Zaginieni Przed Laty

Zabił upośledzoną Elę na polu ziemniaków

Nieustannie umarzana sprawa zabójstwa 38-letniej Eli z Błogoszowa dotarła do swojego finału tylko dzięki uporowi matki. Zapracowana w gospodarstwie kobieta przez pięć lat walczyła z prokuratorską machiną, wysłała plik odwołań i zażaleń, aż doprowadziła do postawienia mordercy przed sąd. W procesie poszlakowym oskarżony został Maciej S., mieszkający 300 metrów od swojej ofiary.

 

„Zwabiła ją muzyka z remizy”

 

W sierpniu 1995 roku Teresa Soboń doiła krowy, gdy przyszła do niej córka, Ela. Matka poleciła jej pójść do domu i tak też się stało. Wieczorem widziała jeszcze swoje dorosłe dziecko w pokoju. Gdy wstała w nocy, zajrzała do pokoju Elżbiety, ale na próżno. Wraz z rodziną obeszła podwórze, rano syn objechał cały las. Bez skutku.

Niebawem ciotka Eli znalazła jej ubłocone, zmasakrowane ciało na swoim polu ziemniaków. Sprawca lub sprawcy zadali ofierze mnóstwo wyjątkowo brutalnych ciosów. W protokole sekcji zwłok lekarz zapisał „złamanie kości twarzoczaszki, krwawe wylewy; krew dostała się do dróg oddechowych i płuc”. Narzędzie zbrodni: pięść, kij lub but. Pomimo że Ela nigdy nie piła, we krwi miała alkohol.

Zarysowano prawdopodobny przebieg sytuacji – Elżbieta w nocy wyszła z domu i poszła posłuchać muzyki do remizy, tam sprawca wyprowadził ją na pole, zmusił kobietę do picia i próbował zgwałcić. Zaatakował ją, gdy próbowała się bronić.

W pobliskiej remizie odbywała się wówczas dyskoteka, więc przesłuchano również świadków z imprezy, ale niewiele wnieśli do sprawy.

 

Zapałki i szklanka

 

Materiał dowodowy opierał się zatem na zbadaniu miejsca zbrodni. Przy zwłokach znaleziono szklankę i zapałki z napisem „Czechowickie”. Jeden ze świadków zeznał, że takie same zapałki pożyczał Maciejowi S., a bufetowa, że brał szklankę, której już nie oddał.

Jednak zebranie odcisków palców ze szkła okazało się niemożliwe, bo ślady w trakcie zbierania zostały pozacierane. Dopiero po pięciu dniach od morderstwa zrobiono odlewy śladów butów z pola. Pies policyjny nie podjął już tropu. Zadrapania na swoich rękach Maciej S. tłumaczył czyszczeniem roweru i skaleczeniami o szprychy. Pomimo zbadania wariografem i wyników pozytywnych wszystkich podejrzanych, nie można było nikogo zatrzymać.

 

 

Zmylić trop

 

Kilka miesięcy po morderstwie na lokalny komisariat zadzwonił mężczyzna. Powiedział tylko

„Elkę zabił Mariusz K.”

i rozłączył się. Badania nagranego głosu wykazały, że dzwonił Maciej S. Wkrótce został uniewinniony również od zarzutu składania fałszywych zeznań.

W listopadzie 1996 roku na płocie domu Soboniów pojawił się napis

„Ja zabiłem Elkę – Sylwe”.

Grafolodzy jako potencjalnego autora wskazali ponownie Macieja S.

 

Zmiana sędziego

 

W 1995 roku badania DNA w Polsce jeszcze raczkowały, więc pomimo posiadania krwi sprawcy nie można było go zidentyfikować na tej podstawie. Jak prokuratura tłumaczyła niezlecenie takich badań w późniejszych latach śledztwa?

„Prokurator nie wiedział, że można badać starą, zaschniętą krew.”

Sprawa ruszyła z miejsca dopiero po przeniesieniu do Sądu w Kielcach. DNA z krwi znalezionej na ubraniu Eli zgadza się z DNA Macieja S. Mężczyzna został aresztowany w 2001 roku.

Autor: Paulina K.

źródło: https://www.tygodnikprzeglad.pl/morderstwo-w-dyskotece/

Exit mobile version