Zaginieni Przed Laty

Zwłoki pięciorga noworodków w beczce

Zwłoki pięciorga noworodków w beczce – czterech chłopców i jednej dziewczynki. W 2003 roku ta historia ogromnie wstrząsnęła całą Polską.

Zwłoki pięciorga noworodków

2003 rok 20 sierpnia, Czerniejów. Babcia prosi wnuczki w wieku 8 i 12 lat o wyrzucenie zawartości beczki, z której wydobywa się odór. Dziewczynki toczą niebieską beczkę po kapuście w miejsce oddalone o kilkadziesiąt metrów od domu. Gdy ją otwierają, ze środka wypadają plastikowe torby, a w nich rozkładające się zwłoki noworodków. Trudno wyobrazić sobie szok i przerażenie, jakie towarzyszyły dzieciom, gdy biegły powiadomić o wszystkim ojca. 44-letni wówczas Andrzej K. od razu zadzwonił na policję.

W beczce znajdowały się zwłoki pięciorga noworodków, czterech chłopców i jednej dziewczynki. Sekcja zwłok wykazała, że dzieci urodziły się żywe i zdrowe oraz że najprawdopodobniej zostały uduszone. Niektóre ciała były owinięte w gazety z lat 90. Dzięki badaniom DNA wykazano, że wszystkie noworodki były dziećmi państwa K. Ustalono również, że do zbrodni doszło między 1992 a 2003 rokiem.

Kim była rodzina K.? Zwłoki pięciorga noworodków

Mieszkańcy Czerniejowa pytani o państwo K. mówią, że to była sympatyczna, przykładna rodzina. Mieszkali koło szkoły w najokazalszym domu we wsi, prowadzili sklep, niczego im nie brakowało. Sąsiedzi z początku nie wierzą, że zbrodni na dzieciach dopuścił się któryś z rodziców. Przed badaniami DNA sugerują wręcz, że para musiała kupić beczkę już ze zwłokami w środku. Jeden z sąsiadów stwierdza:

„To dobra rodzina. Pracowita. Sklep prowadzili. Czworo dzieci mają. Ładnych. Udanych. Do kościoła chodzili. Byli zamożni. Nic złego nikt nie widział. Nikt nie widział tam żadnej ciąży.”

Państwo K. zaraz po ślubie przeprowadzili się do 80-metrowego mieszkania w Lublinie. Właśnie tam dochodziło do zbrodni. W 1999 r. przenieśli się z powrotem do Czerniejowa.

 

Zwłoki pięciu noworodków, czterech chłopców i jednej dziewczynki.
TYP24.pl

Jak zginęły noworodki? Zwłoki pięciu noworodków 

Matki, 38-letniej Jolanty K., nie było w domu w czasie odkrycia zwłok. Policja wysłała za nią listy gończe. Kobietę zatrzymano dopiero w nocy z 21 na 22 września w Lublinie. Już przy pierwszych przesłuchaniach przyznała się do zabicia trojga z pięciorga znalezionych dzieci. W dalszych etapach śledztwa – także do pozostałej dwójki.

Wywoływała porody, kiedy zostawała sama w domu, w latach 1992-1998. Rodziła dzieci w napełnionej wannie, a potem dusiła pod wodą. Zawijała je w gazety i chowała do zamrażarki. Nie bała się, że ktoś z rodziny odkryje zwłoki, ponieważ mąż raczej stronił od obowiązków domowych, a dzieci były nauczone, że zamrażarki się nie otwiera, bo może się rozmrozić. Po przeprowadzce do Czerniejowa Jolanta K. ukryła ciała w piwnicznej zamrażarce, a kilka miesięcy przed aresztowaniem przeniosła je do beczki na podwórku.

Dlaczego nie pozbyła się ciał? Co skłoniło ją do zabicia pięciorga z dziewięciorga dzieci? Czy to możliwe, że mąż Jolanty, Andrzej K., nic nie wiedział o jej ciążach?

Niepewne motywacje

Podczas śledztwa i procesu rozpoczętego w lipcu 2004 r. małżonkowie stają przeciwko sobie, obciążając się nawzajem winą. Dzieci w tym czasie przebywają w rodzinie zastępczej.

Jolanta K. zeznaje, że mąż znęcał się nad nią. Po narodzinach najmłodszej córki miał ponoć bić żonę, nie chcąc więcej dzieci. Kobieta mówi przed sądem, że mężczyzna zmuszał ją do seksu, oczywiście bez antykoncepcji. Gdy zapytała go, co zrobią, gdy zajdzie w ciążę i urodzi dziecko, miał powiedzieć: „na śmietnik, jak obierki”. Choć przez cały czas Jolanta K. podtrzymuje zeznania o przemocy domowej, plącze się w szczegółach. Raz twierdzi, że mąż nie wiedział o ciążach, raz, że przy pierwszej niechcianej ciąży wręcz kopnął ją w brzuch, mówiąc: „Znów zaskoczyłaś, kurwo”. Sama mówi, że nie chciała się pozbywać dzieci, dlatego też nigdy nie zakopała ciał. Strachem przed mężem motywuje również swoją ucieczkę z domu. Jerzy Muchorowski, adwokat Jolanty K., mówi wprost:

„Przyczyną tej tragedii było jej życie małżeńskie. To przez nie doszło do zbrodni.”

Kobieta jest cicha, nieśmiała, nikomu nie zwierzała się ze swoich problemów. Sąd opisuje Jolantę K. jako osobę infantylną i impulsywną, u której sfera emocjonalna dominuje nad rozsądkiem. Bierze się też pod uwagę dzieciństwo kobiety. Była wychowywana w trudnych warunkach. Gdy miała 15 lat, straciła matkę i sama musiała opiekować się młodszymi braćmi. Ojciec był alkoholikiem.

Po obserwacji psychiatrycznej biegli orzekają, że kobieta jest w pełni zdrowa psychicznie i świadoma swoich czynów. Sąd wyklucza działanie pod wpływem szoku poporodowego.

Jolanta i Andrzej K. w sądzie

Co na to Andrzej K.?

Andrzeja od początku śledztwa broni cała rodzina. Jego siostra wypowiada się negatywnie o szwagierce:

„Jolka zamiast pilnować męża i dzieci pałęta się po Polsce, sprzedała komunijną pamiątkę jednej z dziewczynek, alkohol piła pod sklepem.”

Mąż Jolanty K. zeznaje, że nie wiedział nic o ciążach, ponieważ jego żona była przy kości i nosiła luźne ubrania. Dzieci państwa K. oraz sąsiedzi z Lublina potwierdzają, że ciąże nie były widoczne. Andrzej K. mówi również, że jego małżonka niejednokrotnie uciekała z domu, dlatego też nie zgłaszał jej zaginięcia na policję. Ponadto osoby z otoczenia państwa K. w Czerniejowie pozytywnie wypowiadają się o mężczyźnie: „Pracowity, przystojny, uczynny: złego słowa powiedzieć nie można”.

Wyrok

Procesy w sprawie dzieciobójstwa toczą się przez 6 lat. Pierwszy wyrok zapada w 2006 r.: dożywocie dla Jolanty K., uniewinnienie Andrzeja K. Apelacja. W 2009 r. kolejny wyrok: 25 lat więzienia dla niej, 12 dla niego. Ponowne odwołanie. Ostatecznie 12 lutego 2010 r. Sąd Najwyższy skazuje Jolantę K. na 25 lat więzienia za pięciokrotne zabójstwo, a jej męża na 8 lat za podżeganie do jednej ze zbrodni.

Oba pierwsze wyroki zostają skrytykowane przez 20 organizacji kobiecych i ponad 200 osób prywatnych (m.in. prof. Magdalenę Środę i Krystynę Koftę), które w liście do ministra sprawiedliwości stają w obronie oskarżonej. Winą za zbrodnie obciążają m.in. złą edukację seksualną, ograniczony dostęp do środków antykoncepcyjnych i przemoc domową. Nadawca listu wyraża nadzieję, że:

„Sąd Apelacyjny dokona właściwej oceny prawnej czynów Jolanty K. i, zamiast obciążać ją pełną odpowiedzialnością za śmierć dzieci, sprawiedliwie osądzi udział Jej męża w tej zbrodni”

Andrzej K. wyszedł już na wolność i wrócił do Czerniejowa, jednak mieszkająca nadal w tym samym domu rodzina K. odcięła się zarówno od niego, jak i od Jolanty.

Trudno słusznie ocenić tę sprawę, w tym motywacje obu małżonków, ich relację oraz słuszność wyroku. Jedyne, co nie pozostawia wątpliwości, to zgroza zbrodni dokonanej na pięciu niewinnych dzieciach, dla której nie może być żadnego wytłumaczenia i przyzwolenia.

Autor: ZPL

Źródła:

https://wiadomosci.onet.pl/na-tropie/zwloki-dzieci-chowala-w-beczkach/88rhh

https://kurierlubelski.pl/zbrodnie-sprzed-lat-utopila-dzieci-a-ich-zwloki-schowala-w-beczce-po-kapuscie/ar/1057918

https://tvn24.pl/polska/wyrok-za-dzieci-w-beczce-matka-25-lat-ojciec-8-ra123843-3578882

https://umbradetektywi.pl/polskie-seryjne-dzieciobojczyn

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

Może zainteresować Cię również: Zamordowano trzech chłopców. Trwa poszukiwanie sprawcy! (zaginieniprzedlaty.com)

 

Exit mobile version