26 lat temu Podlasiem wstrząsnęła informacja o brutalnym morderstwie, dokonanym na listonoszu w Brończanach pod Białymstokiem. 25 czerwca 1996 roku był ciepłym, pogodnym dniem. Listonosz, Jerzy Zajkowski rozwoził renty i emerytury. Niestety, tego dnia padł ofiarą morderstwa. Pomimo, że mordercy pozostawili na miejscu zbrodni mnóstwo śladów, nie udało się ustalić ich tożsamości.
Fot. Ofiara morderstwa- Jerzy Zajkowski
Jerzy Zajkowski- lubiany listonosz
Zamordowany mężczyzna miał 39 lat. Mieszkał w Brończanach- małej, malowniczej wsi, położonej niedaleko Białegostoku. Pracował na poczcie jako listonosz w Juchnowku. Ludzie zgodnie twierdzili, że sumiennie wykonywał swoją pracę i nie miał wrogów. Według źródeł, był to człowiek bezkonfliktowy i pracowity. Cieszył się dobrą opinią wśród współpracowników i odbiorców przesyłek.
Fot. Jerzy Zajkowski
Tragiczny poranek
Mężczyzna regularnie objeżdżał swoim motorowerem okoliczne wioski, dostarczając ludziom korespondencje i pieniądze. Tego fatalnego dnia, z samego rana wyruszył w trasę, aby rozwieźć renty i emerytury. Gdy doszło do tragedii, miał przy sobie 12 tysięcy złotych.
25 czerwca 1996 roku, około godziny 11:00 mordercy zajechali mu drogę. Prawdopodobnie było ich trzech. Oddali w stronę listonosza 6 strzałów. Bezsprzecznie, nie mieli oni zamiaru postrzelenia ofiary, lecz jej morderstwo. Ich strzały były bowiem wycelowane tak, by doprowadziły do śmierci człowieka. Pan Jerzy miał ranę postrzałową m.in. w okolicy oka, a także przebitą klatkę piersiową. Mordercy bez zawahania odebrali życie niewinnej osobie. Na podstawie oględzin miejsca zbrodni stwierdzono, że sprawcy poruszali się najprawdopodobniej pojazdem osobowym. Rozstaw osi pozostawionych śladów pasował do samochodu marki polonez.
Fot. Motorower zamordowanego listonosza
Sprawcy morderstwa ukryli motorower ofiary w pobliskich krzakach. Na miejscu zbrodni nie było śladu ciągnięcia ciała zamordowanego więc ustalono, że został przeniesiony. Z kolejnych ustaleń policji wynikało, iż sprawców mogło być dwóch lub trzech. Celem zbrodni był rabunek, sprawcy zabrali wszystkie pieniądze, które listonosz miał przy sobie oraz pistolet hukowy, który woził ze sobą, aby odstraszać biegające po okolicy psy.
Kilka godzin po zdarzeniu, ciało zamordowanego listonosza odnalazły bawiące się w lesie dzieci. Ten widok zapadł im w pamięci na całe życie. Śledztwo rozpoczęła policja i prokuratura, która została zawiadomiona zaraz po odnalezieniu ciała.
Nieudolne śledztwo
Rodzina brutalnie zamordowanego listonosza wciąż próbuje dowiedzieć się prawdy. Według nich, czynności śledcze były przeprowadzone chaotycznie. Zostało pominiętych wiele rzeczy, które mogłyby rozwiązać sprawę i pozwolić ukarać winnych. Miejsce, gdzie znaleziono zamordowanego listonosza, nie zostało dokładnie przeszukane. Policja nieustannie broniła się wytłumaczeniem, iż sprawa była badana pod bacznym okiem prokuratury.
Fot. Jerzy Zajkowski
Krótko po strasznej zbrodni policja podejrzewała o udział w morderstwie 23-letniego Janusz Ch. Był on znanym w okolicy przestępcą- wychowywał się w miejscowości, w której doszło do zbrodni. Choć mieszkał w Białymstoku, systematycznie przyjeżdżał do swojej mamy, szczególnie tego dnia, gdy pobierała rentę. Podejrzany mężczyzna miał złą opinię, ludzie się go bali. Twierdzili, że jest on zdolny zrobić krzywdę drugiemu człowiekowi i dlatego stronili od jego towarzystwa.
Gdy zginął listonosz, podejrzany Janusz Ch. był widziany w godzinach porannych przez mieszkańców w okolicy. Z dalszych ustaleń policji wynika, iż tuż przed zabójstwem podejrzany wraz z kolegami wypożyczył w Białymstoku Poloneza, odpowiadającego śladom na miejscu zbrodni. Pomimo tego, nie udało się znaleźć twardych dowodów, które jasno wskazywałyby na jego winę. W związku z tym, Janusz Ch. nie został nawet zatrzymany. Ustalono, że takich pojazdów w okolicy jest więcej, a zgromadzone dowody nie wystarczyły, by zarzucić podejrzanemu popełnienie morderstwa.
Czy Jerzy Zajkowski to jedyna ofiara morderców?
Bliscy podejrzanego twierdzili, że pomimo negatywnych opinii o Januszu Ch., nie dokonałby tak okrutnej zbrodni za te pieniądze. W sierpniu 1998 roku śledztwo w sprawie zabójstwa listonosza umorzono z powodu braku dowodu. W tym samym czasie, z takiej samej broni, zostało zamordowanych kilka osób w Polsce. Zbrodnia i bezkarność szła w parze z mordercą, który nawet przez chwilę nie zawahał się powtórzyć tak okrutnego czynu. W Siennicy koło Nasielska została zamordowana czteroosobowa rodzina, a w Warszawie trzy osoby. W tych przypadkach motywem zbrodni również był rabunek. Morderca pozostaje na wolności.
Nadzieja na sprawiedliwość
Sprawą brutalnego zabójstwa listonosza zajmuje się policja Archiwum X. Jeśli za każdym razem mordercy tak łatwo udawało się uniknąć odpowiedzialności, może on po raz kolejny dopuścić się zabójstwa. Prawdopodobnie wszystkie trzy zbrodnie dokonały te same osoby. Nie ma usprawiedliwienia za tak okrutny czyn i żadna kara nie przywróci życia zamordowanym osobom, jednak wierzymy, że zasłużona sprawiedliwość dosięgnie mordercę.
ŹRÓDŁO: Od 20 lat szukają morderców listonosza – Interwencja (polsatnews.pl)