Blog
Zaginieni Przed Laty

Zabiła z miłości. Aktorka, Stanisława Umińska.

To, co zrobiła Stanisława Umińska było kontrowersyjne ale przyczyniło się do spojrzenia na eutanazję z innej perspektywy.  O polskiej aktorce mówiono i w całej Polsce, ale również we Francji. Tragedia miała miejsce w nocy, 15 lipca 1924 roku, w paryskim szpitalu Paul Brousse.

Stasia

Stanisława Umińska urodziła się 17 listopada 1901 roku w Warszawie. Mając 18 lat zagrała między innymi w “Nie-boskiej komedii”, właśnie to otworzyło jej drzwi do wielkiej kariery. Można było zobaczyć ją na deskach Teatru Polskiego, na spektakle z jej udziałem przychodziły tłumy. Talent młodej aktorki wzbudzał podziw widzów jak i samych krytyków. Pisano o niej nawet poza granicami kraju. Mówiono, że ma urodę wyjątkową – jakby dziecięcą, trochę chłopięcą… Uznawano ją wtedy za najzdolniejszą aktorkę młodego pokolenia.

Stanisława Umińska – młoda aktorka.

Piękna para

Poznali się w 1923 roku i już wtedy byli nierozłączni. Stasia – piękna, utalentowana aktorka, Jan – uznany pisarz, malarz i krytyk. Ich znajomi zgodnie twierdzą, że są dowodem na to, że prawdziwa miłość istnieje. Żyznowski cieszył się dużym zainteresowaniem, choć traktował je z dużym dystansem. W Umińskiej znalazł prawdziwe ukojenie.

Jan Żyznowski

Choroba

Sielanka nie trwa długo. Pod koniec 1923 roku Jan dowiaduje się, że ma raka wątroby. Początkowo nic nie mówi ukochanej, pomocy szuka wśród znajomych lekarzy, niestety bezskutecznie. Okazuje się, że jedynym ratunkiem jest kuracja radem, wykorzystywana w paryskiej klinice doktora Roussy. Mężczyzna decyduje się na wyjazd, Stasię informuje o chorobie dopiero wiosną 1924 roku. Ukochana dołącza do Jana w maju, wtedy też odgrywa, jak się okazuje, ostatnią rolę sceniczną w dickensowskim “Świerszczu za kominem”. Planują ślub, do którego ostatecznie nigdy nie dojdzie. Raz tylko, udaje się młodym wybrać na przejażdżkę po Paryżu. Stan Jana jest już bardzo zły, mimo podawanej morfiny, mężczyzna bardzo cierpi…

Cierpienie

Stanisława trwa przy ukochanym cały czas. Pielęgniarki pod wielkim wrażeniem jej wytrwałości, uczą aktorkę robić zastrzyki. Kobieta oddaje ukochanemu krew, jednak transfuzja nie przynosi poprawy. Jan w tym czasie kończy swoją, autobiograficzną powieść o malarzu Klemensie, który umiera na gruźlicę i błaga swoją ukochaną o ukrócenie cierpienia…

Jan coraz częściej sugeruje Stasi, że chciałby umrzeć. Prosi nawet lekarzy o eutanazję, ci jednak odmawiają, choć wprost mówią o tym, że Janowi pozostało tylko kilka dni życia. W końcu pyta ukochaną, czy byłaby w stanie go zabić…

15 lipca

W nocy, w paryskiej klinice rozległ się głośny huk. Dyżurująca pielęgniarka natychmiast biegnie do sali Żyznowskiego. Tam widzi, że Stanisława stoi nad łóżkiem Jana z rewolwerem w dłoni. Jak się później okaże, kobieta najpierw podała mu morfinę, a później strzeliła ukochanemu w skroń… Chwilę później aktorka zemdlała…

Należy podkreślić, że Stanisława działała tylko i wyłącznie na prośbę Jana, a decyzja o zastrzeleniu ukochanego nie była dla niej łatwa. Mężczyzna nie chciał dłużej wegetować na szpitalnym łóżku, morfina dawno przestała działać…

Sprawa stała się bardzo głośna. Dyskutowano o granicy między miłością, a decydowaniu o życiu lub śmierci innych.

Proces

Proces toczył się w Paryżu, sala sądowa niemalże pękała w szwach. Aktorkę broniło trzech wybitnych adwokatów: Aleksander Rudenko, pomagająca mu Maria Fournier, a także członek Akademii Francuskiej Henri Robert. Co więcej, na sali pojawiali się lekarze oraz pielęgniarki z kliniki i wszyscy zgodnie twierdzili, że Stanisławę i Jana łączyła wyjątkowa więź, kobieta trwała przy nim całą chorobę a mężczyźnie pozostało tylko kilka dni życia. Nawet matka Żyznowskiego napisała list z prośbą o łaskę dla “biednej, nieszczęśliwej Stasi”.

Jedno z ostatnich zdjęć pary.

Mimo, że to, co stało się 15 lipca jest ogromną tragedią, a zabójstwo zawsze pozostaje zabójstwem, wielu współczuło Stanisławie. Mówiono o wielkiej, prawdziwej miłości, której przeszkodziła straszna choroba. Nawet prokurator nie krył się z tym, że wolałby być obrońcą w tej sprawie:

Nikt nie ma prawa zabijać, ani przez nadmiar nienawiści, ani przez nadmiar miłości. (…) I ona nie miała prawa zabić! Waszą jednak, sędziowie przysięgli, jest rzeczą orzec, czy dzisiaj sprawiedliwość nie powinna ustąpić wobec litości. Rozważcie i osądźcie” – apelował.

Stanisława Umińska została uniewinniona jeszcze przed procesem, a sprawa ta przeszła do historii sądownictwa.

Stanisława Umińska na procesie. Mówiono, że była jakby nieobecna…

Nawrócenie

Umińska nigdy już nie powróci na deski teatru, nie jest w stanie już grać. Przeszła pewnego rodzaju nawrócenie i decyduje się podjąć życie pokutne w duchu ekspiacji (wynagradzania Bogu za popełniony grzech) w Zgromadzeniu Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego. Do klasztoru zostaje przyjęta w 1927 roku, przyjmuje imię Benigna i działa tam przez 50 lat. W okresie PRL-u pracuje społecznie na rzecz dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Później staje się kierowniczką i przełożoną samarytańskich placówek m. in. na Ziemiach Zachodnich.

Zmarła w 1977 roku w Niegowie, miała 76 lat.

Stanisława Umińska w zakonie przyjęła imię Benigna.

UDOSTĘPNIJ:

PRZECZYTAJ TAKŻE:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapraszamy do współpracy!

Oferujemy możliwość umieszczenia reklamy na stronie głównej oraz w każdym artykule. Dodatkowo posiadamy możliwość publikacji artykułów sponsorowanych i reklamowych.

Zapraszamy do kontaktu w celu ustalenia szczegółów.

it-agencja.pl