Joanna Gibner zaginęła 13 września 1996 roku. Prawdopodobnie tego dnia kobieta pokłóciła się ze swoim mężem- Markiem W. Później zniknęła bez śladu. Jej poszukiwania trwały przez wiele lat. Dziś wiemy, że dziewczyna została zamordowana przez męża, a jej ciało trafiło do jeziora Dywickiego.
Młoda kobieta
Joanna Gibner urodziła się 25 czerwca 1973 roku. Była jedynym dzieckiem Pani Danuty. Wychowywała się bez ojca, który zmarł gdy Asia miała 6 lat. Matka była dla dziewczynki całym światem. Gdy mama Asi miała 29 lat poznała Jacka. Kobieta chciała stworzyć córce pełną rodzinę i ponownie wyszła za mąż. Mężczyzna dużo pił i nie przepadał za przybraną córką. W związku z tym, para często się kłóciła. Asia zaczęła się wtedy buntować. Bez wątpienia, przechodziła trudny okres w swoim życiu. Skończyła liceum. Szybko poszła do pracy, gdyż chciała być niezależna- pracowała w kilku miejscach. Dorabiała w domu handlowym. Marzyła, by pewnego dnia zostać dziennikarką. Asia nie miała szczęścia w miłości. Była bardzo wrażliwa, w związku z tym mocno przeżywała swoje problemy.
Burzliwy związek
W maju 1996 roku Joanna poznała Marka W. Mężczyzna był samodzielny, miał własny samochód. Asia wiązała z nim nadzieję na lepsze życie. Po trzech miesiącach znajomości para postanowiła się pobrać. Ona miała 23 lata, a on 21 lat. Zamieszkali w Olsztynie. Niestety, młodzi nie pasowali do siebie. Do spięcia pomiędzy nimi doszło już podczas wesela, kiedy weselnikom uderzył do głowy wypity wcześniej alkohol.
Krótko po ślubie Joanna przyjechała do matki. Skarżyła się, że Marek W. próbował ją dusić. W związku z tym, zaczęła się go bać i chciała się z nim rozwieść. Wtedy jednak przepadła bez śladu. Pani Danuta dowiedziała się o zaginięciu córki od zięcia. Kobieta przebywała wówczas w szpitalu. Mężczyzna powiedział, że Asia nie wróciła na noc do domu. Od tamtej chwili Pani Danuta cały czas czuła, że musiało stać się coś złego. Pomyślała, że Marek W. skrzywdził jej córkę. Bliscy zgłosili zaginiecie młodej kobiety na policję.
Wiele hipotez
13 września 1996 roku Joanna Gibner przepadła bez śladu. W tej sprawie nakreślono wiele hipotez. Według jednej z nich, kobieta po raz kolejny kłóciła się z mężem. Około godziny piętnastej wyszła z domu. Tak twierdził jej mąż- Marek W. Nie ma jednak żadnego świadka, który może to potwierdzić. Kolejną hipotezą był jej wyjazd nad morze albo za granicę. Bez wątpienia, pojawiły się także przypuszczenia, że zaginiona nie żyje.
Poszukiwania
Policji nie udało się znaleźć żadnych dowodów na to, że doszło do morderstwa. Mijały dni, tygodnie, miesiące, lecz nadal nie udało się odnaleźć zaginionej Joanny. Marek W. publikował ogłoszenia z apelem- Błagał żonę, by wróciła. Mężczyzna wystąpił nawet w telewizji. Od początku jego zachowanie wyglądało podejrzanie, jednak nikt nie przypuszczał, że skrywa on mrożącą krew w żyłach tajemnicę.
Cisza
Joanna Gibner przepadała jak kamień w wodę. Jej matka była pewna, że jej córce stało się coś złego. Każdego dnia walczyła, by odnaleźć córkę. Pragnęła dowiedzieć się, gdzie jest jej jedyne i ukochane dziecko. Zaginięcie młodej Asi pozostawało wielką tajemnicą przez 7 lat. W tym czasie Marek W. znalazł sobie kolejną kobietą. Zapomniał o zaginionej żonie i nie angażował się w jej poszukiwania. Zaczął nowy etap w swoim życiu.
Okrutna prawda
Prawda wyszła na jaw we wrześniu 2003 roku. Nowa Konkubina Marka W. niespodziewanie zgłosiła się na policję i postanowiła przerwać zmowę milczenia. Zeznała, że podczas kłótni Marek W. zagroził, że zrobi jej to samo, co zrobił ze swoją żoną. Joanna Gibner została zamordowana.
Zeznania Marka W.
Mężczyzna przyznał się śledczym do zbrodni i bardzo szczegółowo opisał, co zrobił z żoną. Marek W. podczas kłótni rzucił kobietę na łóżko, usiadł na niej, a następnie zacisnął ręce na szyi Asi i ją dusił. Dziewczyna próbowała się bronić. Mąż ściskał jej szyję do momentu gdy poczuł, że Asia przestała się bronić. Usiadł na łóżku, a następnie umieścił jej ciało w wersalce. Przez kilka dni leżało ono w garażu. Zdecydował, że musi zatuszować zbrodnię i pozbyć się ciała.
Zwłoki Asi spakował do dużej torby, a ponieważ nogi się nie mieściły, połamał je i położył na klatce piersiowej. Na koniec wyniósł torbę z domu i wywiózł. Obciążył ją złomem lub gruzem, a następnie wypłynął pontonem na jeziora Dywickie i porzucił zwłoki żony. W sprawę był zamieszany jego brat, który ściągnął Marka W. po lince. Następnie mężczyźni spuścili powietrze z pontonu, zapakowali go do auta i pojechali na piwo.
Kolejne poszukiwania
Jezioro Dywickie zostało dwukrotnie przeszukane przez płetwonurków. Kilkadziesiąt osób usiłowało odnaleźć zwłoki Joanny- bezskutecznie. Mimo to, Marka W. skazano za zabójstwo na 15 lat pozbawienia wolności. Był to pierwszy poszlakowy proces w historii Polski. We wrześniu 2018 roku, po odbyciu kary, Marek W. wyszedł na wolność. Pół roku później niespodziewanie zmarł. Ciała Joanny nadal nie odnaleziono.
Przełom w sprawie
Po 24 latach nastąpił przełom. W sprawę zaangażował się płetwonurek Marcel Korkuś. To właśnie on znalazł w rzece ciało Kacperka z Nowogrodźca. 27 maja 2020 roku wyłowił z jeziora torbę, w której były szczątki Joasi. Pani Danuta mogła godnie pochować swoją córkę. Niestety to, co wydarzyło się w jej życiu pozostaje koszmarem, o którym nie da się zapomnieć. Morderca odebrał jej wszystko… Odebrał ukochaną Joasię.
Pomoc Fundacji na Tropie
Bez wapienia, w rozwiązaniu sprawy zaginięcia Joanny Gibner, kluczową rolę odegrała Fundacja na Tropie i związany z nią Janusz Szostak. To właśnie ci ludzie poświęcili kilka lat na poszukiwania kobiety. Co więcej, samodzielnie przeprowadzili zbiórkę pieniędzy, z której środki zostały przeznaczone na finansowanie akcji poszukiwawczej, m.in wynajęcie nurka. Gdyby nie ich bezinteresowna pomoc i szczere zaangażowanie, prawdopodobnie wciąż nikt nie odnalazłby ciała Joanny. O pracy, jaką wykonała Fundacja w tej sprawie, mogą państwo przeczytać tutaj.
Źródło:
1. Zabójca już nie żyje. Ciała 23-latki nigdy nie odnaleziono – Interwencja (polsatnews.pl)