Blog
Zaginieni Przed Laty

Wszedł uzbrojony do studia tvp. Wziął zakładników.

21 września 2003 roku, do studia TVP wtargnął uzbrojony mężczyzna. Żądał, aby pracownicy telewizji dopuścili go do “wejścia” na antenę. W tym celu wziął zakładników… Jaki był motyw jego działania?

Mrożące krew w żyłach chwile

Adrian M. miał 22 lat i mieszkał w Tomaszowie Mazowieckim. Alkohol i narkotyki towarzyszyły mu w dniu codziennym. Nie rozwijał się, nie miał żadnej pasji ani zainteresowań. Pewnego razu zdecydował, że czas zmienić coś w swoim życiu – uknuł więc szalony plan. Aby wcielić go w życie, musiał zdobyć broń i wyruszyć do Warszawy.

To miała być spokojna niedziela, taka jak każda poprzednia. W pewnym momencie strażnik TVP przy Woronicza usłyszał niepokojący hałas. Okazało się, że jakiś młody mężczyzna próbuje siłą dostać się do środka budynku. Zanim mężczyzna zdążył zareagować, Adrian M. przystawił mu broń do głowy i kazał zaprowadzić się do studia. Żądał, aby pracownicy telewizji dopuścili go do “wejścia” na antenę. Twierdził, że musi przekazać widzom ważną wiadomość.

tvp
Adrian M. podczas negocjacji

Przerażony strażnik zaprowadził Adriana M. do najbliższego studia, gdzie akurat przygotowywano się nadawania programu na żywo. Gdy tylko weszli do pomieszczenia, Adrian M. zaczął celować z broni do pracowników znajdujących się w środku. Ci, choć zaskoczeni i przestraszeni, nie stracili głowy. Aby zyskać na czasie, powiedzieli napastnikowi, że kamera znajdująca się w tym studio nie jest przystosowana do nadawania na żywo. Zaproponowano mu zatem, aby przeszedł do pomieszczenia obok. 22-latek zgodził się. Korzystając z zamieszania, kilku pracowników wymknęło się ze studia i powiadomiło policję o całym zajściu.

Niemal od razu utworzono sztab kryzysowy i podjęto działania mające na celu zatrzymanie Adriana M. i wyswobodzenie zakładników. Choć jedynym żądaniem terrorysty było “wejście” na antenę, pracownicy telewizji nie mogli do tego dopuścić. Wciąż ważyły się losy niewinnych ludzi…

Niedługo później na miejsce przybyli antyterroryści i zespół negocjatorów.

Studio nr. 7

W tym czasie Adrian M. miał już 7 zakładników. Zapewniał ich, że jest wariatem i jest zdolny do wszystkiego. Nie krzyczał – mówił spokojnym, ale budzącym respekt głosem. Choć ciężko w to uwierzyć, negocjacje z nim przebiegały całkiem sprawnie. Z minuty na minutę, Adrian M. stawał się coraz bardziej spokojny. Co więcej, rozważał poddanie się.

Po godzinie 23:00 antyterroryści wkroczyli do studia nr. 7 i obezwładnili go. Mężczyzna został zatrzymany. Szybko okazało się, że broń, którą sterroryzował pracowników TVP, nie była nabita. Podczas przesłuchania, 22-latek twierdził, że chciał wejść na antenę, by przekazać młodym widzom ważną wiadomość – chciał przestrzec ich przed “zgubnymi skutkami zażywania narkotyków”. Zakładnikom na szczęście nic się nie stało.

Wyrok

W internecie próżno szukać informacji o tym, jaki wyrok Adrian M. usłyszał za swój czyn. Wiadomo jedynie, że groziło mu do 10 lat pozbawienia wolności.

Prime time

W kwietniu br. temat Adriana M. powrócił na języki. Wtedy to, na platformie Netflix pojawił się film Jakuba Piątka o tytule “Prime time”, którego scenariusz napisano na podstawie prawdziwych wydarzeń, mających miejsce 21 września 2003 roku. W główną rolę wcielił się Bartosz Bielenia.

TVP
Kadr z filmu “Prime time”.

Po premierze filmu, Adrian M. wydał oświadczenie.

Byłem w tamtym studio. To ja sprowokowałem całe to wydarzenie, bez którego pan Piątek nie miałby materiału, który zwyczajnie ukradł – tak, świadomie używam tego słowa (…) wziął sobie to, co do niego nie należało. Wbrew mojej woli. To jest mało powiedziane, zrobił znacznie więcej. Dołożyliśmy wszelkich starań, żeby uświadomić pana Piątka, jak bardzo niechciana jest przez nas taka produkcja i jak niebezpieczne mogą być reperkusje takiego filmu. Pan Piątek zwyczajnie to zignorował, a wy: producenci i dystrybutorzy pomogliście mu zrobić ten koszmarny film. Oczywiście

Formuła filmu fabularnego i wizja artystyczna (zmiana imienia, dodatkowe postacie, koloryzacja fabuły na potrzeby dramaturgii) nie zwalniają z odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych, nie zmieniają faktu, że film nawiązuje tylko do jednego zdarzenia i pomimo wszystkich zabiegów nadal ja i moja rodzina jesteśmy identyfikowani. Duet Piątek-Czapski wręcz puszcza oczko do publiczności, sugerując dokładnie, o które wydarzenie i którego sprawcę chodzi – to konkretne wydarzenie z moim udziałem. Mogę dokładnie wskazać palcem te sceny. I zrobię to na swoim blogu, zanim podejmę kroki prawne. Nie mieliście mojej zgody na produkcję tego filmu od samego początku, nie macie też mojej zgody na jego dystrybucję.

Panie Tomaszu, najmocniej Pana przepraszam, byłem wtedy po prostu chory i to jest jedyne wytłumaczenie tamtego traumatycznego zdarzenia. Bardzo mi przykro, jest mi niezwykle wstyd za to, co Panu wtedy zrobiłem. Przepraszam jednocześnie wszystkich innych ludzi, których tamtego dnia tak bardzo wystraszyłem. Ubolewam nad tym i głęboko żałuję, że nie umiałem nad sobą wtedy zapanować.

Z oświadczenia wynika, że Adrian M. cierpiał na chorobę psychiczną i nie był w stanie kierować swoim postępowaniem. W przyszłości planuje napisać książkę.

Materiał

To, co działo się w studio nr. 7, zostało sfilmowane a później wyemitowane w telewizji. Fragmenty nagrań można znaleźć na platformie Youtube (link w źródle). Jeśli

Źródło

https://film.wp.pl/

https://www.eska.pl/

https://tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl/

https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/

https://www.youtube.com/

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś cały artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco, odwiedzaj nas częściej! Jeśli

UDOSTĘPNIJ:

PRZECZYTAJ TAKŻE:

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapraszamy do współpracy!

Oferujemy możliwość umieszczenia reklamy na stronie głównej oraz w każdym artykule. Dodatkowo posiadamy możliwość publikacji artykułów sponsorowanych i reklamowych.

Zapraszamy do kontaktu w celu ustalenia szczegółów.

it-agencja.pl