Społeczeństwo rumuńskie do 2000 roku liczyło będzie 25 milionów obywateli, ponieważ taki plan ustalił Komunistyczny dyrektor Nicolae Ceauşescu. Dekret numer 770 pozbawił życia ponad dziesięć tysięcy kobiet, natomiast dwa miliony dzieci skazał na traumatyczne dzieciństwo.
1 października 1966 roku Ceauşescu ogłosił radykalną nowelizację prawa aborcyjnego. W związku z tym, prawo do aborcji przysługiwało jedynie kobietom zgwałconym, będących w związku kazirodczym lub kobietom po 45 roku życia, która miały już minimum 4 dzieci. Istotnie, za złamanie prawa kobiecie groził rok pozbawienia wolności, a lekarzowi za wykonanie zabiegu aż 5. Dekret zakładał także całkowity zakaz antykoncepcji. Ze sprzedaży wycofano prezerwatywy. W związku z tym, zdesperowane kobiety dokonywały aborcji różnymi metodami. Prawdopodobnie w wyniku wadliwego zabiegu śmierć poniosło aż 12 tysięcy Rumunek.
Dodatkowo dyktator zdecydował, aby rodziny, które nie posiadają co najmniej czwórki dzieci płaciły najwyższe podatki. Bezsprzecznie, dla wielu rodzin był to wyrok ubóstwa.
Ceauşescu namawiał rodziców by niemożni wychowania, oddawali swoje dzieci do domów dziecka. Z tej racji wyszczególniono trzy typy placówek. Pierwsze były dla dzieci zdrowych, cechowały się najlepszymi warunkami bytowymi, były dobrze wyposażone i wspierane finansowo ze strony państwa. Drugie były dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu umiarkowanym oraz dla chorych noworodków, które po wyleczeniu miały trafić do ,,pierwszego typu”. Ostatni typ zakładał przyjmowanie dzieci z poważnymi chorobami, ciężkim upośledzeniem oraz rozległymi wadami genetycznymi. Dzieci z trzeciego typu mieszkały w tragicznych warunkach. Często na ośrodki prowizorycznie przerabiano powojenne pustostany. W budynkach brakowało instalacji elektrycznej, nie było dostatecznej ilości mebli. Na 30 dzieci przypadał jeden opiekun. Wychowankowie byli bici, głodzeni i przywiązywani do łóżek. Placówki nie posiadały także toalet, więc dzieci zostawały zmuszone do załatwiania potrzeb fizjologicznych w pomieszczeniach, w których przebywali. Brak środków sanitarnych i higienicznych przynosił swoje żniwo. Z racji korzystania ze starych igieł wiele wychowanków zarażonych zostało wirusem AIDS.
Koniec koszmaru
Świat o tym okrutnym procederze dowiedział się dopiero po obaleniu dyktatora. Pomógł w tym między innymi Frank Fournier, którzy odwiedzał i fotografował wiele takich sierocińców.
Zachowane dokumenty mówią, że do lat 90., przez rumuńskie domy dziecka przewinęło się ponad 2 miliony dzieci.
Dekret dyktatora do dziś zostawia po sobie ślad. Dzieci ze sierocińca, które dziś są już dorosłymi ludźmi, zostali bez pomocy państwa. Z tej racji w większości trwają w kryzysie bezdomności walcząc każdego dnia z wieloma uzależnieniami.
Źródła: Ciekawostki historyczne, Historia jednej fotografii, The Guardian
“Szalony”, czyli nie pozbawiający życia tysięcy dzieci w łonach matek. Cóż za komunistyczne myślenie 🙂