Blog
Zaginieni Przed Laty

Elżbieta i Wiesław Drzewińscy – tajemnicze zaginięcie małżeństwa

Tajemnicze zaginiecie małżeństwa-uprowadzenie i zabójstwo

Elżbieta Drzewińska została uprowadzona 8 października 2006 roku. Jej ciała nie odnaleziono do dziś. Mąż po zaginięciu żony znalazł list pisany jej charakterem pisma… Jeśli umrę lub zginę w ciągu roku od tej chwili, to sprawcą mojej śmierci jest Piotr B. Rok później bez śladu ginie jej mąż Wiesław. Drzewińscy bez wątpienia nie żyją, a ich morderca pozostaje bezkarny.

Drzewińscy. Wzorowe małżeństwo

Elżbieta i Wiesław Drzewińscy uchodzili za wzorowe małżeństwo. Zwyczajni ludzie z długoletnim stażem małżeńskim, którzy wychowywali dwóch synów. Jeden szedł na studia, drugi miał zdawać maturę. Mieszkali w Warszawie, jednak tam nie powiodło się im finansowo, co prawdopodobnie skłoniło ich do przyjęcia spadku po stryju.

Elżbieta i Wiesław Drzewińscy-tajemnicze zaginiecie małżeństwa
Fot. Elżbieta i Wiesław Drzewińscy

Spadek

W sierpień 2005 roku małżeństwo zdecydowało się przyjąć spadek po swoim stryju z Ameryki. Była to przedwojenna willa o szumnej nazwie Chimera w Milanówku przy ulicy Dębowej pod Warszawą. Drzewińscy przeprowadzili się tam. Na parterze willi mieszkał Piotr B. z żoną i synem. Byli tam zasiedlonymi lokatorami już od początku lat 80. Piotr B. początkowo mieszkał u swojej babci, która znalazła się w tym budynku z kwaterunku. Po jej śmierci zasiedlił się tam i rościł sobie do budynku prawa.

Elżbieta i Wiesław Drzewińscy-tajemnicze zaginiecie małżeństwa
Fot. Willa w Milanówku

Uciążliwy sublokator

Elżbieta i Wiesław nawet przez chwilę nie pomyśleli, że sublokator zmieni ich życie w piekło. Już następnego dnia po wprowadzeniu się Drzewińskich do willi sublokator chwycił ich nastoletniego syna i przycisnął do ściany. Mężczyzna tłumaczył się, że nie rozpoznał chłopaka, który wszedł na teren posesji. Cały koszmar dopiero się jednak zaczynał.

Elżbieta i Wiesław Drzewińscy-tajemnicze zaginiecie małżeństwa
Fot. Elżbieta i Wiesław Drzewińscy

Koszmar

Piotr B. odciął wodę na pierwsze piętro, w wyniku czego małżeństwo wiadrami nosiło wodę z sąsiedzkich budynków. Życzliwi sąsiedzi pomogli właścicielowi willi. Przez ogrodzenie podawali mu węża z wodą, by para nie musiał daleko chodzić po wodę.

Drzewińscy powiesili skrzynkę na listy, ale Piotr B. zniszczył ją i kolejną tak samo, do czego zresztą się przyznał. Twierdził, że on stawiał parkan i tylko on ma do niego prawo. Piotr B. był do tego stopnia uciążliwym sublokatorem, że gdy spadł pierwszy śnieg, a napadało go dość dużo, zgłosił na straż miejską, że Wiesław Drzewiński nie odśnieża terenu. Około 6.00 rano straż miejska pojawiła się na miejscu, nakazując właścicielowi odśnieżenia chodnika obok budynku.

Wiesław Drzewiński wziął łopatę i poszedł odśnieżać. Po chwili, gdy odjechała straż miejska, do mężczyzny podszedł Piotr B. z dużą łopatą. Nabrał na nią śnieg i wysypał Panu Wiesławowi na głowę. Mężczyzna spytał sublokatora, co wyprawia. Sublokator bez wahania odparł, że dobrze się bawi. Pan Wiesław nie chciał wchodzić w dyskusję i odśnieżał dalej. Drzewińscy byli dręczeni każdego dnia, Piotr B. nieustannie szukał zaczepki.

Pan Wiesław w każdy możliwy sposób chciał uniknąć kłótni, po incydencie ze śniegiem zdenerwowany poszedł do domu. Wówczas Piotr B. ponownie zadzwonił na straż miejską, że właściciel nie odśnieża. Pewnego dnia Elżbieta Drzewińska została zaatakowana przez sublokatora, gdy wchodziła na pierwsze piętro. W wyniku tego zajścia kobieta trafiła do szpitala. Mundurowi przesłuchali w tej sprawie Piotra B. Uznali, że mężczyzna ma mocne alibi. Jego kolega zeznał, że tego dnia byli razem i grali w karty. Nic nie słyszeli i nic nie widzieli. Policja uznała, że obrażenia kobiety nie były trwałe, a krótki pobyt w szpitalu nie pozwala im wszcząć śledztwa.

Osaczanie właścicieli

Działka, na której stała willa, była bardzo cenna – miała około 3 tysiące metrów kwadratowych. Piotr B. nie płacił za czynsz, więc Wiesław Drzewiński wraz z żoną wystąpili do sądu o eksmisję uciążliwego sublokatora. Bez wątpienia takie sprawy nie są szybko rozpatrywane. Piotr B. nie miał zamiaru się wyprowadzać z willi.

Elżbieta Drzewińska chodziła do pobliskiego kościoła. Należała do chórku. Piotr B. śledził niczym psychopata Elżbietę. Latem 2006 roku chodził za kobietą niczym cień. Znał każdy jej ruch i plan całego dnia.

Piotr B. wciąż uważał, że ma całkowite prawa do willi.

Dzień uprowadzenia

8 październik 2006 roku Elżbieta Drzewińska wraz z rodziną stała się ofiarą sublokatora. Tego dnia udała się do kościoła na próbę chórku. Kobieta odeszła zaledwie 100 metrów od domu, gdy zatrzymał się przy niej nieznany samochód. Sprawcy wyskoczyli z niego i zaczęli wciągać kobietę do samochodu, bili ją. Wszystko działo się szybko.

Przejeżdżały tamtędy wtedy dwa samochodu. Doszło do zderzenia. Jeden kierowca szybko zahamował, widząc, że ktoś uprowadza na ulicy kobietę. W wyniku całej sytuacji drugi kierowca zapatrzył się i doszło do stłuczki. Niestety nikt nie był w stanie pomóc kobiecie. Sprawcy odjechali szybko, porywając Elżbietę Drzewińską. Kobieta nie wróciła tego dnia do domu. Zaniepokojony Wiesław Drzewiński zawiadomił policję.

Nieudolność policji

Policja przyjęła zgłoszenie zaginięcia Elżbiety Drzewińskiej bez należytej uwagi. Funkcjonariusze wypisali błędne dane kobiety – według rysopisu, który spisali, była to zupełnie inna kobieta. Poza tym nie zabezpieczyli nagrania monitoringu i nie przesłuchali świadków. Chociaż mieli zgłoszone uprowadzenie kobiety na ulicy Dębowej, nie powiązali zaginionej kobiety z Elżbietą Drzewińską. Nie podjęli żadnych działań poszukiwawczych. Uprowadzenie kobiety miało miejsce 300 metrów od siedziby straży miejskiej i 100 metrów od miejskiego monitoringu. Jednak policja nie próbowała nawet sprawdzić monitoringu, na którym bez wątpienia był widoczny samochód sprawców porwania.

List

Parę tygodni po zaginięciu kobiety pan Wiesław znalazł w książce telefonicznej list, który z pewnością był napisany przez panią Elżbietę: „Jeśli umrę lub zginę w ciągu roku od tej chwili czyli 26 września 2006 roku. To sprawcą mojej śmierci jest Piotr B. Sublokator.” Wiesław Drzewiński natychmiast zaniósł list na policję, która uznała, że nie jest to dowód przeciwko Piotrowi B. Mąż rozpaczał. Próbował szukać pomocy u prokuratury, a także u posłów.

Elżbieta Drzewińska bez wątpienia przeczuwała, że coś jej grozi. Bała się sublokatora. Już raz zaatakował ją na schodach willi.

Kolejna tragedia

13 października 2007 roku, prawie rok od zaginięcia Elżbiety, ginie bez śladu jej mąż. Także w tej sprawie wszystko wskazywało na to, że sprawcą jest Piotr B. Być może gdyby policja zareagowała prawidłowo, można było uniknąć kolejnej tragedii. Kolega Piotra B. i tym razem dał mężczyźnie alibi, które w żaden sposób nie było potwierdzone. Sublokator pozostał bezkarny.

Tajemniczy mężczyzna

W listopadzie 2007 roku do biura byłego radnego, Andrzeja Cz., zadzwonił mężczyzna. Twierdził, że małżeństwo Drzewińskich zostało uprowadzone przez przestępców chronionych przez wymiar sprawiedliwości. Andrzej Cz. i jego syn Krzysztof zdecydowali, że pomogą rozwiązać sprawę tajemniczego zaginięcia małżeństwa z Milanówka.

Dla Pana Andrzeja i Krzysztofa Cz. sprawa była jasna. Policja i prokuratura świadomie prowadziła nieudolne poszukiwania. Pan Krzysztof Cz. skontaktował się z organami ścigania. Tam usłyszał zupełnie inną wersję wydarzeń od tej przedstawionej przez tajemniczego rozmówcę.

Zacieranie śladów

Policja twierdziła, że Państwo Drzewińscy się ukrywają, ponieważ pan Wiesław jest podejrzany o pedofilię. Policja nie chciała ukarać sprawcy uprowadzenia małżeństwa, najpewniej szukali haka na zaginionego Wiesława. Śledczy znaleźli na komputerze w jego domu roznegliżowane zdjęcia dziewczyny, która wyglądała na nieletnią. Komputer nie należał jednak do Wiesława Drzewińskiego.

Krzysztof Cz. nie dawał za wygraną. Zbierał informację przez kilka miesięcy. W 2008 roku po wielu analizach i dochodzeniach stwierdził, że małżeństwo padło ofiarą seryjnego mordercy. Jego celem była ich nieruchomość. Synowie państwa Drzewińskich mogli być w niebezpieczeństwie, ponieważ to oni dziedziczyli willę, o którą zawzięcie walczył sublokator.

Dalsze ustalenia

Elżbieta i Wiesław Drzewińscy prawdopodobnie nie żyją. Synowie Państwa Drzewińskich wyprowadzili się z willi. Bali się Piotra B. Okazało się, że sublokator nagrywał cały czas mieszkanie właścicieli. Zbierał o nich informacje, podsłuchiwał i osaczał. Znał każdy krok rodziny Drzewińskich. Nic dziwnego, że się go bali, skoro działał jak psychopata. To prawdopodobnie Piotr B. podrzucił zdjęcie roznegliżowanej dziewczyny, robiąc z Wiesława Drzewińskiego pedofila.

Pan Andrzej i Krzysztof Cz. chcieli zmusić policję i prokuraturę do poszukiwania i ścigania sprawcy. Policja jednak uparcie broniła Piotra B. W 2009 roku Andrzej Cz. został ministrem sprawiedliwości. W kwietniu 2011 roku śledztwo zostało wznowione. Tego samego roku w listopadzie do CBŚ zgłosił się mężczyzna z informacją. Piotr B. szukał kogoś, kto sprzeda mu broń oraz kogoś, kto zabije Piotra i Wiktora, synów państwa Drzewińskich. Informatorem, którego najprawdopodobniej dręczyły wyrzuty sumienia, był Andrzej J., kolega Piotra B. Bez wątpienia jest on byłym policjantem.

Przełom

CBŚ przygotowało prowokacją. Pomogło w tym dwóch litewskich policjantów udających mafię, która na zlecenie Piotra B. zabije synów Państwa Drzewińskich. Piotr B. nie wiedział, że ma do czynienia z policją. Wszystko zostało nagrane. W trakcie procesu wyszło na jaw, że Piotr B. w latach 80. prawdopodobnie zabił swoją babcię, u której mieszkał. Miał wtedy 30 lat. Od początku po tajemniczej śmierci kobiety krewni wskazywali Piotra B. jako mordercę. Jednak policja nic z tym nie zrobiła. Mężczyzna został ukarany tylko za podżeganie do zabójstwa synów Drzewińskich.

Piotr B. był w kręgu podejrzanych w sprawie morderstwa swoich bliskich znajomych, Adama i Kamilę Krawczyków. W przeszłości doszło pomiędzy nimi do konfliktów finansowych. W 1994 roku małżeństwo zastrzelono przed bramą do ich domu. Jednak i wtedy Piotr B. nie został ukarany.

Wyrok

W 2015 roku zapadł prawomocny wyrok. Piotra B. uznano za winnego do podżegania zabójstwa. Dostał karę 15 lat pozbawienia wolności. Podczas procesu przyznał, że chciał przejąć willę, ale nie do morderstwa. Nadal nie wiadomo, gdzie są ciała małżonków.

Seryjny morderca stał się praktycznie bezkarny. Mężczyzna ma 70 lat, część wyroku już odsiedział. Za dobre sprawowanie może jednak wyjść na wolność wcześniej.

UDOSTĘPNIJ:

PRZECZYTAJ TAKŻE:

4 2 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sorbetowa

Taka tragedia!! I jak tu ufać polskiej policji i naszemu “wymiarowi sprawiedliwości” skoro sami ukrywają takich psychopatów?! Kolejny z wielu, wielu przykładów tragedii, której można było uniknąć. Dla mnie każda z tych osób, które zlekceważyły informacje oraz całą sytuację powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności i wydaleni ze służby.

Dominik

Koleś jest chroniony przez wyższych urzędników policji, prokuratury i sędziów… jak morderca dziewczyny na Podkarpaciu o nazwisku Kopacz

Anika

Nie ulica Dąbrowa tylko Dębowa, mieszkałam tam na przeciwko tej willi i często parkowałem na jej terenie auto w nocy, ale kiedy dowiedziałam się od sąsiadów co tam miało miejsce to już nigdy tam nie stanęłam 😞

Zapraszamy do współpracy!

Oferujemy możliwość umieszczenia reklamy na stronie głównej oraz w każdym artykule. Dodatkowo posiadamy możliwość publikacji artykułów sponsorowanych i reklamowych.

Zapraszamy do kontaktu w celu ustalenia szczegółów.

it-agencja.pl