Mariola M. 38- letnia, bardzo atrakcyjna szczupła blondynka, była pedagogiem w jednej ze szkół podstawowych w miejscowości Czarna Białostocka w województwie podlaskim.
Kobieta cieszyła się bardzo dobrą opinią wśród grona pedagogicznego, rodziców i uczniów. Całym sercem angażowała się w swoją pracę, kształcąc uczniów klas od I do III. To bardzo ambitna kobieta. Podnosiła cały czas swoje kwalifikacje, uczyła się języków obcych, a swym zaangażowaniem i podejściem do dzieci zaskarbiła sobie zaufanie wszystkich, którzy ją otaczali.
„Najfajniejsza nauczycielka w całej szkole”– tak wspominali Mariolę jej wychowankowie.
Gorący romans
Mimo urody, inteligencji i dobrego statusu ekonomicznego, Mariola M. była kobietą samotną. Jej los odmienił się w 1997 roku. Wtedy podczas zajęć sportowych w szkole, poznała znanego i bardzo szanowanego biznesmena Jerzego P. – męża i ojca trójki dzieci.
Był on przewodniczącym Rady Rodziców, a jego siedmioletni syn Piotruś uczęszczał do szkoły, w której nauczała Kobieta. Między tą dwójką w jednej chwili wybuchł gorący romans. Mariola zatraciła się w tej relacji bez pamięci. Pochłonięta dotąd pracą nauczycielki, w końcu odnalazła swoje życiowe szczęście – pierwszą prawdziwą miłość.
Ukrywane relacje
Jerzy P., tak jak i Mariola, zaangażował się w to uczucie zapominając o rodzinie. Każdą wolną chwilę poświęcał kochance, obiecując dozgonną miłość i rozwód z małżonką.
Ale prosił o cierpliwość, chcąc podjąć życiowe decyzje w momencie, w którym jego najmłodszy, ukochany syn Piotruś, podrośnie. Mariola była wyrozumiała, nie nalegała, wierząc obietnicom Jerzego – ufała mu bezgranicznie licząc na stabilizację i trwały związek.
Kochankowie ukrywali swój płomienny romans. Wiedziała o nim tylko matka kobiety, która namawiała ją do zerwania znajomości złorzecząc, że ta relacja nie przyniesie niczego dobrego. Mariola nie chciała tego słuchać, a Jerzy wciąż powtarzał, że ją kocha…
Niestety w miejscowości, którą wtedy zamieszkiwało około 10 tysięcy mieszkańców, ciężko było cokolwiek ukryć. Po jakimś czasie ludzie zaczęli plotkować, a „nowiny” te szybko dotarły do rodziny Jerzego.
Mariola otrzymywała głuche telefony oraz listy z pogróżkami.
Na co dzień musiała zmagać się ze złowrogimi spojrzeniami sąsiadów. Jej dobra opinia w pracy także podupadła. Kochanek nie wytrzymał presji. Po 4 latach romansu oznajmił Marioli, że odchodzi – jak tłumaczył dla dobra dzieci.
Depresja
Kobieta przeżyła gigantyczny szok. Nie mogła uwierzyć, że coś, co miało trwać wiecznie, tak po prostu się skończyło. Nie mogła uporać się z tym, że związek, w który była tak mocno zaangażowana, nagle przestał istnieć. Popadła w głęboką depresję.
W ciągu chwili z atrakcyjnej, tryskającej życiem kobiety stała się zaniedbanym, dosłownym „wrakiem człowieka”. Dwukrotnie próbowała odebrać sobie życie, w między czasie błagając Jerzego by do niej wrócił. Były kochanek był obojętny na jej prośby.
W tamtym czasie zależało mu tylko na tym, by odbudować relacje z rodziną. Zrezygnowana kobieta doszła do wniosku, że jedynym powodem, dla którego zostawił ją Jerzy, był jego syn – wówczas 11 letni Piotrek, oczko w głowie mężczyzny.
Morderczy plan
25 kwietnia 2001 roku – dzień, który zapisał się w pamięci mieszkańców Czarnej Białostockiej. Tego dnia Mariola M. przyszła do pracy rano, pomimo że lekcje zaczynała dopiero po południu.
Wcześniej zjawiła się w przychodni u lekarza rodzinnego, uskarżając się na złe samopoczucie.
O godzinie 9:30, nauczycielka zaczepiła dwóch uczniów, nalegając by poszli do klasy, w której odbywały się lekcje plastyki i oznajmili Piotrusiowi P., że w gabinecie lekarskim oczekuje go pielęgniarka. Nieświadomy niczego chłopiec, uczeń IV klasy, udał się prosto do gabinetu. Ku jego zdziwieniu nie zastał tam pielęgniarki, ale Mariolę M.
Zabiła, bo uznała go za przeszkodę
Kilka minut później, dwie nauczycielki przechodzące korytarzem, zauważyły krew wypływającą spod drzwi gabinetu lekarskiego. Ich krzyk postawił na nogi całą szkołę. Pierwszy zjawił się nauczyciel WF-u, który jednym kopnięciem wyważył zamknięte na klucz drzwi. Wtedy z gabinetu wybiegła Mariola M. Wszyscy byli zdezorientowani, przez co nikt jej nie zatrzymał. Dopiero po kilku sekundach nauczyciele dostrzegli makabryczny widok. Na podłodze, w kałuży krwi leżał skulony w kłębek Piotruś. Chłopiec jeszcze żył, jednak nim na miejsce dotarła karetka pogotowia, na pomoc było już za późno.
Zajęcia zostały odwołane, a przed szkołą zgromadzili się przerażeni uczniowie wraz z rodzicami. Ta tragedia wstrząsnęła wszystkimi. Nikt nie mógł uwierzyć w fakt, że najbardziej lubiana i szanowana nauczycielka zabiła ucznia.
Obława
W poszukiwaniach Marioli M. brało udział około 200 policjantów. Ostatecznie kobietę zatrzymano w nocy z 26 na 27 kwietnia 2001 roku. Zatrzymana wpierw ukrywała się na terenie Puszczy Knyszyńskiej, później dotarła do zakonu w Markach pod Warszawą. Stamtąd zadzwoniła do siostry, opowiadając o tym, jak zabiła dziecko kochanka nożem introligatorskim.
Pytała co ma zrobić. Rozważała oddanie się w ręce policji, jak i samobójstwo. Zwierzała się, że nóż dostała w prezencie od Jerzego. Wezwane na miejsce służby doprowadziły Mariolę do aresztu. Zatrzymana przyznała się do winy.
Zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem
Sekcja zwłok małoletniego Piotra wykazała, iż zmarł on na skutek wykrwawienia. Kobieta działając w furii, zadała mu kilkanaście ciosów nożem w głowę i szyję. Dziecko nie miało najmniejszych szans na przeżycie – została uszkodzona tętnica szyjna. Oskarżona podczas procesu twierdziła, że nie chciała zabić, ale porozmawiać: „Działałam w emocjach. Zdenerwował mnie.”– mówiła.
Prokuratura w Białymstoku postawiła kobiecie zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Podczas tymczasowego aresztu, oskarżona została poddana badaniom psychiatrycznym, które wykazały, iż była w pełni poczytalna podczas popełnienia zabójstwa małoletniego Piotra P. Niczemu niewinny chłopiec posłużył jako „narzędzie” zemsty, za czyny nieodpowiedzialnego ojca, męża i kochanka…
Mariola M. została skazana na 25 lat więzienia.
„Ona jeszcze sobie życie ułoży. Zna języki, jest bardzo sprytna. W więzieniu podobno bardzo się stara, żeby jak najszybciej wyjść na warunkowe. Jednak Piotrkowi życia już nikt i nic nie zwróci.
To, co zrobiła było dla wszystkich zaskoczeniem. Nikt by się tego po niej nie spodziewał”– mówił jeden z jej (już dorosłych) podopiecznych.
Jerzy P. stracił wszystko, co najcenniejsze. Oczywiście nikt nie zasługuję na taką karę, a czyn Marioli M. nie podlega dyskusji, ale… Zdrada nie brud, łatwo nie zniknie.