11 listopada 1997 roku w Gdańsku doszło do tragedii, która wstrząsnęła całym miastem. Kamila Szarmach, 7-letnia, rezolutna dziewczynka z ulicy Wspólnej, zniknęła bez śladu po wyjściu z domu do pobliskiego sklepu. Wysłana przez matkę po kiszoną kapustę, Kamila nie wróciła już do domu. Ponad 10 miesięcy później jej ciało znaleziono w rzece Motławie. Zabójca dziewczynki wciąż pozostaje nieuchwytny.
Zaginęła w drodze po zakupy
Kamila była znana w sąsiedztwie jako samodzielne, ufne dziecko. 11 listopada około godziny 11:00 wyruszyła do sklepu, który znajdował się 15 minut spacerem od domu. Gdy nie wróciła po godzinie, jej matka zaczęła się niepokoić. Sklep był tego dnia zamknięty, co sugeruje, że dziewczynka mogła udać się w inne miejsce. Po całym dniu poszukiwań i rozmów z sąsiadami, wieczorem zgłoszono jej zaginięcie na policji.

Rozpaczliwe poszukiwania
W akcję poszukiwawczą zaangażowano policję, straż miejską, straż pożarną i płetwonurków. Przeczesano brzegi Motławy, pobliskie działki oraz opuszczone budynki. Trop prowadził do kładki łączącej Olszynkę z ulicą Łąkową, gdzie świadkowie widzieli dziewczynkę w towarzystwie dwóch mężczyzn. Jeden z nich był krępej budowy ciała, około 30-letni, a drugi – wysoki, szczupły 40-latek z blond włosami do ramion. Sporządzono portrety pamięciowe i rozpowszechniono je w mediach, ale śledztwo utknęło w martwym punkcie.
Makabryczne odkrycie
5 września 1998 roku wędkarz zauważył dryfujące ciało w Motławie, niedaleko miejsca zamieszkania Kamili. Zwłoki były w zaawansowanym stanie rozkładu, a dopiero badania DNA potwierdziły tożsamość dziewczynki. Na jej ciele brakowało butów, majtek i rajstop, co wskazywało na możliwy motyw seksualny zbrodni. Ciało było owinięte materiałem przypominającym zasłonę i skrępowane sznurkiem.

Nieuchwytny sprawca
Mimo intensywnych działań śledczych, sprawcy nie udało się zidentyfikować. Podejrzewano zarówno mężczyzn widzianych na kładce, jak i innych mieszkańców okolicy, ale żaden trop nie doprowadził do rozwiązania sprawy. Policja badała również hipotezy, że dziewczynka mogła być przetrzymywana, a ciało wrzucono do rzeki dopiero po pewnym czasie.
Usłyszałam od strony zarośli za mostem płacz i krzyk: „Nie!”. Głos był bardzo wyraźny i straszny, aż mi ciarki przeszły po plecach- zeznała jedna z mieszkanek

Rozbity dom i porzucone śledztwo
Rodzina Kamili przeżyła tragedię, która odsłoniła także ich własne problemy. Sąsiedzi wspominali o alkoholizmie w domu, co mogło wpływać na bezpieczeństwo dziewczynki. Po jej śmierci doniesienia medialne sugerowały brak odpowiedniej reakcji rodziny, co wywoływało kolejne kontrowersje.
Śledztwo zostało umorzone w maju 1998 roku, ale tragiczne odkrycie we wrześniu skłoniło policję do wznowienia sprawy. Mimo to brak dowodów i ograniczenia technologiczne tamtego czasu uniemożliwiły wykrycie sprawcy.
Nadzieja w Archiwum X
Obecnie nad sprawą pracują specjaliści z gdańskiego Archiwum X, którzy dzięki nowoczesnym technologiom i analizom próbują rozwikłać tę brutalną zbrodnię. Możliwe, że zabójca nadal żyje – być może mieszka w Gdańsku lub uciekł do innego miasta, by uniknąć wykrycia. Każda osoba posiadająca informacje, które mogą pomóc w śledztwie, jest proszona o kontakt z policją.
Echa tragedii
Historia Kamili Szarmach pozostaje jedną z najbardziej poruszających spraw kryminalnych w Polsce. Przypomina ona, jak ważne jest bezpieczeństwo dzieci i czujność społeczna. Dziś sąsiedzi wciąż wspominają 7-letnią dziewczynkę jako wesołą, otwartą i zbyt ufającą ludziom. Jej śmierć jest ostrzeżeniem, ale także wezwaniem do tego, by nigdy nie zaprzestać poszukiwań sprawiedliwości.
Każda zbrodnia, nawet po latach, może znaleźć swój finał. Śledztwo w sprawie Kamili Szarmach nie jest zakończone, a jej oprawca nie może czuć się bezkarny.