Wrzesień 2002 roku, Iłża. Historia Lucyny Kaczmarskiej, młodej maturzystki z powiatu lipskiego, zaczęła się jako typowy dzień w życiu nastolatki. Skończyła się zaś jako jedna z najbardziej zagadkowych spraw kryminalnych w Polsce, której do dziś nie udało się wyjaśnić. To opowieść o zaginięciu, tragicznej śmierci i pytaniach, które wciąż pozostają bez odpowiedzi.
Życie Lucyny przed tragedią
Lucyna Kaczmarska wychowała się w miejscowości Podgórze niedaleko Radomia. Była zdolną, ambitną uczennicą i dobrą córką. Po ukończeniu szkoły podstawowej z bardzo dobrymi wynikami, wybrała naukę w Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Iłży. Choć w liceum nie szło jej już tak dobrze jak wcześniej, Lucyna pozostała sumienną uczennicą.

W roku szkolnym 2002/2003 rozpoczęła naukę w klasie maturalnej. Zamieszkała na stancji, by nie tracić czasu na dojazdy. Podczas wakacji, przed ostatnią klasą, zakończyła swój związek z Tomkiem – chłopakiem, z którym pozostawała w przyjaznych relacjach. Wkrótce jednak w jej życiu pojawił się ktoś nowy – Wojtek, chłopak poznany na wakacyjnej zabawie.
Feralny dzień
3 września 2002 roku Lucyna postanowiła pojechać do Lipska, by osobiście zaprosić Wojtka na studniówkę. Do miasta podrzuciła ją samochodem grupa znajomych, w tym jej były chłopak Tomek. Dziewczyna wysiadła w centrum Lipska około godziny 19:00, mówiąc, że sama wróci do Iłży.

Pod internatem, gdzie miał mieszkać Wojtek, Lucyna wysłała SMS-a. Odpowiedź, która przyszła po godzinie, rozwiała jej nadzieje – Wojtek napisał, że nie może się z nią spotkać, ponieważ regulamin zabrania mu opuszczania internatu. Jak później ustalono, Wojtek nie mieszkał w Lipsku, lecz w Solcu nad Wisłą, 10 kilometrów dalej.
Lucyna nie wróciła tego wieczoru na stancję. Ślad po niej zaginął.
Zaginięcie i dramatyczne odkrycie
Zaniepokojona właścicielka stancji, nie mogąc skontaktować się z dziewczyną, powiadomiła jej rodziców. Następnego dnia, gdy telefon Lucyny wciąż milczał, rodzina zgłosiła jej zaginięcie na policję.
27 września, trzy tygodnie później, przypadkowy przechodzień znalazł w lesie niedaleko miejscowości Pawliczka, w połowie drogi między Lipskiem a Iłżą, nagie zwłoki młodej kobiety w zaawansowanym stanie rozkładu. Badania DNA potwierdziły, że była to Lucyna. Ciała brakowało fragmentów ręki i nogi, a przy zwłokach nie znaleziono ubrań ani telefonu.

Stan zwłok uniemożliwił ustalenie przyczyny śmierci, co jeszcze bardziej utrudniło śledztwo.
Co się wydarzyło tamtego wieczoru?
Z zeznań świadków wynika, że Lucyna była widziana na drodze prowadzącej z Lipska do Iłży. Pojawia się pytanie – czy wsiadła do przypadkowego samochodu, czy podróżowała z kimś znajomym? Rodzina dziewczyny jest przekonana, że Lucyna nie skorzystałaby z „okazji” w godzinach wieczornych. Była rozsądna i wiedziała, że w razie problemów mogła zadzwonić do rodziców.
Niestety, telefon Lucyny pozostawał wyłączony aż do listopada 2002 roku, kiedy nagle uaktywnił się w Radomiu. Użytkownikiem okazał się mężczyzna, który twierdził, że kupił go z ogłoszenia. Sprzedawcy nie udało się ustalić, ale stworzono jego portret pamięciowy.
Tajemnicza śmierć Zbyszka
Sprawą zainteresował się kolega Lucyny, Zbyszek, który był słuchaczem szkoły detektywistycznej. Na własną rękę prowadził śledztwo, rozmawiając z mieszkańcami Lipska i próbując ustalić, co wydarzyło się feralnego wieczoru. Dwa tygodnie po odnalezieniu ciała Lucyny, Zbyszek zmarł w niejasnych okolicznościach. Choć jego śmierć wzbudziła wiele podejrzeń, nigdy nie powiązano jej oficjalnie z tragedią Lucyny.
Niewyjaśniona zagadka
Do dziś sprawa śmierci Lucyny Kaczmarskiej pozostaje nierozwiązana. Policja nie wyklucza, że dziewczyna padła ofiarą przypadkowego mordercy lub kogoś, kogo znała. Śledztwo zostało umorzone, ale organy ścigania podkreślają, że w przypadku pojawienia się nowych dowodów zostanie wznowione.
Historia Lucyny to tragiczna opowieść o młodej dziewczynie, której życie zakończyło się w brutalny i tajemniczy sposób. Dla jej rodziny to niekończący się koszmar i nadzieja, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw.