31-letnia Justyna
Jest wiele zaginięć, które wciąż są nierozwiązane. Z biegiem lat bliskim doskwiera niewiedza, a rozpacz staje się tak silna, że codzienność zamienia się w bolesne oczekiwanie na prawdę. Sprawa o której dzisiaj napiszemy chociaż jest już rozwiązana wciąż budzi wiele emocji.
31-letnia Justyna B. była mamą dwójki dzieci. Kiedy kobieta związała się z Andrzejem Z. mężczyzna był już wielokrotnie karany. Razem zamieszkali niedaleko centrum miasta w Tarnowie. Ich związek nie należał do udanych. Partner notorycznie bił 31-latkę. Justyna bała się od niego odejść. Były takie dni, że awantura w ich domu była tak głośna, że sąsiedzi dzwonili po interwencje policji. Któregoś dnia 31-latka znika w tajemniczych okolicznościach. Dopiero tydzień później jej partner zgłosił zaginięcie Justyny na policję.
Według zeznań Adama Z. Jego partnerka 2 października 1995 roku wyszła tylko na chwilę do pobliskiego sklepu i już nie wróciła.
Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania Justyna B. Jednak po zaginionej kobiecie nie było najmniejszego śladu. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata śledczy byli coraz bardziej bezradni i nie mieli nawet punktu zaczepienia.
Adam Z. wydawał się zmartwiony zniknięciem swojej partnerki, ale z czasem na jaw wychodzi przerażająca o nim prawda.
Zeznanie świadków
Śledczy przesłuchali dzieci zaginionej Justyny B. W pierwszej kolejności została przesłuchana córka, która zeznała, że Adam Z. był potworem. Bił ją i gwałcił odkąd skończyła 11-lat. Dziewczyna również zeznała, że mężczyzna znęcał się w bestialski sposób nad jej mamą i bratem.
Dziewczyna bardzo dokładnie zapamiętała zaginięcie swojej mamy. Córka Justyny przebywała poza domem, kiedy na początku października 1995 roku pojawił się u niej Adam Z. Mężczyzna powiedział dziewczynie, że jej mama jest bardzo chora i potrzebuje natychmiastowej pomocy. Adama Z. zabrał dziewczynę do domu. Ku jej zdziwieniu mamy nie było w mieszkaniu, a jej osobiste rzeczy leżały w nienaruszonym stanie. Syn zaginionej kobiety zeznał, że Adam Z. znęcał się nad nim i wykorzystywał go seksualnie od dłuższego czasu.
Sąsiedzi, którzy wzywali wiele razy interwencję zeznali, że Adam był natarczywy kiedy jego partnerka nie chciał się z nim kochać, wyrzucał ją nagą na balkon. Jedna z sąsiadek Justyny zeznała, że po zaginięciu 31-latka widziała ze swojego balkonu, jak Adam Z. idzie przez podwórko i miał przerzucony przez ramię zwinięty dywan. Mężczyzna wyszedł z bramy i udał się w kierunku, gdzie później znaleziono zwłoki.
Kolega Adama- Józef W. był kolejnym świadkiem, który miał do przekazania śledczym cenne informacje. Mianowicie mężczyzna zeznał, że Adam Z. podczas jedne z rozmów w barze powiedział, że pokłócił się z Justyną na ulicy i kiedy wrócili do domu to w trakcie awantury chyba zabił swoją partnerkę. Adam Z. nakłaniał Józefa żeby razem poszli i sprawdzili czy Justyna żyje. Jednak mężczyzna uznał, że jego kolega chyba za dużo wypił i opowiada bzdety. Jak się okazuje później od tamtej pory nikt nie widział już Justyny. Funkcjonariusze policji sporządzili wtedy tylko notatki. Dlaczego tak bardzo zaniedbali zeznania?
Przesłuchanie partnera zaginionej
Śledczy po zeznaniach świadków natychmiast przesłuchali Adama Z., który wtedy przebywał w zakładzie karnym, gdzie odsiadywał inny wyrok. Mężczyzna zeznał, że kochał bardzo swoją partnerkę i nigdy by jej nie zrobił krzywdy. Dodał, że jest niemalże pewien, że Justyna uciekła z innym mężczyzną. Nie wiedział, że policja odkryła już zwłoki zaginionej kobiety.
4 czerwca 1999 roku robotnicy pracujący przy remoncie klasztornego ogrodzenia w Tarnowie odkryli przysypane ziemią ludzkie kości. O dramatycznym odkryciu została natychmiast powiadomiona policja. Zabezpieczono do badań ludzkie kości.
Policjanci przesłuchali jedną z zakonnic, która zeznała, że kilka lat temu siostry czuły fetor od strony sadu, gdzie znaleziono kości. Niestety zakonnice zbagatelizowały sprawę… Myślały, że znajduje się tam martwe zwierzę.
Badania kości zostały przeprowadzone w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Niestety biegłym nie udało się zidentyfikować zwłok, dlatego policjanci z Tarnowa sprawdzili spis osób zaginionych w mieście z ostatnich lat. Wtedy śledczy w bazie osób zaginionych znaleźli apel o zaginięciu Justyny B.
Ustalono, że kości przeleżały w ziemi kilka lat. Eksperci z Medycyny Sądowej odkryli, że kości należą do kobiety, która za życia przeszła zabieg chirurgiczny prawego obojczyka ponieważ w obojczyku znajdowała się druciana pętla.
Dokumentacja medyczna zaginionej
Śledczy odszukali dokumentację medyczną 31-letniej Justyny w tarnowskich szpitalach. Mundurowi dotarli do najważniejszych dokumentów. W placówce w Dąbrowie Tarnowskiej śledczy zabezpieczyli dokumentację medyczną, z której jasno wynikało, że zaginiona przeszła zabieg łączenia stawu barkowego, a do jego przeprowadzenia użyto drutu. Dokładnie takiego samego jak znaleziono podczas badań Sądowych.
Wykonano badanie DNA, które potwierdziły, że znalezione szczątki pod murem zakonu należą do zaginionej Justyny.
Po jakimś czasie prokuratura jednak umorzyła śledztwo. Według nich kobieta idąc potknęła się, upadła w zagłębienie i jej ciało zostało przysypane liśćmi i ziemią ze względu na warunki pogodowe. Szok… Jak mogła się sama po śmierci przysypać ziemią? Okazuje się, że Adam Z. bardzo dobrze znał ten teren ponieważ jakiś czas wcześniej mieszkał w pobliżu.
Po 7-latach od zniknięcia Justyny prawda wyszła na jaw
Niestety śledczy potrzebowali aż 7 lat by ustalić co tak naprawdę spotkało zaginioną Justynę. Sprawę udało się rozwiązać w 2002 roku kiedy trafiła do Krakowskiego Archiwum X.
Śledczy bardzo dokładnie sprawdzili akta sprawy ich uwagę przykuła jedna z notatek na której było zapisane zeznanie matki zaginionej 31-latki. Kobieta zeznała, że była winna swojej córce pieniądze i jak tylko dostała rentę poszła do córki chcąc uregulować dług. Niestety nikogo nie było w domu. Matka ponownie zjawiła się w mieszkaniu córki i zastała tylko Adama Z. od którego dowiedziała się, że jej córka zaginęła trzy dni temu. Rzeczy zaginionej takie jak ubrania, dowód osobisty zostały w domu. Adam Z. nie zgłosił od razu zaginięcia Justyny. Po kilku dniach kobieta ponownie pojawia się w mieszkaniu córki tym razem Adam Z. informuję ją, że z mieszkania zniknął dowód i ubrania Justyny.
Śledczy z Krakowskiego Archiwum X dotarli do kolejnych szokujących informacji… Okazuje się, że to Adam Z. złamał Justynie rękę oraz obojczyk. Jak się okazuje mężczyzna po zaginięciu Justyny dziwnie się zachowywał. Rzucił pracę, więcej pił i był bardziej agresywny. Kiedy w 1996 roku znaleziono w rzece ciało innej kobiety Adam Z. powiedział do koleżanki Justyny, że to nie Justyna i tajemniczo się uśmiechną. Wiele sygnałów zbagatelizowała na początku policja, gdyby nie śledczy z Karkowskiego Archiwum X Adam Z. nigdy by nie usłyszał zarzutu zabójstwa swojej partnerki. Niebyło wątpliwości co do tego, że to on zabił Justynę.
Wyrok
Prokuratura Rejonowa w Tarnowie postawiła mężczyźnie sześć zarzutów. M.in. zabójstwa Justyny B. oraz wielokrotne gwałty na nieletnich.
Sąd Okręgowy w Tarnowie za zabójstwo oraz inne przestępstwa skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny w Krakowie podtrzymał decyzję. Czy ten wyrok za czyny Adama Z. to wystarczająca kara?
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!
Może zainteresować Cię również: Jezioro Osiek. Zabójstwo i kanibalizm. Oskarżono czterech sprawców (zaginieniprzedlaty.com)