potwierdzając lub zaprzeczając udzielił by poufnych informacji medycznych. Nawet gdyby odpowiedział na tę wiadomość “to nie ja”. Wojskowi w Ameryce mają szereg przepisów, które zakazują im udzielania różnych informacji. Nie wiem czy także medycznych ale przypuszczam, że to też możliwe. Nie jest więc tak, że “co mu szkodziło, mógł odpowiedzieć”. Nie mniej jednak mógł w takiej sytuacji napisać, że ze względów zawodowych nie może udzielić odpowiedzi na to pytanie. Skoro zgłosił to swojej przełożonej w wojsku to najpewniej obawiał się o to, czy może. Myślę, że dostał rozkaz, żeby nie wypowiadał się w tej sprawie. Posłuchał rozkazu i tyle. Chyba dręczyłabym jego przełożonych o zwolnienie go z tego obowiązku i wrzuciła swoje DNA do jednej z baz genetycznych licząc na to, że jego dzieci też kiedyś będą chciały poznać prawdę i też tak zrobią. I jeszcze jedno. Kiedy mój znajomy chciał pracować dla wojska w USA jako inżynier, prześwietlano dokładnie jego całą rodzinę, sprawdzano pochodzenie itd. Myślę, że tutaj też tak było. Zdziwiłabym się gdyby było inaczej. Oni boją się szpiegów więc pewnie z tego to wynika. Pani Iwonie i jej ekipie gratuluję sukcesów. Śledzę waszą działalność od dawna i podziwiam. Poruszanie tematu osób zaginionych to wpływanie na niebezpieczne głębiny bo dlaczego oni są zagubieni? Cześć osób trafiła na swojego mordercę, porywacza część osób uciekała przed złymi ludźmi, są też tacy którzy sami byli nie najlepszymi ludźmi i uciekli, niektórzy popełnili samobójstwa, zmarli naturalnie niezidentyfikowanie, są też przypadki amnezji, oraz jeszcze ostatni, którzy skrycie chcą być odnalezieni ale to pewnie najmniejszy procent w tym całym gronie. Najczęściej z osobą zaginioną związany jest jakiś zły człowiek. Działalność trudna i często niewdzięczna jednak myślę, że sam fakt, że pomagacie rodzinom osób zaginionych jest dla nich istotny. Zawsze dobrze czuć wsparcie. Trzymajcie się!

Gm

Brawo za trud i wszystkie sukcesy . Chciałabym się dowiedzieć czy zrobicie kiedyś małe streszczenie tych wszystkich spraw które udało się rozwiązać po kilku lub kilkunastu latach? Kiedyś na fanpague ‘u wspominaliscie że taki post utworzycie . Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.

b´Beata

mysle,ze ten mezczyznabeata sie odezwie kiedy zakonczy s luzbe w wojsku

Zapraszamy do współpracy!

Oferujemy możliwość umieszczenia reklamy na stronie głównej oraz w każdym artykule. Dodatkowo posiadamy możliwość publikacji artykułów sponsorowanych i reklamowych.

Zapraszamy do kontaktu w celu ustalenia szczegółów.

it-agencja.pl