28 lipca 2010 roku 24-letnia Urszula Olszowska wzięła plecak, który zwykle brała na górskie wędrówki i pośpiesznie, bez słowa wyszła z domu. Swoim zachowaniem zwróciła uwagę ojca – Adama Olszowskiego. Mężczyzna próbował skontaktować się z Urszulą. Po kilku nieodebranych połączeniach, oddzwoniła. Powiedziała, że idzie spotkać się ze znajomymi na Rynku Głównym w Krakowie i wróci w godzinach popołudniowych. O 13:00 Adam Olszowski ponownie próbował zadzwonić do córki, jednak jej telefon był już wyłączony.
Wycieczka w góry
Według zeznań świadków, Urszula Olszowska około godziny 10:40 wsiadła do autobusu linii Szwagropol. Kobieta zakupiła bilet do Bukowiny Tatrzańskiej, chociaż z autobusu wysiadła w Poroninie.
Wizyta w Pracowni
Stanisława Łukaszczyk, właścicielka Pracowni Strojów Ludowych i Haftu w Poroninie, to ostatnia potwierdzona osoba, która widziała Ulę żywą. Kobieta opisuje, że rozmawiały o technikach krawieckich. Po chwili rozmowy Urszula przeprosiła panią Stanisławę, mówiąc, że musi już iść, ponieważ jest z kimś umówiona. Należy zauważyć, iż Urszula odwiedziła Pracownię bez plecaka z którym przyjechała z Krakowa.
Gospodarz
Dziennikarze Gazety Krakowskiej, przeprowadzając własne śledztwo, próbowali odszukać miejsce noclegu Urszuli. Finalnie, bazując na przekazanych przez mieszkańców informacjach, udało im się ustalić prawdopodobny adres domu, w którym kobieta wynajęła jednoosobowy pokój z 28 na 29 lipca 2010 roku. Właściciel wypiera jednak ten fakt. Zapewnia dziennikarzy, że Urszuli Olszewskiej nigdy u niego nie było.
Zaginięcie
29 lipca 2010 roku, dobę po wyjściu Urszuli z domu, Adam Olszowski zgłosił na policji zaginięcie córki. Bliscy nieustannie próbowali skontaktować się z kobietą. Nie wiedzieli jednak, że ta chciała ich poinformować, że jest bezpieczna. Wysłała za pomocą bramki SMS-owej dwie wiadomości – jedną do mamy, drugą do siostry. Nie wiadomo dlaczego nie skorzystała ze swojego telefonu.
Plecak
Adam Olszowski ze względu na pasję córki, postanowił na własną rękę szukać jej w górach. Był w Tatrach, Beskidach i Bieszczadach. Wywieszał kartki, rozmawiał z mieszkańcami, odwiedzał schroniska.
7 sierpnia 2010 roku grupa turystów zboczyła ze szlaku by zobaczyć wodospad Siklawa. Nad brzegiem znaleźli plecak. W środku między innymi znajdował się wyłączony telefon komórkowy i dokumenty Urszuli Olszowskiej. Turyści zanieśli plecak do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów.
Wodospad
Do schroniska 13 września 2010 roku dotarł Adam Olszowski. Wypytywał pracowników o swoją córkę. Jedna z pracownic rozpoznała Urszulę na zdjęciu i skojarzyła z pozostawionym miesiąc wcześniej plecakiem.
O przełomie w sprawie poinformowano TOPR i policję. W związku z tym zaczęto przeczesywać górskie szlaki. 15 września 2010 roku niedaleko wodospadu Siklawa, w potoku Roztoka znaleziono ciało. Sekcja zwłok wykazała, że należy ono do Urszuli Olszowskiej.
Znalezisko
Adam Olszowski na początku października udał się w miejsce, w którym znaleziono zwłoki Urszuli. Mężczyzna na drugim brzegu potoku Roztoka znalazł pelerynę córki. Ze względu na fakt materiału biologicznego, który mógł być na ubraniu, sfotografował znalezisko i natychmiast skontaktował się z prokuraturą. Jednak śledczy powołując się na brak odpowiedniego sprzętu i wyszkolenia pracowników, przez 1,5 miesiąca zwlekali z przeczesaniem terenu, i zabezpieczeniem znalezionego dowodu.
W rezultacie, dopiero w połowie listopada policja zwróciła się do TOPR z prośbą o pomoc.
Materiał biologiczny
Pod koniec 2010 roku do laboratorium Komendy Wojewódzkiej w Krakowie trafił plecak Uli Olszowskiej. Niewątpliwie niepokój budzi fakt, że był ubrudzony krwią. Badania DNA wykazały, ze krew, jak i włos znaleziony na jednym z przedmiotów w plecaku należy do jednego z zakopiańskich policjantów. Mężczyzna zaprzeczył by miał coś wspólnego z Ulą.
„Policjant dotykał przedmiotów w sposób niebezpieczny, jedynie rękami, bez rękawiczek. Nie był w stanie odnieść się kategorycznie do tego, w jaki sposób jego ślady zostały pozostawione na niektórych przedmiotach” – fragment pisma Prokuratora
Śmierć
Urszula Olszowska zmarła prawdopodobnie 29 lipca 2010 roku. Wskazują na to wyniki sekcji zwłok. Plecak kobiety znaleziono przy wodospadzie Siklawa, jej ciało znajdowało się 150 metrów dalej. Kobieta była prawie całkowicie naga. Miała spuszczone spodnie poniżej kolan. Potargana peleryna została znaleziona kolejne 100 metrów dalej. Na zdjęciach Adama Olszowskiego wygląda, jakby została siłą zerwana z Uli.
Niedaleko ciała znaleziono kurtkę i rzeczy osobiste kobiety. Prócz nich znajdywały się też przedmioty nienależące do Uli, między innymi niebieska czapka i charakterystyczny kij. Śledczych jednak nigdy nie zainteresowały te przedmioty.
Sekcja zwłok wykluczyła śmierć w wyniku upadku z wysokości. Kobieta miała złamaną żuchwę i wybite górne zęby. Specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej nie wykluczają, że przyczyną zgonu mogło być utopienie.
Tajemniczy telefon
Krótko po rozpoczęciu poszukiwań Urszuli Olszowskiej z policją skontaktował się nieznajomy mężczyzna. Odmówił podania jakichkolwiek danych osobowych. Dzwonił z niezarejestrowanej karty SIM, która służyła mu tylko do kontaktu z policją. Łącznie wykonał 3 telefony, po czym zdezaktywował kartę. Opowiedział funkcjonariuszom, że 29 lipca 2010 roku znajdował się w okolicy wodospadu Siklawa i słyszał kłótnię mężczyzny i kobiety. Dodał także, że tego dnia na szlaku widział samotną kobietę i podążającego za nią mężczyznę z małą dziewczynką. Dziecko poinstruowane przez mężczyznę miało samotnie oddalić się w kierunku najbliższego schroniska.
Śledztwo
Prokuratora Okręgowa w Nowym Sączu, w grudniu 2011 roku, ze względu na brak dowodów, umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Urszuli Olszowskiej. Śledczy przyjęli wersję wydarzeń, iż kobieta zboczyła ze szlaku i podeszła nad brzeg potoku Roztoka. Tam przypadkiem wpadła do wody. We wrześniu 2020 roku policjanci z krakowskiego Archiwum X wznowili sprawę tajemniczej śmierci kobiety. Być może tym razem uda znaleźć się odpowiedzi na mnożące się pytania.
Źródła: Fakt, Onet, Gazeta Krakowska