54-letni Dariusz R. był typem samotnika. Ludzie opisywali go jako wycofanego, tajemniczego, a jednocześnie ponurego człowieka. Nikt jednak nie podejrzewał, że mężczyzna ma pewne nietypowe, makabryczne hobby: kolekcjonowanie ludzkich szczątków.
Kim był Dariusz R.?
Dariusz R. mieszkał w gdańskim Brętowie. W przeszłości pracował w wydziale drogowym milicji, jednak jego kariera w służbach mundurowych została przerwana z powodu nadużywania alkoholu. Aby zarobić na swoje utrzymanie, podjął się pracy w firmie sprzątającej. Mężczyzna nigdy nie założył własnej rodziny, nie wydawało się także, żeby zależało mu życiu towarzyskim. Nie dbał o swój wygląd i prezencję. Według sąsiadów, był skrajnym samotnikiem. Tajemniczym, wycofanym, ponurym. Przez 38 lat sąsiedzkiego życia, niewielu osobom udało się zamienić z nim choćby kilka zdań.
Makabryczne hobby
Gdańszczanin lubił spacery, szczególnie w pochmurne, deszczowe i wietrzne noce. W swoich wędrówkach potrafił przemierzać zadziwiająco długie dystanse. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie cel tych wycieczek. Dariusz R. odwiedzał okoliczne cmentarze, gdzie wykradał z grobów ludzkie szczątki.
Mężczyzna rozbijał płyty nagrobkowe, a następnie wydobywał z trumien swoje łupy. Nie był on jednak typową ,,hieną cmentarną’’, bowiem jego działalność nie miała charakteru rabunkowego. Kolekcjonera nie interesowała biżuteria zmarłych, nie prowadził też handlu szczątkami (np. do celów okultystycznych). Dariusz R. wydobywał z trumien to, co najbardziej go interesowało, a następnie pakował swoje trofea i przewoził je komunikacją miejską.
Dokładność i skrupulatność
Kolekcjoner zakopywał swoje zdobycze w lesie, nieopodal swojego domu. Co ciekawe, prowadził przy tym szczegółowe notatki, dokumentujące swoje poczynania. Znajdowały się tam informacje o tym co robił, o problemach w pracy, trasach spacerów, wybranych zmarłych, a nawet opisy wydobywania zwłok. W tej kwestii Dariusz R. był niezwykle skrupulatny. Zapisywał w notatniku zarówno swoje sukcesy, jak i niepowodzenia. Jeśli nie udawało mu się wydobyć kości, analizował swoje błędy i po pewnym czasie ponawiał próbę. Zawsze wracał po zwłoki, które wybrał do swojej ,,kolekcji’’.
Trudno określić, od jak dawna Dariusz R. okradał groby. Przypuszcza się, że początki jego działalności miały miejsce w 2000 roku, kiedy przez Polskę przetoczyła się fala cmentarnych kradzieży. Wówczas z mogił znikały jednak wyłącznie czaszki. Do tej pory policja znalazła ,,zaledwie’’ 10 worków, w których znajdowały się ludzkie kości. Prawdopodobnie należały one do 13 osób. Prawdopodobnie, nie są to jednak jedne ,,trofea’’, jakie ukrył mężczyzna. Śledczy twierdzą, że zniszczył on i okradł kilkadziesiąt grobów w okolicach Pomorza, Warmii i Mazur.
Dariusz R. ścigany przez policję
Wskazanie sprawcy tej makabrycznej działalności okazało się wyjątkowo trudnym zadaniem. Przede wszystkim, policja miała problem z powiązaniem ze sobą poszczególnych kradzieży. Fakt, iż kolekcjoner miał w zwyczaju wracać po ,,upatrzone’’ zwłoki świadczył, iż ich wybór nie był przypadkowy. Nie było jednak żadnego wspólnego elementu, który łączyłby ze sobą te przypadki. Po pewnym czasie śledczy znaleźli wspólny mianownik dla kradzieży kości. Była to pogoda- deszczowe, wietrzne wieczory i noce. Mimo takich warunkach atmosferycznych, przy cmentarzach nie znaleziono śladów kół samochodu, które można było powiązać ze sprawą. Okazało się wówczas, iż sprawca porusza się pieszo lub komunikacją miejską.
Weryfikacja nagrań z monitoringu komunikacji miejskiej pozwoliła wytypować sprawcę. Policja zyskała pewność, co do trafności wskazania, ponieważ w dniu jednej z kradzieży zwłok, na nagraniu pojawił się niedbale ubrany, ale silny mężczyzna. Przewoził ze sobą torbę z ciężkimi narzędziami. Później okazało się, że zakopał je pod ścianą nekropolii. Ten sam mężczyzna został rozpoznany również na innych nagraniach monitoringu gdańskiej komunikacji miejskiej z dni, w których z cmentarzy znikały zwłoki.
W późniejszym czasie śledczy zauważyli, że wybór szczątek mógł mieć związek z treścią Ewangelii według św. Jana. Teza ta nie została jednak potwierdzona.
Dalsze losy Dariusza R.
Kiedy Dariusz R. został zatrzymany, nie stawiał oporu. Nie chciał jednak udzielać odpowiedzi na pytania, dotyczące jego makabrycznego hobby. Nie przejawiał też poczucia winy, ani strachu przed tym, jaka czeka go kara. W końcu sąd umorzył śledztwo przeciwko mężczyźnie. Biegli sądowi uznali, że w momencie popełniania przestępstw był on niepoczytalny. Za tą teorią przemawiał również fakt, że Dariusz R. leczył się psychiatrycznie. Gdański kolekcjoner kości trafił zatem do szpitala psychiatrycznego.
Źródła:
- https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/trojmiasto/gdansk-zwyrodnialec-kradl-zwloki-bo-chcial-ukarac-zmarlych/lps30yp
- https://igimag.pl/2017/12/kolekcjoner-kosci-czlowiek-ktory-przez-dekade-bezkarnie-rozkopywal-groby/