Blog
Zaginieni Przed Laty

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?

W 1967 roku mleczarka znalazła trzymiesięczną dziewczynkę. Maleństwo bez wątpienia przeżyło dramat. Milicja brała pod uwagę to, że dziewczynka została prawdopodobnie porwana od biologicznych rodziców, a następnie podrzucona na klatkę schodowa w jednym z Poznańskich kamienic.

Tajemnicza Historia

W czerwcu 1967 roku, około godziny 3:15, mleczarka Bogna Bruczyńska roznosiła mleko. Kładła je pod drzwi mieszkańców jednej z Poznańskich kamienic na ul. Armii Czerwonej, obecnie ul. Św. Marcin. Kobieta zostawiła wózek z towarem w bramie, a do koszyka włożyła kilka butelek mleka. Na ulicy nocą bez wątpienia panowała martwa cisza. Mleczarka uważała, by butelki nie obijały się o siebie. Nie chciała zbudzić mieszkańców kamienicy. Gdy weszła na klatkę schodową, usłyszała ciche kwilenie. Na piętrze, prawdopodobnie na parapecie, zauważyła małe zawiniątko. W związku z tym, podeszła bliżej i z wrażenia upuściła butelkę z mlekiem. Bez wątpienia, była przerażona tym co odkryła. W kocyku była maleńka dziewczynka, której spod czapeczki wysuwały się blond włoski.

Dzień który zapadł w pamięci

Mleczarka nie przypuszczała, że ta noc zapadnie jej w pamięci do końca życia. Pani Bogna bez wahania zabrała dziecko do domu. Sama była matką i w związku z tym nie mogła zrozumieć, jak ktoś mógł porzucić takie maleństwo. Kobieta  postanowiła adoptować dziewczynkę. Udała się więc do przychodni, aby zarejestrować malutką iskierkę. Lekarz zbadał dziecko i polecił, by kobieta zgłosiła na milicję zaistniałą sytuację. Prawdopodobnie dziewczynka urodziła się wcześniakiem. W chwili porzucenia miała trzy miesiące.

Opieka nad maleństwem

Pani Bogna zatroszczyła się o maleńką dziewczynkę, zapewniła jej leczenie i opiekę, której bardzo potrzebowała. Mleczarka  bardzo chciała wynagrodzić maleństwu rozłąkę z mamą. Dała jej na imię Jolanta. Kobieta prawdopodobnie zwlekała ze zgłoszeniem sprawy na milicję kilka dni.

Zgłoszenie na milicję

Kobieta podjęła decyzje i udała się na milicje. Tam funkcjonariusze spisali jej zeznania. Niestety,  kobieta musiała oddać dziewczynkę do domu małego dziecka w Poznaniu na ul. Mostowej. W tamtym czasie nie udało się ustalić, kim są biologiczni rodzice maleństwa. Z bólem serca Pani Bogna była zmuszona oddać dziewczynkę do której zaczynała się  przyzwyczajać.  Sąd rodzinny nie przyznał mleczarce opieki nad maleństwem.

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?
Fot. Lidia Mrugalska rok 1968

Dochodzenie bez końca

Milicja cały czas badała sprawę porzuconej dziewczynki. Niestety, ich starania nie przynosiły efektu. Śledztwo stało się porażką. Milicja podejrzewała, że dziewczynka została porwana od biologicznych rodziców, a później porzucona z dala od domu. Maleństwo zostało zaadoptowane w 1968 roku przez małżeństwo, które nie mogło mieć swoich dzieci, a od dawna starali się o adopcję- Państwo Mrugalscy. Dziewczynka została ochrzczona i nadano jej na imię Lidia.

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?
Fot. Lidia Mrugalska z rok 1969

 

 

Lidia jako nastolatka

Dziewczynka bardzo kochała swoich rodziców. Bez wątpienia, jako jedynaczka, była ich oczkiem w głowie. Nie przypuszczała, że skrywają oni ogromną tajemnicę. Kiedy skończyła 15 lat ojciec zdradził jej ukrywany przez lata sekret. Powiedział dziewczynce, że jest adoptowana. Nastolatka uświadomiła sobie, że mówiła mamo i tato nie do biologicznych rodziców. Pod powieką ściskała gradowe łzy.

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?
Fot. Lidia Mrugalska rok 1972

 

Lidia pobiegła do swojego pokoju i zalana łzami rzuciła się na łóżko. Ojciec poszedł za nią i tłumaczył, że dla nich to nie ma znaczenia, ponieważ kochają ją nad życie. Dziewczyna miała bardzo dobry kontakt z ojcem- Panem Edmundem. Małżeństwo chciało, by dziewczyna dowiedziała się o adopcji od nich, dlatego nie zwlekali dłużej z ujawnieniem skrywanej tajemnicy. Lidia również kochała ich ponad wszystko. Bez wątpienia zawdzięczała im wiele. Wychowali ją troskliwie jako swoją córkę. Wiadomość, że jest adoptowana zmieniła jej życie, ale gdy minął gniew, podziękowała ojcu za szczerość. Później już nie wracała do tego tematu,  choć wewnątrz wciąż była zrozpaczona.

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?
Fot. Lidia Mrugalska, rok 1976

Kim jestem?

Prawdopodobnie Lidia nie mogła przestać myśleć o swoich biologicznych rodzicach, dlatego spędzało jej to sen z powiek. Czym starsza stawała się Lidia, tym bardziej nie dawało jej to spokoju. W głowie nieustannie krążyły pytania… Dlaczego biologiczni rodzice mnie nie chcieli? Może w ogóle mnie nie kochali? Lidia nie miała odwagi dopytywać ojca o swoją przeszłość. Widziała, ile nerwów kosztowało go przyznanie się jej do adopcji. Nie chciała mu robić przykrości, tym bardziej, że z jego zdrowiem było coraz gorzej. Pan Edmund zmarł, kiedy Lidia była już dorosłą kobietą. Bardzo przeżyła jego śmierć, a tajemnica z dzieciństwa wróciła ze zdwojoną siłą. Wiedziała, że nadszedł czas by się zmierzyć z przeszłością i stanąć z prawdą twarzą w twarz.

Lidia znalazła swój akt urodzenia

Lidia poszła do sądu, aby przejrzeć dokumenty adopcyjne. W związku z tym, w jej ręce wpadła prawdziwy akt urodzenia. To właśnie wtedy prawdopodobnie poczuła, że jest coraz bliżej prawdy. Niestety, w dokumentach znalazła tylko adnotację- rodzice nieznani. Lidia miała jednak przeczucie, że stare i pożółkłe dokumenty prokuratorskiego śledztwa skrywają coś więcej.

 

Poszukiwania odpowiedzi

Podczas gdy Lidia po latach próbowała odnaleźć mleczarkę okazało się, że Pani Bogna nie żyje od kilku lat. Lidia  odnalazła jej grób na cmentarzu, zapaliła znicz i pomodliła się za nią,  dziękując za uratowanie życia. Tego dnia w jej głowie zasiedliło się pytanie… Co by ze mną było, gdyby wtedy mnie nie znalazła. Lidia w końcu sama odwiedziła budynek w którym została znaleziona. Chociaż było to dla niej trudne, dążyła do prawdy. Zdesperowana pukała do wszystkich drzwi pytając, czy ktoś pamięta tę sytuację. W budynku mieszkała już tylko jedna lokatorka z ówczesnych czasów. Miała 90 lat, lecz bardzo dokładnie pamiętała historię małej porzuconej dziewczynki. Niestety, kobieta nic więcej nie wiedziała.

Noworodek podrzucony na klatkę schodową- porwanie i porzucenie?
Fot. Lidia Mrugalska

Lidia wciąż nie poznała prawdy

Po latach okazało się, że akta Pani Lidii zniknęły.  Sprawę umorzono, ponieważ nie udało się wykryć sprawcy porzucenia. Ktoś przecież musiał urodzić tę śliczną dziewczynkę. Pani Lidia często stojąc przed lustrem zadawała sobie pytanie: kim jestem? Czy zostałam porzucona? Czy porwana od mamy i podrzucona na tę pamiętną klatkę schodową? Kochani, co by było gdyby Pani Bogna nie znalazła na czas maleńkiej dziewczynki?

ŹRÓDŁO:(13) Zaginieni przed laty – posty | Facebook

UDOSTĘPNIJ:

PRZECZYTAJ TAKŻE:

3.7 3 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zapraszamy do współpracy!

Oferujemy możliwość umieszczenia reklamy na stronie głównej oraz w każdym artykule. Dodatkowo posiadamy możliwość publikacji artykułów sponsorowanych i reklamowych.

Zapraszamy do kontaktu w celu ustalenia szczegółów.

it-agencja.pl