Rozpoczynamy serię wpisów opowiadających o historii jednego zdjęcia. Jednego, na pozór zwykłego zdjęcia, które tak naprawdę kryje za sobą przerażającą zbrodnię. Dziś przedstawimy Wam sprawę Tylera Hadleya, który brutalnie zabił swoich rodziców.
Okoliczności zdarzenia
Zdjęcie poniżej zostało wykonane 16 lipca 2011 roku w Port St Lucie na Florydzie, podczas domówki w domu Państwa Hadley’ów. Uczestnicy zabawy nie mieli pojęcia, że piętro wyżej, w głównej sypialni, leżą zmasakrowane zwłoki rodziców Taylera.
Do tragicznych wydarzeń doszło tego samego dnia, tuż przed godziną 17:00. Nastolatek schował telefony komórkowe rodziców i zażył kilka tabletek ectasy, bo jak twierdził: „Nie umiałbym ich skrzywdzić na trzeźwo”.
W tym czasie jego matka Mary-Jo pracowała przy komputerze. Tayler stanął za jej plecami i przez około 5 minut wymachiwał młotkiem. Później zdecydował się zaatakować. Gdy Blake, ojciec Tylera usłyszał przerażające krzyki, wpadł do pokoju, gdzie ujrzał zmasakrowane ciało żony. Niestety, nie miał szans zareagować, syn podbiegł do niego i kilkakrotnie uderzył go młotkiem w głowę.
Kolejne godziny 17-latek spędził na zacieraniu śladów zbrodni i sprzątaniu mieszkania. Nie bez powodu zależało mu na porządku, tego dnia bowiem organizował domówkę…
Domówka
Znajomi nie mogli uwierzyć, że konserwatywni rodzice Tylera pozwolili mu urządzić imprezę w swoim domu. O godzinie 22:00 pod domem Tylera zgromadziło się około 60 osób. Towarzystwo całą noc piło, paliło cygara i grało w ping-ponga. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że kilka godzin wcześniej doszło tu do brutalnego mordu.
Tyler jednak nie wytrzymał i zwierzył się swojemu przyjacielowi Michaelowi, że zabił swoich rodziców. Ten nie wierzył, póki nie zobaczył na własne oczy zmasakrowanych ciał Mary-Jo i Blake’a.
Michael wiedział już, że widzi swojego przyjaciela po raz ostatni, więc zdecydował się zrobić z nim ostatnie zdjęcie:
Wyrok
Wieść o tym, że Tyler Hadley zamordował swoich rodziców, rozeszła się z prędkością błyskawicy. Następnego ranka nastolatek został zatrzymany. W grudniu 2018 roku usłyszał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością zwolnienia warunkowego. Do dziś odsiaduje wyrok w Zakładzie Karnym w Okeechobee. Niewykluczone, że cierpi on na chorobę psychiczną. W przeszłości przyjmował leki antydepresyjne.
„Jego rodzice nigdy nie pozwalali mu być sobą i szczerze mówiąc, uważam, że są winni temu, co się stało. Rodzice zawsze oczekiwali, że będzie kimś innym, kim nie był, a to nie jest w porządku. Cokolwiek Tyler zrobił – było źle… on po prostu się załamał” – powiedział w wywiadzie jeden z przyjaciół Tylera.
Źródło
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś ten wpis do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco, odwiedzaj nas częściej!