Policja znalazła spalone szczątki dwóch małych dziewczynek. Matka podejrzana o zabójstwo swoich córek. Z relacji sąsiadów wynika, że w nocy z czwartku na piątek paliło się na posesji 40-latki ognisko.
Policja
W ostatnich dniach doszło do ogromnej tragedii w Woli Szczucińskiej. 40-letnia Monika B. jest podejrzana o zamordowała swoich córeczek. Policja znalazła spalone szczątki Oliwii († 5 l.) i Emilki († 3 l.). Okazuje się, że kobieta zadzwoniła do swojej mamy i miała powiedzieć, że “dzieci już nie ma”.
Reporterzy Faktu udali się na miejsce tej strasznej tragedii. Na tyłach domu jednorodzinnego widać było ugaszone ognisko, przy nim stało drewniane krzesło. To w tym miejscu policja znalazła spalone szczątki dzieci.
Według sąsiadów w tym domu nie działo się nic złego. Była to wręcz kochająca się rodzina. Matka dziewczynek często była widywana z córkami na spacerze. Ojciec natomiast pracował za granicą, ale bardzo często przyjeżdżał do Polski… Ostatni raz był na długi weekend majowy.
Sąsiedzi
— Stary dom w Woli Szczycińskiej odkupili od małżeństwa ze Śląska, którym się tu nie podobało. Jak kupili ten dom, to tu chaszcze były. Zrobili z niego perełkę. W zeszłym roku firma jeszcze im ocieplenie robiła. Dzieci to miały tu raj na ziemi. Jakie piękne pokoje tym domu dzieciaczkom urządzili, w środku były luksusy, a na zewnątrz wszystko zrobione pod dzieci, plac zabaw, trawka równo przycięta, nawet psa kupili takiej rasy, by nie był agresywny do dzieci. Monika została w tym domu z dziećmi, a mąż nadal pracował w Anglii jako budowlaniec — mówiła w wywiadzie z faktem sąsiadka, która dobrze zna rodzinę.
— W tym małżeństwie było wszystko dobrze, mąż z Anglii często przyjeżdżał, ostatnio na majówkę był. W ub. tygodniu widzieliśmy go, jak przed 11. z dziećmi na spacerze był. Jedna dziewczynka na rowerku jechała, młodsza szła obok taty. Pomyślałam nawet, że ojciec na spacerze, a mama pewnie obiad gotuje — dodaje w wywiadzie z faktem kolejna sąsiadka.
Kolejni mieszkańcy dodają, że nic nie wskazywało, że w tym domu źle się dzieje. — Rodzina wspaniała, porządna, jak Mikołaja żeśmy dzieciom robiły z Koła Gospodyń Wiejskich, to ona była z tymi dziećmi. Nie tak dawno zawoziłam im zaproszenie na Dzień Kobiet, rozmawiałyśmy, nic nie wskazywało, że coś tak potwornego może się stać — mówi jedna z sąsiadek. — Jestem przerażona, w szoku, słów mi brakuje.
Potwierdzenia policji
Jednym wątków tej okrutnej zbrodni może być choroba lub załamanie psychiczne. — Bo inaczej, jak to wytłumaczyć? Nikt normalny dzieci nie zabija — mówią ludzie. — Dziewczynki w czwartek jeszcze w przedszkolu w Maniowie były. Matka woziła je codziennie czarnym citroenem. Wieczorem bawiły się na posesji sąsiadki, która mieszka naprzeciwko. Takie piękne i grzeczne dziewczynki. Jak można było wyrządzić im krzywdę? — zastanawiają się bliscy sąsiedzi. — W nocy musiała odebrać im życie. Ludzie mówią, że noża użyła, nim wrzuciła te biedne maleństwa do ogniska…
Czy tak było? To wykaże sekcja zwłok. Policja nie udziela na razie informacji, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. — W piątek rano ok. godz. 9. na terenie prywatnej posesji policjanci ujawnili w pogorzelisku za budynkiem szczątki ludzkie, najprawdopodobniej dwóch dziewczynek w wieku 3 i 5 lat, mieszkanek tej posesji. Wszystko wskazuje na to, że do ich śmierci przyczyniła się mieszkająca z nimi 40-letnia matka. Na miejscu zabezpieczyliśmy ślady tego zdarzenia — powiedziała w rozmowie z “Faktem” asp. sztab. Ewelina Fiszbain.
Źródło: Matka zabiła dzieci, a potem ich ciała wyrzuciła do ogniska? Nowe szokujące ustalenia (msn.com)
Odkryli ciała dzieci. Sąsiadka rodziny opowiada, co działo się w nocy (msn.com)
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Może zainteresować Cię również: 10-latkowie torturowali i zamordowali 3-letniego Jamesa – Zaginieni Przed Laty