Dwie kary śmierci za podwójne zabójstwo 21 lat temu

Brandon Bernard i Christopher Vialva zostali skazani za zabójstwo małżeństwa, Todda i Stacie Bagley, w Teksasie w 1999 roku. 18-letni wówczas Bernard oraz 19-letni Vialva wraz z dwojgiem innych mężczyzn napadli na młodych małżonków, zastrzelili, a następnie podpalili samochód z ciałami Bagleyów w bagażniku. Po zakończeniu procesów ławy przysięgłych uznały Bernarda oraz Vialvę za winnych dokonania dwóch morderstw. Zostali skazani na karę śmierci. Od czasu ogłoszenia wyroków mężczyźni przebywali w celi śmierci.

Koszmar Bagleyów trwał 9 godzin. Todd i Stacie wracali do domu z niedzielnego nabożeństwa, kiedy podeszli do nich Vialva i jego nastoletni wspólnicy. Twierdzono, że był to planowany napad. W pewnym momencie Vialva miał jednak wyciągnąć broń i powiedzieć, że „plany się zmieniły”. Po kradzieży pieniędzy i biżuterii sprawcy zamknęli małżonków w bagażniku, a sami jeździli po okolicy, próbując wypłacić gotówkę z konta Bagleyów. Zatrzymali się, Vialva miał oddać strzały prosto w głowy ofiar. Nakazał reszcie milczeć o sprawie i podpalić samochód. Według śledczych jedna z ofiar przeżyła, spłonęła w aucie.

25 czerwca 2020 r. za śmierć Bagleyów jeden ze sprawców otrzymał najwyższą karę. Był to Christopher Vialva. Mężczyzna został stracony poprzez śmiertelny zastrzyk. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Jestem gotowy, ojcze”. Matka Vialvy, Lisa Brown, wystosowała apel do Donalda Trumpa, który wtedy sprawował urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Kobieta błagała o litość i odwołanie wyroku kary śmierci. Tłumaczyła, że jej syn nie jest już tą samą osobą, że stał się uduchowiony i swoje życie poświęcał modlitwie. Trump pozostał niewzruszony. Warto wspomnieć, że rząd federalny przywrócił karę śmierci w więzieniach federalnych w 2019 r. Egzekucja Vialvy była siódmą karą śmierci wykonaną za kadencji Trumpa.

Za urzędu Trumpa stracono więcej więźniów federalnych, niż za czasów wszystkich prezydentów USA od 1963 roku – zauważyła brytyjska agencja informacyjna Reuters.

Matka Todda Bagleya, Georgia, powiedziała wówczas:

„Uważam, że kiedy ktoś umyślnie odbiera życie drugiej osobie, ponosi konsekwencje za swoje czyny. Matka Christophera miała okazję go odwiedzać przez ostatnie 21 lat. My jednak musieliśmy czekać 21 lat na sprawiedliwość i zamknięcie tej sprawy. Nie możemy być z naszymi dziećmi, odwiedzać ich lub spędzać z nimi wakacji. Odebrano nam to.”

Sprawą Brandona Bernarda zajęła się Kim Kardashian, amerykańska celebrytka oraz milionerka. Kardashian, która niedawno podjęła studia prawnicze, bardzo często nagłaśnia historie skazańców. Celebrytka nieraz apelowała do prezydenta, zdarzało się, że jej interwencja pomagała więźniom. W przypadku Bernarda, Kardashian również prosiła ludzi o wsparcie i podpisywanie petycji. Interweniowała też u samego Trumpa. Tym razem kobiecie nie udało się ocalić skazanego.

Kardashian opublikowała na swoim Twitterze wpis: „Kiedy siedział na krześle, zadzwonił do mnie jego prawnik, właśnie mieli swój ostatni telefon. Brandon powiedział, że Was kocha i chce jeszcze raz podziękować za wsparcie.”,

„Dzięki publicznemu wsparciu poczuł, że wstyd może zniknąć, a jego rodzina chciała, żeby świat również wiedział, że jest lepszym człowiekiem.”

Egzekucja Bernarda miała miejsce 10 grudnia 2020 roku, 21 lat po zbrodni. Mężczyźnie podano śmiertelny zastrzyk. Był on dziewiątym skazanym straconym w trakcie kadencji Trumpa. Ostatnie słowa Bernarda brzmiały: