26 listopada 1999 roku Sylwia Iszczyłowicz zaginęła bez śladu. Miała wtedy zaledwie 9 lat. Intensywne poszukiwania nie przynosiły oczekiwanego efektu. Brano pod uwagę nawet to, że dziewczynka mogła paść ofiarą pedofili. Po latach Archiwum X dało rodzinie dziewczynki nadzieję na rozwiązanie jej tajemniczego zaginięcia.
Pilna uczennica
Dzień zaginięcia
Był 26 listopada 1999 roku. Do popołudnia Sylwia była w szkole. Po zajęciach wróciła punktualnie do domu. Po powrocie ze szkoły, przebywała w domu prawie do godz. 17:00, a potem wyszła na spotkanie katolickiej Oazy. Od domu do budynku parafialnego obok kościoła św. Andrzeja dzieliło ją zaledwie 325 m. Sylwia nie wiedziała, że w salce katechetycznej jest remont i dzieci przeniosły się do innej salki. Z pewnością, gdyby Sylwia doszła na miejsce w którym odbywały się oazy słyszałaby, że spotkanie jest w innej salce. Sale znajdowały się blisko siebie. Dziewczynka, bez wątpienia zorientowałaby się, że spotkanie jest w salce obok.
Niestety, dziewczynka tego dnia nie dotarła do domu. Wtedy rozpoczął się dramat rodziny. Zaniepokojona spóźnieniem córki mama, już po godzinie 19:00, kiedy powinna ona wrócić ze spotkania, zaczęła szukać dziewczynki. Pani Ewa natychmiast powiadomiła policje o zaginięciu córeczki.
Poszukiwania
Bez wątpienia, od samego początku zaginięcia Sylwii dokładano ogromnych starań do jej poszukiwań. Dziewczynka w dniu zaginięcia prawdopodobnie była widziana ok. 100 m od domu, po drugiej stronie ulicy – w miejscu, gdzie doszło do niegroźnej kolizji drogowej – a także przy kościele. Ostatnią osobą, która widziała Sylwię, była pracownica pobliskiej biblioteki. O godzinie 18:30 zauważyła dziewczynkę idącą po drugiej stronie ulicy. Dwa dni poszukiwań nie przyniosły rezultatu. Sylwia nadal była zaginioną. 29 listopada w poniedziałek 1999 roku do akcji włączyła się Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach.
Ulotna nadzieja
Bliscy wierzą, że Sylwia żyje
Podobne zaginięcia
Sąsiedzi byli bardzo poruszeni zaginięciem Sylwii. Twierdzili, że dziewczynka najprawdopodobniej była ofiarą porwania. Policja analizowała sprawę bardzo dokładnie. Bez wątpienia, to śledztwo było prowadzone bardzo szczegółowo. Z ustaleń wynikało, że sprawcy wykorzystywali to, że dziecko będąc bliżej domu czuło się bezpiecznie i to właśnie wtedy doszło do niewyjaśnionego wciąż zdarzenia. Około godziny 18:30 dziewczynka była widziana przez bibliotekarkę. Mundurowych zastanawia trwająca półtorej godziny przerwa, od wyjścia z domu na salkę do jej drogi powrotnej do domu. Nie wiadomo, co w tym czasie działo się z dziewczynką. Pojawia się tylko jedne przypuszczenie, że Sylwia mogła udać się do pobliskiego sklepu zoologicznego, który często lubiła odwiedzać. Należy jednak podkreślić, że w tych godzinach sklep był już zamknięty.
Przesłuchania
Podczas gdy policja przesłuchała bibliotekarkę z miejskiej biblioteki, udało im się dowiedzieć, że tragicznego dnia zaginiona dziewczyna szła sama, ludzie w tym samym czasie ludzie wychodzili z kościoła. Kobieta zaproponowała Sylwii, że przeprowadzi ją przez drogę. Prawdopodobnie dziewczynka powiedziała, że chce iść do swojego dziadka, który pracował w salonie samochodowym parę metrów dalej. W związku z tym, kobieta poszła w swoją stronę.
Dalsze dochodzenia
Bez wątpienia, po dziewczynce nie było śladu. Pojawiało się tylko wiele hipotez i plotek, które nie były prawdziwe. Bardzo często pojawiały się myśli, że dziewczynce stało się coś złego. Policja stawała się coraz bardziej bezradna. Wykluczono ucieczkę dziewczynki. Zrozpaczona rodzina wyznaczyła nagrodę 10 tysięcy złotych za pomoc w odnalezieniu Sylwii.
Ustalenia śledczych
Sylwia była bardzo ostrożna i wydawało się mało prawdopodobne, że tamtego dnia poszła gdzieś z obcą osobą. Prawdopodobnie kogoś spotkała. W związku z tym, ta osoba mogła zbudzić bardzo duże zaufanie dziewczynki. Później sprawca zaprosił dziewczynkę do auta. Podejrzewano również, że osoby pracujące w pobliskim Caritasie mogły w jakiś sposób skrzywdzić dziewczynkę. Pod uwagę było również brane porwanie na narządy lub dziecięcą prostytucję. Wszystko było tylko pasmem nieustających podejrzeń.
Zakon
Pobliski zakon w Zabrzu nie cieszył się dobrą opinią. Jedna zakonnica znęcała się tam brutalnie nad dziećmi, które były wykorzystywane seksualnie. Zgotowano im tam okropne piekło, a wstrząsające wspomnienia pozostały w pamięci skrzywdzonych dzieci aż do dziś. Pojawiało się wiele plotek na temat zakonu. Policja starała się wszystko sprawdzać. Jedną z plotek było to, że dziewczynkę skrzywdził ktoś z ośrodka zakonnego. Miejsce zakonu było sprawdzane bardzo dokładnie. Użyto tam georadaru oraz dronu. W tym miejscu nie znaleziono szczątków dziewczynki.
Jasnowidze
Zrozpaczona rodzina korzystała z pomocy jasnowidzów. Sprawdzono każdą hipotezę i trop. W jednej z wizji jasnowidza dziewczynka została skrzywdzona przez budowlańca, a jej ciało znajduje się pod gruzem. Takich informacji było kilkanaście, ale nie udało się odnaleźć dziewczynki ani żywej, ani martwej.
Podejrzani pedofile
Policja szukała osób, które były powiązane z przestępczością pedofilii. Dotarli do kilku karanych, jednak mieli oni bardzo dobre alibi. W związku z tym, zostali wykluczeni. Ustalono, że sprawcy funkcjonują w pobliżu miejsca zamieszkania ofiary. Bez wątpienia, świadkowie szczegółowo opisali mężczyznę, który szedł za Sylwią i wymijał ją na ulicy. Nie udało się go jednak zidentyfikować.
Podobne zaginiecie
Podobne zaginięcie miało miejsce we Wiedniu. Natasza Kampush została wówczas uprowadzona, a odnalazła się dopiero po 8 latach od porwania. W tym czasie sprawca przetrzymywał ją w swoim domu, stosował różnego rodzaju manipulacje. Przyzwyczajał ofiarę do sytuacji. Gdy dziewczynka uciekła i zgłosiła sprawę na policję, popełnił samobójstwo. Nie wykluczone, że Sylwię spotkał ten sam los, co Nataszę.
Nagłośnienie sprawy
Sprawą Sylwii zajmuje się Archiwum X. Dzięki ich zaangażowaniu może udać się rozwiązać tę sprawę. Ważne, by często nagłaśniać zaginięcie Sylwii. Bez wątpienia, nie można dopuścić do tego, by społeczeństwo zapomniało o jej tajemniczym zaginięciu, które ma ogromną szansę na rozwiązanie.
Apel
Zwracamy się o pomoc do Pani Marzeny, która mieszkała w Zabrzu na ulicy Wolności. Kobieta po 2008 roku wyjechała z Polski, a może mieć istotną wiedzę, która może pomóc śledczym w rozwiązaniu sprawy. Pani Marzeno proszę się zgłosić do nas lub śledczych w Katowicach.
ŹRÓDŁO:(11) Facebook
ŹRÓDŁO:(8) Facebook