Zaginieni Przed Laty

Małżonkowie chcieli sprzedać samochód na giełdzie i przepadli bez śladu

Małżonkowie chcieli sprzedać samochód na giełdzie. Nigdy nie wrócili do domu. Co wydarzyło się tamtego dnia?

Małżonkowie przepadli bez śladu

SPRZEDAŻ SAMOCHODU

Mariola i Wiesław Makarewicz mieszkali we wsi Wisznice-Kolonia położonej w województwie lubelskim. Wspólnie wychowywali 10-letniego syna Marioli oraz ich wspólną córkę, która wówczas miała zaledwie 4 lata. W kwietniu 1992 roku, krótko przed Wielkanocą, około godziny 5 rano małżeństwo pojechało na giełdę samochodową znajdującą przy ul. Zemborzyckiej w Lublinie. Celem tej podróży była chęć sprzedania ich dwuletniego tarpana (niegdyś był to polski samochód dostawczy) oraz przyczepy samochodowej. Makarewiczowie mieli wrócić do domu jeszcze tego samego dnia około godziny 15:00. Bliscy małżeństwa zaczęli się niepokoić. Nastał kolejny dzień, a para dalej nie wróciła z Lublina. Policja rozpoczęła poszukiwania.

HIPOTEZY

Wraz z zaginięciem zaczęli odzywać się sąsiedzi pary. Wieś huczała od plotek, że Wiesław nie wylewał za kołnierz – stąd podejrzenia, że może para imprezowała za pieniądze uzyskane ze sprzedaży auta. Biorąc pod uwagę, że Makarewiczowie mieli długi, wydawać się mogło, że uciekli za granicę. Jednak szybko okazało się, że małżeństwo nie zabrało ze sobą paszportów. Gdy nieobecność małżonków się przedłużała, zastanawiano się nad sytuacją w domu Makarewiczów. Chodziły pogłoski, że Mariola zabiła Wiesława – zdaniem mieszkańców wsi ta hipoteza była całkiem prawdopodobna. Mężczyzna był jej drugim mężem, pierwszy mąż Marioli nie miał o niej dobrego zdania. Ich małżeństwo miało się zakończyć przez liczne zdrady ze strony kobiety. Matka Marioli twierdziła jednak, że za zaginięciem może stać Wiesław. Powiedziała, że córka chciała odejść od męża, bo ten był alkoholikiem, a w domu notorycznie dochodziło do awantur. Zdaniem teściowej Wiesława, małżonków łączyły już tylko długi. Nie sprawdziła się żadna z powyższych hipotez.

USTALENIA

Policji udało się ustalić, że przed zaginięciem małżonkowie zdołali sprzedać auto. Nowym nabywcą był Janusz W. Mężczyzna wyznał, że za auto zapłacił parze 40 mln starych złotych, a następnie odwiózł ich na inną giełdę, gdzie Makarewiczowie chcieli kupić poloneza. Janusz W. powiedział policji, że tego samego dnia jego znajomy opowiedział mu o dziwnej scenie na giełdzie samochodowej. Mianowicie młoda para grała w kubki, kobieta obstawiła 40 mln starych złotych. Następnie słychać było krzyki kobiety. Świadek zeznał, że reszta graczy uciekła wraz z pieniędzmi, a nieznajoma kobieta ruszyła za nimi w pościg. Świadek nie potwierdził, że ową kobietą była Mariola Makarewicz.

Małżonkowie chcieli sprzedać samochód na giełdzie i przepadli bez śladu

ODNALEZIENIE CIAŁ

10 kwietnia 1998 roku, 6 lat po zaginięciu Marioli i Wiesława, policja otrzymała telefon od przypadkowego przechodnia. Na komisariat zadzwonił mężczyzna, który akurat spacerował po terenach rekreacyjnych Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie. Przechodzień zgłosił, że z ziemi wystawała ludzka stopa oraz but. Przybyli na miejsce funkcjonariusze rozpoczęli śledztwo.

Jak donosi strona newsbook:

„Na zwłokach ujawniono fragmenty odzieży. Już po ubraniach można było stwierdzić, że pochowani to mężczyzna i kobieta. Przybyły na miejsce lekarz jedynie to potwierdził, wskazując ponadto, że zgon musiał nastąpić 5-6 lat wcześniej. Zwłoki były przysypane 10-centymetrową warstwą białej substancji (od spodu, z wierzchu, z boków). Było to wapno. Sprawcy tej makabrycznej zbrodni chodziło najprawdopodobniej o przyśpieszenie gnicia i rozkładu tkanki miękkiej i kości”.

Okazało się, że para zginęła w wyniku wykrwawienia, po otrzymaniu wielu ran kłutych zadanych ostrzem o długości przynajmniej 11 cm. Uszkodzenia na butach denata miało świadczyć o tym, że próbował bronić się przed napastnikiem (lub napastnikami). Ustalono, że ciosy były zadawane z wielu stron.

Badania potwierdziły, że zwłoki należą do Marioli i Wiesława Makarewiczów.

INFORMACJA Z ZAKŁADU KARNEGO

Jak informuje kurier lubelski, jeden z osadzonych w lubelskim zakładzie karnym przekazał policji, że niejaki Dariusz G. brał bardzo dużo leków na uspokojenie w trakcie odsiadywania wyroku za napady na tiry. Informator miał rozmawiać o stanie Dariusza G. z jego bratem, który również odsiadywał wyrok w tym samym więzieniu. Brat powiedział, że Dariusz G. boi się, że na jaw wyjdzie zabójstwo dwóch osób, którego mężczyzna dokonał kilka lat wcześniej. To zdecydowanie wydłużyłoby wyrok Dariusza G. Tej informacji nie udało się potwierdzić. Ze względu na brak dowodów śledztwo zostało umorzone.

Po latach sprawę przejęło Archiwum X. Mamy nadzieję, że uda się do końca rozwiązać tę sprawę.

Autor: ZPL

Źródło:

https://newsbook.pl/2019/07/09/zapadli-sie-pod-ziemie-2/

https://kurierlubelski.pl/lubelskie-archiwum-x-zaginiecie-malzenstwa-m-ich-szczatki-znaleziono-w-lesie-po-kilku-latach/ar/3702612

https://www.slowopodlasia.pl/wiadomosci/10513,z-archiwum-x-niewyjasnione-zaginiecie-i-zwloki-odnalezione-po-szesciu-latach

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

Może zainteresować Cię również: Nowe fakty ws. zabójstwa niesłyszącej Ewy ze Starogardu Gdańskiego (zaginieniprzedlaty.com)

Exit mobile version