Imię i nazwisko: Małgorzata Gillner
Wiek w chwili zaginięcia: 42 lata
Wiek obecny: 62 lat
Małgorzata Gillner mieszkała na obrzeżach Gliwic, przy ulicy Tokarskiej, wspólnie z rodzicami. Choć miała własne mieszkanie w centrum miasta, zdecydowała się na pozostanie w rodzinnym domu. Życie Małgorzaty przebiegało spokojnie i przewidywalnie, aż do momentu, gdy tragiczne wydarzenia wywróciły je do góry nogami.
Na kilka tygodni przed swoim zniknięciem Małgorzata przeprowadziła się do ciotki mieszkającej przy ulicy Architektów. Powodem tej decyzji była trudna sytuacja w rodzinie – jej wujek zmagał się z nowotworem i wymagał hospitalizacji, a ciotka potrzebowała pomocy w codziennych obowiązkach. Małgorzata, kobieta ciepła i pomocna, postanowiła wesprzeć bliskich w trudnych chwilach.
DZIEŃ ZAGINIĘCIA – 16 LISTOPADA 2004 ROKU
Tego dnia Małgorzata opuściła dom ciotki około godziny 5:00 rano, zamierzając udać się do pracy na gliwickim Sikorniku, gdzie pracowała jako przedszkolanka. Do miejsca pracy zwykle dojeżdżała autobusem linii 624, a następnie przesiadała się na autobus 186.

Śledztwo potwierdziło, że Małgorzata wsiadła do autobusu 624. Współpasażerowie wspominali, że sprawiała wrażenie smutnej, zagubionej i roztargnionej. Wysiadła na przystanku przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Styczyńskiego, lecz nie wsiadła do autobusu 186, który miał ją zawieźć do pracy. To był ostatni moment, kiedy widziano ją na pewno.
SYGNAŁY, KTÓRE NIE DAJĄ SPOKOJU
Po zgłoszeniu zaginięcia przez rodzinę, policja zaczęła analizować informacje o ostatnich dniach i zachowaniu Małgorzaty. Ujawniono, że na krótko przed zniknięciem kobieta złożyła wypowiedzenie z pracy, motywując swoją decyzję zmęczeniem psychicznym i brakiem satysfakcji z wykonywanego zawodu. Dyrektorka przedszkola poprosiła ją jednak o przemyślenie tej decyzji.
W rozmowach z fryzjerką Małgorzata pytała, czy zmiana koloru włosów mogłaby ułatwić jej przekroczenie granicy. Czy to był pierwszy sygnał planowanego wyjazdu?
Co więcej, znajoma rodziny zeznała, że 16 listopada około godziny 10:00 widziała Małgorzatę na dworcu PKP w towarzystwie około 40-letniego mężczyzny z dłuższymi, kręconymi włosami. Sporządzono jego portret pamięciowy, lecz nie udało się ustalić jego tożsamości.
Rodzina zauważyła również brak paszportu wśród rzeczy osobistych Małgorzaty, co mogło sugerować, że zabrała go ze sobą celowo.
HIPOTEZY I POSZLAKI
Pomimo medialnego nagłośnienia sprawy, zaginięcie Małgorzaty Gillner pozostaje nierozwiązane. W ciągu lat napływały informacje o rzekomym widzeniu kobiety w różnych częściach Polski, m.in. w Poznaniu, Grudziądzu i Szklarskiej Porębie, jednak żaden z tych tropów nie został potwierdzony.
Dodatkową zagadką jest tajemniczy telefon, który ojciec Małgorzaty otrzymał po wyemitowaniu programu na temat zaginięcia. Mężczyzna, który się skontaktował, twierdził, że posiada ważne informacje. Na umówione spotkanie udał się brat Małgorzaty, lecz rozmówca nigdy się nie pojawił. Jego tożsamości nie udało się ustalić.
CZY TO BYŁO ŚWIADOME ZERWANIE KONTAKTÓW?
Pojawiła się hipoteza, że Małgorzata mogła celowo zniknąć. Współpasażerowie z autobusu opisali jej nastrój jako przygnębiony, co może sugerować nawrót depresji. Jak się później okazało, Małgorzata w przeszłości zmagała się z tym problemem, lecz nie leczyła się.
Możliwe, że kobieta czuła się przytłoczona obowiązkami i postanowiła odciąć się od dotychczasowego życia. Wspomnienia o rozmowach z fryzjerką oraz świadectwo znajomej widzącej ją z tajemniczym mężczyzną na dworcu mogą wskazywać na zaplanowany wyjazd.

APEL DO SPOŁECZEŃSTWA
Do dziś Małgorzata Gillner figuruje w bazie osób zaginionych. Rodzina nie ustaje w wysiłkach, by dowiedzieć się, co się z nią stało. Jeśli ktoś z Państwa posiada jakiekolwiek informacje, które mogą pomóc w rozwiązaniu tej tajemnicy, prosimy o kontakt z policją lub redakcją.
Gwarantujemy anonimowość.
Czy Małgorzata żyje i zaczęła nowe życie gdzieś daleko? A może wydarzyło się coś, czego nigdy nie podejrzewano? Ta sprawa nadal czeka na swoje wyjaśnienie.