Klątwa rodu Beksińskich…
Beksa
Zdzisław Beksiński urodził się 24 lutego 1929 roku w Sanoku. Ukończył architekturę na Politechnice Krakowskiej. Na początku zajmował się fotografią, potem grafiką, malarstwem i rysunkiem. Malował sceny gdzie powtarzały się motywy takie jak: katastrofizm, apokalipsa śmierć, nagość. Jeszcze na studiach poznał swoją przyszłą żonę – Zofię Stankiewicz. Ślub odbył się 30 kwietnia 1951 roku w Dynowie, rodzinnej miejscowości Zofii. Małżeństwo Beksińskich określano jako spokojne i udane. Zofia zrobiłaby dla Zdziśka (bo tak go nazywała) chyba wszystko. To dla niego przestała chodzić do kościoła, stanęła naga przed obiektywem. Była dla niego modelką, najlepszą przyjaciółką i największą miłością. 26 listopada 1958 przyszło na świat ich jedyne dziecko – Tomasz.
Śmierć
Tomaszowi od urodzenia towarzyszyła mroczna twórczość ojca. Chłopak od zawsze fascynował się… śmiercią. Jako nastolatek rozwiesił w całym Sanoku klepsydry informujące o jego śmierci. Zrobił to z ciekawości – chciał zobaczyć reakcje mieszkańców miasta. Uznał to za świetny dowcip. Dwa lata później po raz pierwszy próbował popełnić samobójstwo. Połknął leki nasenne i odkręcił gaz. Później spróbował kolejny raz. Spowodował eksplozję gazu, poparzył się i okaleczył odłamkami szyb. 2 listopada 1988 r. przeżył katastrofę lotniczą w Białobrzegach pod Rzeszowem. Od tej pory panicznie bał się śmierci…
Samotność
Mimo, że otaczało go wielu ludzi zawsze czuł się samotny. Długo czekał na prawdziwą miłość. Bardzo przeżył odejście partnerki, którą nazywał “Nadkobietą”. Rozczarował się tyle razy, że w końcu przestał lubić kobiety – nazywał je “bublami genetycznymi”. Tomasz nigdy nie ukończył studiów anglistycznych. Nie przeszkadzało mu to jednak zostać jednym z najbardziej cenionych tłumaczy list dialogowych do filmu. Do dziś ceniony jest za tłumaczenie cyklu przygód Jamesa Bonda oraz detektywa Harry’ego Callahana, nie można nie wspomnieć również o Montym Pythonie. Pod koniec lat 70 XX w. został dziennikarzem muzycznym i wkrótce stał się jedną z najbardziej charyzmatycznych osobowości wśród polskich prezenterów radiowych. Ostatnią audycją Tomasza nadana była nocą 11/12 grudnia 1999 w Programie III Polskiego Radia i zakończył ją słowami:
“Wskazówki nieubłaganie odmierzają czas. Do umownego końca stulecia i tysiąclecia pozostały niespełna trzy tygodnie. Czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, że spotykamy się po raz ostatni w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia? I w ogóle może to być nasze ostatnie spotkanie, nie wiadomo, co się wydarzy…”
24 grudnia 1999 roku Beksiński podjął ostatnią, udaną niestety, próbę samobójczą. O godzinie 15:00 ciało Tomasza znalazł ojciec. Jego prochy zostały pochowane w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Centralnym w Sanoku 7 stycznia 2000. Ceremonia pogrzebowa miała charakter świecki, była prowadzona przez mistrza ceremonii przy oprawie ulubionej muzyki Tomasza Beksińskiego, zaś słowa pożegnania wygłosił jego najlepszy przyjaciel.
Rok przed samobójstwem Tomasza, po ciężkiej chorobie zmarła jego ukochana matka – Zofia. Miała tętniaka aorty.
17 pchnięć
21 lutego 2005 roku Beksiński został zamordowany we własnym mieszkaniu. Zabójcą był – 19 letni wówczas Robert K. – syn zaprzyjaźnionego z nim mężczyzny, który wykonywał naprawy domowe w jego mieszkaniu. Robert K. przyszedł do domu Beksińskiego po pożyczkę. Wiedział, że w przypadku odmowy – zabije artystę. Tak też się stało – dźgnął go aż 17 razy. W tym samym czasie, pod blokiem, w którym mieszkał Beksiński czekał 16-letni wówczas kuzyn sprawcy. Pomagał on zabójcy w zacieraniu śladów. Ciało Beksińskiego odnaleziono na zabudowanym szybami balkonie. Z mieszkania malarza wyniesiono dwa aparaty fotograficzne i płyty CD o wartości 3 tys. złotych. Sprawców zatrzymano dwa dni po zabójstwie. Roberta K. skazano na 25 lat pozbawienia wolności, zaś Łukasza K. na 5 lat pozbawienia wolności.
21 lutego 2005 roku – w dniu swojej śmierci – Zdzisław Beksiński ukończył swoje ostatnie dzieło.