Tatrzański trójkąt bermudzki, górskie mamidła, dziwożony…? Tajemnicze zaginięcia w Tatrach i wiele pytań bez odpowiedzi!
Tatrzański trójkąt bermudzki. Tatry (nie)znane i (nie)bezpieczne
Z wysokimi górami kojarzą się nam Alpy, Pireneje, Himalaje. W Polsce najwyżej można się znaleźć 2499 m n.p.m. W porównaniu z cztero-, pięcio-, ośmiotysięcznikami nasze Rysy jawią się jako śmiesznie niskie. Gdy dodatkowo pomyślimy o tłumach odwiedzających corocznie Tatry, o dobrze oznaczonych szlakach i działaniu GOPR-u, wyprawy w góry mogą wydać się nam dziecinnie bezpieczne. Jednak nie zawsze takie są. Lasy mogłyby wiele powiedzieć nam o skrywanych przez siebie tajemnicach, zaginięciach i ludzkich kościach. Jan Krzysztof, naczelnik TOPR-u, mówi:
„Zazwyczaj po zimie udaje się natrafić na szczątki. Czasem znajdujemy szczątki, przy których nie ma żadnych dokumentów. Nie mamy informacji, czy udaje się je później zidentyfikować.”
„Myślę, że co najmniej kilka osób nie zostało odnalezionych na przestrzeni naszej 110-letniej działalności (nie wiemy również, czy wszystkie zaginęły ostatecznie w Tatrach), ale też kilku znalezionych ciał nie udało się zidentyfikować.”
Niewyjaśnione zaginięcia tatrzański
Dziś przypominamy najbardziej tajemnicze zaginięcia w Tatrach. Poszukiwanych osób albo nigdy nie znaleziono, albo znaleziono martwe ciała.
Rozpłynął się w powietrzu Tatrzański
Rok 1894. Władysław Białkowski (42 l.) wyrusza w góry w okolice Giewontu, na szlak cieszący się dużą popularnością. Kto był na Giewoncie, ten pewnie wie, że nie brakuje tam ludzi. Mimo to mężczyzna ginie bez śladu. Jego ciało nigdy nie zostanie odnalezione. To pierwszy znany nam przypadek zaginięcia w Tatrach.
Ciało odnalezione po latach przy głównym szlaku
Rok 1909. Profesor Ernest Weiss jest wspinaczem, znawcą i miłośnikiem Tatr. Zna te góry jak własną kieszeń. Pewnego czerwcowego dnia wybiera się na Rysy, ale nie wraca. Poszukiwania nie przynoszą rezultatów. Po czterech latach, jakby nigdy nic, jego ciało pojawia się przy trasie z Popradzkiego Stawu na Rysy. Jak to możliwe, że taternicy, wielokrotnie przeszukując okolice, nie znaleźli zwłok w tak oczywistym miejscu? Skąd się tam wzięły?
Odłączył się od grupy dla „chwili prywatności”
Rok 1921. Karol Kozak, praski radca, korzysta ze świeżego powietrza tatrzańskich lasów razem z córką, synem i przyjacielem. Wyruszają na Rysy ze schroniska nad Popradzkim Stawem. Nagle mężczyzna oznajmia, że musi iść za potrzebą i odłącza się od reszty. Bliscy czekają na niego, w końcu zaczynają się martwić. Mężczyzna nie odpowiada na wołania. Zaczynają się poszukiwania – bezskuteczne. Przecież nie mógł odejść daleko… Ówczesne media opisują sprawę jako beznadziejną.
Jesienią następnego roku górale szukają w lesie korzenia litworu stosowanego w zielarstwie. Zamiast niego znajdują szczątki Karola Kozaka pod Wołowcem Mięguszowieckim, miejscu wielokrotnie sprawdzanym przez ratowników. Kolejne tragiczne zaginięcie i odnalezienie ciała, które wygląda, jakby tatrzańska ziemia nagle postanowiła ujawnić skrywane w sobie zwłoki…
Siedział w nienaturalnej pozycji. Martwy
Rok 1928. Romuald Dowgiałłowicz z Warszawy i Lola Hirszówna z Krakowa wyruszają razem ze schroniska Tery’ego (położonego na Słowacji) na Lodowy Szczyt. W schronisku mówią, że wybierają się w dwóch różnych kierunkach. Kilka dni później znaleziono Dowgiałłowicza martwego. Ciało znajduje się w dziwnej, półleżącej pozycji. Mężczyzna nie ma żadnych obrażeń.
Po odnalezieniu zwłok mężczyzny TOPR we współpracy z czeską żandarmerią i czeskim pogotowiem ratunkowym wszczyna energiczne poszukiwania Hirszówny. Ratownicy przeszukują wszystkie żleby zbocza i Dolinę Jaworową, ale nie znajdują żadnego śladu zaginionej. Szczątki kobiety odkryto prawie trzydzieści lat później, w 1957 roku, pod Małym Lodowym Szczytem. Co się wydarzyło, że obydwoje zginęli, a och ciała odnaleziono w dwóch różnych miejscach?
Porwało ich UFO
Rok 1981. Justyna i Piotr są 20-letnimi studentami. W marcu wybierają się w góry, aby odstresować się po zimowej sesji egzaminacyjnej. Giną gdzieś w okolicach Doliny Kościeliskiej. Gdy poszukiwania nie dają rezultatów, o pomoc poproszeni zostają jasnowidze. Dwóch z nich zgadza się, że studentów porwało UFO. Nie ma w tym wbrew pozorom nic nadzwyczajnego – doniesienia o wizytach kosmitów w tatrzańskich stronach podczas zimnej wojny sporadycznie się zdarzały.
Inne teorie na temat zaginięcia młodych ludzi głoszą, że padli ofiarą kłusowników, przemytników lub służb specjalnych, przez swoją działalność opozycyjną. Jakby nie było, Justyna i Piotr nigdy się nie znaleźli.
Miała być w Krakowie ze znajomymi… Znaleziona w górskim potoku
Rok 2010. Ula Olszowska ma 24 lata, jest zapalonym wędrowcem, uwielbia góry. Jako fotoreporterka „Gazety Krakowskiej” wszędzie nosi ze sobą aparat. Wychodzi z domu 28 lipca. Mówi, że idzie spotkać się ze znajomymi na Rynku w Krakowie. Dziewczyna miała wrócić do domu tego samego dnia po południu. Nie odbiera telefonu. Ojciec Uli zgłasza zaginięcie. Dopiero 15 września ratownicy TOPR znajdują ciało dziewczyny w… potoku Roztoka, niedaleko wodospadu Siklawa. Kilka dni wcześniej turyści znaleźli przy nim plecak górski z dokumentami należącymi do Uli.
Ciało ma nietypowe obrażenia, które mogłyby wskazywać na ciągnięcie zwłok po ziemi. Sekcja zwłok wyklucza upadek z wysokości. Przy rzeczach Uli znaleziono nienależące do niej przedmioty: niebieską czapkę i górski kij. Policja odbiera także anonimowy telefon, w którym potencjalny świadek zeznaje, że w dniu zaginięcia w pobliżu wodospadu widział mężczyznę w towarzystwie osoby podobnej do Uli i słyszał krzyki. Samobójstwo, nieszczęśliwy wypadek czy morderstwo? Tajemnica śmierci Uli do tej pory nie została wyjaśniona.
Zaginęła w 2020 roku
Rok 2020. Joanna Felczak (40 l.) przyjeżdża do Zakopanego 19 września, dzień później wychodzi z pensjonatu w góry. Około południa rejestruje ją monitoring schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej – to ostatni pewny ślad kobiety. Joanna ma 176 cm wzrostu, szczupłą budowę ciała, krótkie blond włosy. W dniu zaginięcia ubrała ciemne legginsy, granatową koszulkę, niebieską bluzę i sportowe buty.
W akcję angażuje się osiemnastu ratowników TOPR-u i trzy psy. Grupy poszukiwawczo-ratownicze z Podhala, Knurowa i Myślenic przeczesują teren. Obserwowano okolice także z wojskowego śmigłowca. Pomimo intensywnych poszukiwań nie udało się od razu odnaleźć zaginionej kobiety. Dopiero po jakimś czasie znaleziono rzeczy i elementy ubrania należące do Joanny Felczak. W 2021 roku Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe poinformowało, że odnaleziono ludzkie szczątki, portfel z dokumentami oraz telefon należący do zaginionej. Badania DNA potwierdziły, że ciało należy do zaginionej Joanny.
Góralskie, tatrzańskie legendy i przesądy
Kazimierz Gąsienica Byrcyn, przewodnik i długoletni ratownik TOPR-u, mówi:
„Coś rzeczywiście jest w tych naszych górach. Są miejsca w Tatrach, gdzie wodzi człowieka, miejsca o złej sławie. Są też, zapisane w księdze wyjść pogotowia, dziwne historie, do dziś niewyjaśnione, tajemnicze śmierci i zniknięcia, które na próżno człowiek by chciał tak na chłopski rozum wyjaśnić”
Górale potwierdzają:
„Na Czerwonych Wierchach coś człowieka ciągnie w przepaść, na Iwaniackiej Przełęczy wodzi po ścieżce i nie chce wypuścić do świata, na Gołym Wierchu straszy”
Okoliczni mieszkańcy rozumieją, że w Tatrach jest coś szczególnego i niepojętego. Niewyjaśnione zaginięcia i wypadki obrastają legendami i przesądami, które sięgają setek lat. To ciekawe, że dla wielu spraw nadal nie potrafimy znaleźć rozsądniejszych rozwiązań… Jak tłumaczono sobie tajemnicze zaginięcia?
Widmo Brockenu
Widmo Brockenu, inaczej mamidło górskie, opisał już w 1780 roku Johann Esaias Silberschlag. Nazwa wywodzi się od szczytu Brocken, gdzie zjawisko zostało zaobserwowane po raz pierwszy.
Jeśli obserwator ma przed sobą mgłę lub chmury, na których może obserwować swój własny cień, mamy do czynienia z mamidłem górskim. W polskim taternictwie od 1925 roku przyjął się rozpowszechniony przez Jana Alfreda Szczepańskiego przesąd, że jeśli ktoś raz zobaczy widmo Brockenu, umrze w górach. Natomiast trzykrotne ujrzenie mamidła odczynia urok i zapewnia wieczne bezpieczeństwo w górach.
Mamidło górskie jest rzadkim zjawiskiem – niektórzy miłośnicy gór marzą, żeby je zobaczyć, pomimo mrocznego przesądu, który się z nim wiąże.
Dziwożona
Dziwożona (inaczej mamona lub runa) to boginka ze słowiańskich wierzeń. Jej imię to połączenie słów „dziwa” i „żona”, czyli „dzika kobieta”. Paskudna, szkaradna wiedźma o skołtunionych włosach i długich piersiach. Te złośliwe czarownice mieszkają w lasach, zaroślach nad wodami, a także w skalnych i podziemnych kryjówkach górskich. Dziwożona ma upodobanie w porywaniu dzieci i młodych dziewcząt, a także górskich wędrowców.
Choć mityczne historie nie wydają się nam dziś zbyt prawdopodobne, wyjaśnienie tajemnicy, choćby za pomocą baśni i legend, może być bardzo kuszące.
Bezpieczna wędrówka
Zaginięcia w górach najczęściej mają miejsce w okresie jesienno-zimowym, gdy spadnie śnieg. Szlaki są wtedy mniej uczęszczane, często oblodzone, poza tym szybciej robi się ciemno. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, źle obrany szlak, niedostateczny sprzęt, niewystarczająca kondycja, aby doszło do tragedii. Zimowe wypady w góry mogą być wspaniałym doświadczeniem, jeśli jesteśmy świadomi swoich możliwości i ostrożnie obieramy szlaki – niektóre mogą okazać się trudne i niebezpieczne nawet dla doświadczonych taterników. Warto mieć także z sobą towarzysza podróży, który będzie w stanie nas asekurować (albo przegonić natrętną Dziwożonę).
Autor: ZPL
Źródła: tatrzański. Tatrzański. 1 Tatrzański
https://tatromaniak.pl/tag/zaginiecie/
https://plus.gazetakrakowska.pl/smierc-w-tatrach-ula-olszowska-zostala-zamordowana/ar/c1-14852963
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Może zainteresować Cię również: To miała być szczęśliwa rodzina, lecz los napisał dla nich inny scenariusz (zaginieniprzedlaty.com)
Polecam książkę “Projekt Tatry”, Kraków 2002 autorstwa R. Leśniakiewicza.