Spotkanie, którego się nie zapomina
Widziałem Leszka Pękalskiego osobiście. Bez filtrów, bez narracji medialnej. To nie była scena z filmu. To była codzienność ośrodka.
Pękalski sprawiał wrażenie skrajnie nerwowego. Często podnosił głos, wdawał się w ostre słowne konflikty ze współosadzonymi. Krzyki, pretensje, napięcie wiszące w powietrzu. Jak relacjonowali pracownicy – takie zachowanie ma miejsce niemal codziennie. Nie dochodzi do rękoczynów, ale atmosfera jest stale na granicy wybuchu.
Co istotne – personel, psycholodzy i ochrona nie dają się zastraszyć. To ludzie przygotowani do pracy z osobami o zaburzonych wzorcach zachowań. Wiedzą, kiedy reagować, kiedy ignorować, a kiedy odciąć eskalację. Krzyk nie robi tam wrażenia. To nie więzienie w klasycznym rozumieniu, lecz kontrolowana izolacja, oparta na procedurach i chłodnej konsekwencji.
Pękalski – postać pełna sprzeczności
Leszek Pękalski przez lata był jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej kryminalistyki. Skazany za jedno zabójstwo, podejrzewany o wiele innych, przez część opinii publicznej uznawany za seryjnego mordercę, przez innych za człowieka, na którym „zawiesiła się” cała seria niewyjaśnionych spraw.
Jednak kontakt bezpośredni zmienia perspektywę. Nie usprawiedliwia, nie uniewinnia – ale odbiera mu aurę legendy. Zostaje człowiek trudny, impulsywny, funkcjonujący w permanentnym konflikcie ze światem.
Trynkiewicz też tam był
W czasie mojego pobytu w Gostyninie przebywał tam również Mariusz Trynkiewicz – sprawca jednej z najpotworniejszych zbrodni w historii Polski. Niedługo później został zabrany z ośrodka i przewieziony do więzienia. Jego obecność była jednym z powodów, dla których samo istnienie KOZZD stało się przedmiotem gorących debat prawnych i społecznych.
Miejsce, gdzie kończą się legendy
Gostynin to przestrzeń, w której zbrodnia przestaje być opowieścią, a staje się długotrwałą konsekwencją. Bez fleszy, bez sensacyjnych nagłówków. Tu nie ma romantyzowania „bestii”. Jest rutyna, napięcie i ludzie, którzy codziennie muszą utrzymać kontrolę nad tym, co wymknęło się spod niej lata wcześniej.
To doświadczenie zostaje w pamięci. Nie dlatego, że było dramatyczne. Ale dlatego, że było zwyczajne w miejscu, które zwyczajnym być nie powinno.
Piotr Druzd
ZaginieniPrzedLaty.com
Komentarze (0)
Brak komentarzy. Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz