Blog
Zaginieni Przed Laty

Robert Berchtold: mistrz manipulacji – jak do tego doszło?

Sprawę rodziny Broberg można uznać za bardzo dziwną, wręcz obrzydliwą. Sąsiad-manipulator, Robert Berchtold, latami rozkładał relacje rodzinne, aby wykorzystywać jedną z córek, Jen.

Obsesja Roberta Berchtolda na punkcie Jen Broberg może nie byłaby tak tragiczna w skutkach, gdyby nie jego niesamowita umiejętność manipulacji. Pytanie “jak do tego doszło?” przewija się w tym tekście nieustannie.

 

Sielska okolica

Miejscowość Pocatello była jak raj na ziemi dla rodzin z małymi dziećmi. Nikt nie zamykał drzwi, wszyscy się znali, chodzili do Kościoła Dni Ostatnich. Choć matka, Mary Ann, nie pracowała i zajmowała się domem, ojciec, Bob, był w stanie utrzymać całą pięcioosobową rodzinę – prowadził małą kwiaciarnię.

 

Rodzina Brobergów: po lewej Mary Ann, u góry Jan i Karen, na dole Susan i po prawej Bob

 

Roberta Berchtolda i jego rodzinę Mary Ann poznała w kościele. Zafascynowana otwartością i przyjaznością rodziny Berchtoldów opowiadała mężowi o nowych znajomych. Po paru dniach od poznania się rodzin, Bob znalazł na swojej wycieraczce kosz owoców z karteczką “Uwielbiamy was. Berchtoldowie“. Wkrótce zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, a szczególnie Robert, który był nazywany “przyjacielem rodziny“.

Sympatia jaką okazywał szczególnie ich córce Jan, zwróciła uwagę Boba i Mary Ann, ale nie na tyle, by zerwać znajomość. Nadal jeździli na biwaki, spędzali razem wieczory na grach i rozmowach. W tym czasie Robert nazywał Jan “laleczką”. W późniejszych zeznaniach o Jan będzie mówił “była dziewczynką, której szukałem“.

Któregoś ranka na biwaku pod gołym niebem Jen obudziła się z opuszczonymi do kostek majtkami. Robert powiedział wówczas, że bardzo się w nocy wierciła i pewnie dlatego “się zsunęły“.

 

Wycieczka do stadniny

17 października 1974 w domu Brobergów rozdzwonił się telefon. Robert Berchtold w rozmowie z Mary Ann poinformował, że chciałby zabrać Jan do stadniny koni. Jedynym zmartwieniem matki było wówczas tylko to, że córka nie zdąży odrobić lekcji na jutro. “Troskliwy” sąsiad podał dziewczynce tabletki “na alergię”, które były w rzeczywistości silnymi lekami uspokajającymi i nasennymi.

Czwartkowa wycieczka niepokojąco się przedłużała, ale rodzice nie powiadomili policji przez wiele godzin. Nie zrobili tego nawet, gdy do ich domu przyszła żona Roberta, wyrażając swoje zaniepokojenie. W sobotę w końcu zadzwonili, ale biuro FBI było nieczynne w weekend. Automatyczna sekretarka poinstruowała, by dzwonić do Butte w Montanie. Matka jednak uznała kilkudniową nieobecność córki za niewystarczającą, by niepokoić tak ważne biuro FBI z tak “błahego powodu”. Policję powiadomili dopiero we wtorek.

– Robert Berchtold był bliskim przyjacielem. Był miejscowym biznesmenem, należał do Kościoła Dni Ostatnich, był filarem wspólnoty. Miał sporo przyjaciół. Nikt nie podejrzewał go o złe intencje – opisuje porywacza w dokumencie Abducted in Plain Sight agent FBI Pete Welsh

Tymczasem otumaniona lekami Jan, słuchała zapisanych na taśmie magnetofonowych informacji i instrukcji.

 

Robert Berchtold z Jan na letnim wyjeździe

 

Zniszczyć małżeństwo

Trudniej zaatakować człowieka, który uwikłał nas w sieć zależności, poczucia winy i tajemnic. Ta metoda sprawdziła się w przypadku Mary Ann i Boba.

Robert był człowiekiem z charyzmą, wygadanym, uroczym. Nieustannie komplementował i dotykał Mary Ann. Zamiast wierności mężowi, wybrała słodkie słówka od sąsiada. Zapatrzona w charyzmatycznego Roberta nie podejrzewała go jakiekolwiek złe intencje.

Bob dał się w ciągnąć w jeszcze dziwniejszą sprawę. Któregoś dnia Robert podjechał pod kwiaciarnię i wyciągnął Boba na rozmowę w aucie. Odjechali w ustronne miejsce i tam Robert zwierzył się z rzekomych problemów łóżkowych z żoną. Po paru minutach wypalił:

– Potrzebuję seksu. Ulżyłbyś mi?

O dziwo, Bob zaspokoił Roberta ręką. W późniejszych zeznaniach Berchtold opowiadał:

– Nawiązałem homoseksualną więź z jej ojcem, by się zbliżyć do Jan.

 

Kamper

Jen była przetrzymywana w kamperze kilka tygodni. Przywiązana pasami do łóżka słuchała nagrania z magnetofonu. Zmodyfikowany głos przekazał, że jest pół kosmitką-pół człowiekiem i jej misją jest zajść w ciążę z Robertem. Miała tym samym uratować świat od zagłady. Gdyby zrezygnowała z “misji” następna w kolejce była jej siostra, Susan.

W tym czasie na siedzeniu kierowcy leżał pobity Robert, który zaaranżował napad przez kosmitów. Powiedział, że na drodze do stadniny zobaczył snop światła, a samochód zaczął się trząść i wibrować.

Jan uwierzyła w historię i “zgodziła się” urodzić dziecko porywaczowi. W tym kamperze po raz pierwszy zgwałcił Jen, jednak nie przebił błony dziewiczej.

Po kilku tygodniach od porwania, Robert zadzwonił do swojego brata i polecił:

– Niech Mary Ann zezwoli na piśmie, że mogę wrócić do Stanów i wziąć ślub z Jen. Zrobiliśmy to w Meksyku, ale nie mamy legalizacji w USA.

W Meksyku można wziąć ślub od 12 roku życia. Brat zadzwonił więc do matki dziewczynki i przekazał szokujące “instrukcje” od porywacza. Matka się nie zgodziła. Zamiast tego FBI założyło podsłuch na telefonie brata, a ten wyciągnął z niego informację o miejscu pobytu Roberta i Jan. Meksykańska policja zaaresztowała oboje i umieściła w więzieniu. Wówczas porywacz przekupił strażnika więziennego, aby umożliwił mu rozmowę z Jen. Podał jej wersję, jakiej mają się trzymać – zabrał ją tylko na wakacje, ani słowa o stosunku, kosmitach i misji.

Gdy do Meksyku dotarli Bob i Mary Ann aby odebrać córkę, Jan martwiła się głównie o swojego oprawcę. Robert został aresztowany, a dziewczynka trafiła do lekarza na badanie. Ten nie znalazł śladów wykorzystywania seksualnego. Rodzicom ulżyło.

 

Nowe życie?

Jen nie była już tą samą osobą. Myślała tylko o kontynuacji misji. Nieustannie zaprzeczała jakoby została porwana, opowiadała, jak dobrze bawiła się na wakacjach.

– Mentalnie i emocjonalnie odseparowałam się od rodziny, bo wiedziałam, że nie ukończyłam misji. Wiedziałam, że to nie koniec. – opowiada Jan

Agent FBI, Pete Welsh, był chyba jedyną trzeźwo myślącą osobą w tej historii. Zabronił Brobergom kontaktowania się z rodziną Bertchtoldów. Niestety, nie posłuchali.

W wigilię 1974 roku, żona Roberta, Gail, przyszła porozmawiać z Bobem. Zażądała wycofania zarzutów dla siedzącego w areszcie porywacza i zagroziła ujawnieniem informacji o wspólnym praniu pieniędzy Boba i Roberta. Rodzice Jen ugięli się i podpisali wszystkie wymagane do uwolnienia Roberta dokumenty.

Agent FBI był wściekły:

– Kryli własną skórę, a nie dziecko. Wstyd.

Wobec braku świadków i zeznań, sąd musiał zwolnić Roberta z aresztu. Ten wyjechał do Ogden, w stanie Utah, gdzie zajął się sprzedażą samochodów w komisie swojego brata. Tam również używał swoich manipulatorskich talentów:

– Sprzedałby piasek na pustyni – wspomina brat

Na weekendy wracał do domu, uczestniczył w niedzielnej mszy. Od parafian otrzymywał wyrazy współczucia, poklepywali go plecach.

 

Kontynuacja misji

Pewnej nocy Jen obudziło nagranie z magnetofonu. Przy jej łóżku był Robert Berchtold, oczekując dalszego wykonywania poleceń. Dostawała później miłosne listy, a także sama je wysyłała. Swojej matce mówiła, że chce się wyjść za niego za mąż i mieć z nim dzieci.

Wiosną 1975 roku Robert zamęczał telefonami Mary Ann, która nie rozumiała dlaczego ożenił się z jej 12-letnią wówczas córką. Mężczyzna namówił ją na rozmowę w cztery oczy w jego kamperze w celu rzekomego wyjaśnienia. Tam znowu zaczął adorować kobietę, namawiać ją do rozwodu i wspólnego zamieszkania. Rozmowa zakończyła się seksem.

Robert poinformował Boba o romansie z jego żoną telefonicznie. Małżeństwo zaczęło się rozpadać, ale kobieta była zaangażowana w związek z porywaczem swojej córki jeszcze przez osiem miesięcy. W tym czasie Robert dwukrotnie spędził noc sam na sam z Jen i wykorzystywał ją seksualnie. Bob wniósł o rozwód i wyprowadzkę żony z domu. W sporze małżonków oliwy do ognia dolewał Robert, który wydzwaniał do Mary Ann.

– Jeśli zostawisz Boba, znajdę ci mieszkanie, zaczniesz nowe życie, będziesz szczęśliwa. On cię nie chce. Wyrzucił cię. Jeśli znajdziesz adwokata i go oskarżysz odzyskasz dzieci. Bob jest homoseksualistą. 

Ostatecznie Mary Ann poszła po rozum do głowy, przeprosiła męża i wybaczyli sobie.

 

Proces

W czerwcu 1976 roku, 20 miesięcy po uprowadzeniu, powrócił temat procesu Roberta. Ostatecznie podpisał ugodę. Sędzia skazał go na 5 lat, skracając wyrok do 45 dni. Opuścił Pocatello i kupił park rozrywki w Jackson Hole, w stanie Wyoming.

Jan bardzo chciała tam pracować. Błagała, płakała, krzyczała, kłóciła się z rodziną, ale ojciec kategorycznie nie zgadzał się na wyjazd. Wtedy znów zadzwonił Robert i powiedział, że Jan jest tak zdeterminowana, że i tak do niego przyjedzie. Matka wysłała nastolatkę samolotem do Jackson Hole. Przez dwa tygodnie spędzone w kamperze wciąż uprawiali seks, ale w końcu wróciła do domu. Robert nie przestawał męczyć rodzinę telefonami.

Któregoś sierpniowego poranka na łóżku Jan znaleziono list – uciekła do swojego porywacza. Bob i Mary Ann poinformowali sąsiadów, że pojechała do dziadków, a policję powiadomili dopiero po dwóch tygodniach. Po trzech tygodniach nieobecności dziewczynki, Robert został wezwany do odbycia wyroku. Za dobre sprawowanie odsiedział jednak raptem 10 dni.

Przeniósł się do Salt Lake City, ale nie było z nim Jan. Po 90 dniach agenci FBI zaczaili się pod kamperem Roberta. W środku miał mnóstwo zdjęć nastolatki, pojazd wyglądał jak miejsce kultu. Nadal nie było jednak znane miejsce pobytu dziewczynki.

11 listopada 1976 roku agenci śledzili Roberta, gdy ten udał się do budki telefonicznej, gdzie rozmawiał przez kilka minut. Jak się później okazało, z dyrekcją katolickiej szkoły dla dziewcząt w Pasadenie. Zapisał tam Jan pod zmienionym nazwiskiem z zastrzeżeniem, że nie mogą nikomu ujawniać jej personaliów. Siebie przedstawił jako agenta CIA, któremu zagraża niebezpieczeństwo. W internacie na weekendy odwiedzał ją Robert i nikt nie wnikał w to, jak spędzają czas. Na szczęście FBI po czterech miesiącach dotarło do nastolatki i aresztowało porywacza. Dziewczynkę odwieźli do domu, jednak rodzina nie poznawała radosnej niegdyś Jan, była zdystansowana, bez uczuć.

 

Zemsta

Po miesiącu od drugiego aresztowania spłonęła kwiaciarnia Boba. Porywacz zapłacił dwóm współwięźniom, aby podłożyli ogień. W sądzie Robert Berchtold został uniewinniony – biegli uznali, że jest chory psychicznie.

Przez kolejne lata Jen nie mogła pozbyć się natrętnych myśli o “misji” i Robercie. Gdy razem z matką napisały książkę ze wspomnieniami, porywacz oskarżył je o pomówienia. Udzielał wywiadów, w których twierdził, że miał pełną zgodę na współżycie z Jen w zamian za seks z jej rodzicami. Rozklejał szkalujące ulotki w ich rodzinnym mieście. Uprzykrzał życie rodzinie na wszystkie sposoby, aż Mary Ann wniosła oskarżenie o stalking.

Na sali sądowej, gdy Jen zobaczyła Roberta ponownie po tylu latach, wytrzymała tylko pięć minut. Zaczęła się trząść i płakać. Porywacz spokojnie podważał jej wersję o kosmitach, próbując ją ośmieszyć. Niestety, tę samą historię podało pięć innych ofiar pedofila. Ostatecznie, Robert Berchtold usłyszał wyrok więzienia, ale popełnił samobójstwo zanim odsiedział choć jeden dzień.

 

– Nie wiem jak mogliśmy być tak łatwowierni, kiedy było tak wiele flag ostrzegawczych – powiedział w dokumencie Abducted in Plain Sight Bob Broberg.

 

Aktualne zdjęcie rodziny Brobergów

Autor: Paulina K.

źródło:

Abducted in Plain Sight, dostępna na platformie Netflix

https://www.vanityfair.com/hollywood/2019/02/abducted-in-plain-sight-netflix-jan-broberg

UDOSTĘPNIJ:

PRZECZYTAJ TAKŻE:

1 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapraszamy do współpracy!

Oferujemy możliwość umieszczenia reklamy na stronie głównej oraz w każdym artykule. Dodatkowo posiadamy możliwość publikacji artykułów sponsorowanych i reklamowych.

Zapraszamy do kontaktu w celu ustalenia szczegółów.

it-agencja.pl