Minęło trzy dekady, odkąd Ernestyna Wieruszewska i Anna Semczuk zaginęły w Zakopanem. Dwie siedemnastolatki, pełne marzeń i planów na przyszłość, przepadły bez śladu. Policja nie ustaje w wysiłkach, by wyjaśnić tę zagadkę, a zrozpaczeni rodzice wciąż żyją nadzieją, że dowiedzą się prawdy o losie swoich ukochanych dzieci.
Ferie, które zmieniły wszystko
Był styczeń 1993 roku. Ernestyna i Anna, uczennice warszawskiego liceum, spędzały zimowe ferie w Kościelisku. Miejsce było dobrze znane – Ernestyna była tam już wcześniej, a jej mama znała właścicielkę kwatery. Dziewczyny kochały góry i marzyły o beztroskim odpoczynku. 26 stycznia widziano je po raz ostatni, gdy powiedziały gospodyni, że jadą kupić bilety na pociąg. Planowały też spotkać się z kimś znajomym. Potem ślad po nich zaginął.
Początkowe zaniedbania policji
Właścicielka kwatery zgłosiła zaginięcie dopiero następnego dnia wieczorem. Rodzice dziewcząt natychmiast ruszyli do Zakopanego. Niestety, reakcja lokalnej policji była – jak twierdzą – szokująca.
– Usłyszeliśmy, że dziewczyny pewnie „poszły na gigant”. Nasze argumenty, że Ernestyna nigdy wcześniej nie znikała i nie sprawiała problemów, nie trafiały do nikogo – wspomina Krystian Wieruszewski, ojciec Ernestyny.
Poszukiwania rozpoczęły się dopiero kilka dni później. W międzyczasie stracono kluczowe godziny, które mogły być decydujące dla losu dziewcząt.
Marzenia przerwane w jednej chwili
Ernestyna miała jasno wytyczoną ścieżkę na przyszłość. Chciała zostać lekarzem, pomagać innym, a wolny czas spędzała na pomaganiu starszym i potrzebującym. – Była pełna ciepła, wrażliwości i wiary w ludzi – wspomina ojciec.
Dla rodziców zniknięcie córki oznaczało koniec normalnego życia. – To nie życie, to wegetacja. Z początku była nadzieja, że odnajdzie się żywa. Teraz jest pustka, w domu, w sercu, w głowie – mówi matka Ernestyny, Krystyna Wieruszewska.
Brak tropów i zamknięta sprawa
Pomimo intensywnych działań policji oraz zaangażowania rodziców, żadna hipoteza dotycząca losu dziewcząt nie została potwierdzona.
– Był trop, że zostały wywiezione do Włoch i zmuszone do prostytucji. Pojawiły się także podejrzenia o przetrzymywanie w piwnicy w Zakopanem. Jednak żadnego z tych śladów nie udało się udowodnić – przyznaje Marek Kowalik, były policjant pracujący nad sprawą.
Rodzice dziewcząt latami szukali córek na własną rękę. Przeszukiwali góry, rozwieszali ogłoszenia, jeździli na przejścia graniczne, a także sprawdzali każdy możliwy trop.
W 2005 roku prokuratura umorzyła sprawę. Jedyną przyjętą wersją wydarzeń było porwanie i pozbawienie wolności, które według śledczych trwa do dziś.
Archiwum X apeluje o świadków
W 2023 roku śledztwo zostało wznowione przez policyjne Archiwum X. Funkcjonariusze analizują zebrane materiały, szukają świadków i sprawdzają nowe wątki.
– Jeśli ktoś wie, co się wydarzyło, apelujemy, by to zgłosić. Gwarantujemy pełną anonimowość. Nawet osoby, które obawiają się odpowiedzialności karnej, mogą liczyć na rozmowę i ustalenia – mówi insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Nadzieja umiera ostatnia
Dla rodziców Ernestyny mijające lata są niekończącą się męką. – Nie mamy innych dzieci. Było to nasze jedyne dziecko, nasz cały świat. Jeśli ktoś wie, co się stało, błagam, niech powie. Chcemy tylko prawdy – mówi załamanym głosem Krystyna Wieruszewska.
Z kolei ojciec dziewczyny podkreśla, że ich cierpienie nie ma porównania z tym, co mogło spotkać Ernestynę i Annę. – My tu cierpimy, ale wciąż jesteśmy razem. A co one musiały przeżyć? Czy ktoś je więził, torturował? Ta myśl nie daje mi spokoju.
Dziś Ernestyna i Ania miałaby 49 lat. Gdyby ktoś posiadał jakiekolwiek informacje, proszony jest o kontakt z Archiwum X. Każdy najmniejszy trop może być kluczowy.
Nie pozwólmy, by historia Ernestyny i Anny została zapomniana.
Wiecej o sprawie możesz przeczytać tutaj;