Sinobrody uwodziciel z Gambais-Henri Desire Landru używał 90 różnych tożsamości. Pod ich przykrywką zwabiał i rozkochiwał w sobie kobiety. Na koniec przejmował ich majątek, po czym skazywał je na brutalną śmierć. W ciągu pięciu lat skontaktował się z 283 potencjalnymi ofiarami. Nie wszystkie jednak spełniały jego wymagania, co uratowało im z pewnością życie. Policja długo nie mogła mu niczego udowodnić, aż do dnia, w którym odnalazła jego szokujący dziennik.
Mężczyzna
Sinobrody uwodziciel z Gambais-Henri Desire Landru urodził się 12 kwietnia 1869 roku w Paryżu w dzielnicy Belleville. Pochodził z ubogiej rodziny. Jego ojciec był kierowcą, a matka prawdopodobnie praczką lub pokojówką. Był kochany przez rodziców i miał szczęśliwe dzieciństwo. W szkole radził sobie całkiem dobrze, co umożliwiło mu, według niektórych źródeł, podjęcie i ukończenie studiów na wydziale architektury. Początkowo rozważał pójście do seminarium, na co niewątpliwie miało wpływ kilkuletnie zaangażowanie w chórze kościelnym.
Pracował jako kartograf, księgowy, sprzedawał również na ulicznym targu, a także pracował w biurze architekta. W latach 1887-1890 odbył służbę wojskową w pułku artylerii w Saint-Quentin. Mimo braku bujnej czupryny opisywano go jako przystojnego mężczyznę. Charakteru nadawała mu broda, którą dzisiaj określilibyśmy jako hipsterską. W 1893 roku wziął ślub ze swoją kuzynką Marie-Catherine Remy, z którą miał czwórkę dzieci. Bliscy Henriego byli przekonani, że jest sprzedawcą, który podróżuje po kraju w poszukiwaniu towarów do kupienia i odsprzedania z zyskiem. Żona była przyzwyczajona do takiego życia, że mąż jest w domu gościem.
Uwodziciel
Sinobrody uwodziciel z Gambais-Henri Desire Landru wiedział jak zdobyć kobietę. W Europie trwała I wojna światowa. Mężczyźni wtedy walczyli na froncie, a kobiety zostawały wdowami. Wykorzystywał ten moment, gdy niektóre z nich pragnęły na nowo ułożyć sobie życie.
Mężczyzna miał swoje wybranki, wobec których stosował z powodzeniem sztukę uwodzenia. Cieszył się swoją elegancją i sprytem. Zabierał swoje wybranki do wynajmowanego w Vernouillet, a później w Gambais, domu położonego około 30 km od Paryża. Mężczyzna potrafił być bardzo czuły. W związku z tym samotne, spragnione miłości kobiety godziły się na wszystko, co im proponował. Kobietom podsuwał dokumenty po podpisaniu, których stawał się właścicielem ich kont bankowych. Cóż, zatem pozostawało do pełnego sukcesu? Morderstwo kobiet i ich dzieci, które stały na drodze do pieniędzy. Podpis na dokumencie upoważniającym Landru do dostępu do konta bankowego oznaczał dla tych kobiet wyrok śmierci.
Oszust
Sinobrody uwodziciel z powodu fatalnej sytuacji materialnej rodziny dopuszczał się oszustw. Mężczyzna zamieścił w prasie ogłoszenie, że jest producentem rowerów, a zamówienie jednego z nich wiązało się z koniecznością wpłacenia 75 proc. zaliczki. Otrzymał kilkanaście zamówień, z których nie mógł się wywiązać, w związku z tym trafił do więzienia. Po wyjściu na wolność wynajął pod fałszywym nazwiskiem garaż, który odsprzedał bez płacenia należności jego prawowitemu właścicielowi.
W 1909 roku zaręczył się z kobietą, która nie znała jego przeszłości kryminalnej. Następnie przywłaszczył sobie jej posag i zniknął bez śladu. Policja wpadła na jego trop i pomimo swojego sprytu spędził trzy lata w więzieniu. W trakcie pobytu w zakładzie karnym jego osobowość badali psychiatrzy. Według nich nie był ani niepoczytalny, ani całkowicie zdrowy psychicznie.
W 1914 roku ponownie został zatrzymany za oszustwa, zdołał jednak uciec przed rozpoczęciem procesu. Wiedział, że jeśli zostanie złapany, to spędzi resztę życia w mającym złą sławę więzieniu na Gujanie Francuskiej. Zrozumiał też, że świadkowie jego postępowań stanowili dla niego śmiertelne zagrożenie. Wtedy właśnie w jego głowie zrodził się plan na zdobywanie pieniędzy.
Mężczyzna do wzięcia
Sinobrody uwodziciel lubił ryzyko i łatwe pieniądze. W 1915 roku zaczął zamieszczać w prasie ogłoszenia pod wymyślonym nazwiskiem. Podawał się w nich za będącego w dobrej sytuacji finansowej wdowca, który szuka żony:
„Poważny mężczyzna szuka wdowy lub nieznajdującej w życiu zrozumienia kobiety w wieku 35-40 lat w celu matrymonialnym” (ogłoszenie z 1914 r.).
„Wdowiec z dwójką dzieci, 43 lata, dobrze zarabiający, miły, poważny i obracający się w dobrym towarzystwie, pozna wdowę w celu matrymonialnym” (ogłoszenie z 1915 r.).
Landru precyzyjnie, niczym serialowy Hannibal Lecter, selekcjonował kandydatki, które odpowiedziały na anons. Warunek był w zasadzie jeden-musiały być samotne i bogate. Wiek nie miał dla niego żadnego znaczenia, korespondencję prowadził zarówno z dwudziestoletnimi, jak i sześćdziesięcioletnimi kobietami.
Morderca
Sinobrody uwodziciel tak naprawdę stał się seryjnym mordercą. W domu w Vernouillet Landru zamordował z zimną krwią Jeanne Cuchet i jej nastoletniego syna, następnie trzy kolejne kobiety. Dla zmylenia śladów przeprowadził się do Gambais. Wiedział jednak, że musi pozbyć się ciał w związku z tym, kupił kuchenkę żeliwną, na której palił swoje ofiary. W ciągu dwóch pozbył się w ten sposób sześciu osób.
Ten makabryczny proceder nie pozostał niezauważony przez okolicznych mieszkańców. Zaniepokojeni sąsiedzi unoszącym się śmierdzącym dymem z posiadłości Landru (znanego im pod nazwiskiem Dupont) powiadomili mera, tej liczącej tysiąc mieszkańców, podparyskiej miejscowości.
Mer otrzymał także dwa listy. Jeden od pani Pellat, która poinformowała go o zaginięciu swojej przyjaciółki Annea Collomb, która ostatnio mieszkała wraz z panem Dupont. Kobieta według niej przepadła bez śladu. Drugi list otrzymał, od siostry kobiety, która również zaginęła po tym, jak związała się z panem Dupont (wtedy używał nazwiska Fremyer). Mieszkańcy Gambrais wielokrotnie widzieli pana Dupont w towarzystwie różnych kobiet. Właśnie wtedy zaczęli łączyć fakty. Miasto zaczęło plotkować.
Nieświadomy syn
Sinobrody w morderczy proceder zaangażował swojego nieświadomego syna, który był przekonany, że ojciec jest tylko spokojnym sprzedawcą. Po każdej zbrodni udawali się wspólnie do mieszkania denatki, aby zabrać z niego wszystkie wartościowe przedmioty i meble. Landru był świadomy, że nie może pozostać w Gambais, dlatego wyprowadził się do Paryża.
W okresie popełniania zbrodni Henri regularnie odwiedzał rodzinę, która była przekonana, że jest on sprzedawcą, który podróżuje po kraju w poszukiwaniu towarów do kupienia i odsprzedania z zyskiem. Żona była przyzwyczajona do takiego życia. Prowadzenie podwójnego życia wychodziło Landru bardzo dobrze. Nikt nie znał jego drugiego, makabrycznego oblicza. Cała rodzina była z niego bardzo dumna i nawet przez chwilę nie pomyśleli, że ten miły mężczyzna może być seryjnym mordercą.
Ofiary
Zaginięcia wielu kobiet zwróciły uwagę policji, lecz śledztwo nie przynosiło efektu z braku świadków. Przełom w sprawie nastąpił, kiedy przyjaciółka jednej z zamordowanych kobiet spotkała przypadkowo na jednej z ulic Paryża Landru z nową kobietą. Właśnie wtedy kobieta skojarzyła fakty. Od tego momentu sprawa potoczyła się już szybko. Policja aresztowała Landru, który przedstawiał się wtedy jako Lucien Guillet, w jego mieszkaniu w stolicy Francji 12 kwietnia 1919 r.
Początkowo Henri został oskarżony o oszustwa i nadużycie zaufania, jednak po drobiazgowych przeszukaniach w Vernouillet i Gambais został oskarżony o zabicie 11 kobiet, choć policja ustaliła, że kontaktował się z 283 potencjalnymi ofiarami. Na szczęście nie odpowiadały jego kryteriom i właśnie to, z całą pewnością ocaliło im życie.
Dowody
Dowodami w sprawie były znalezione w jego domach kości i zęby jego ofiar. Proces Landru, który przeszedł do historii procesów kryminalnych, rozpoczął się 7 listopada 1921 r. i trwał dwa lata. Udowodniono, że mężczyzna działał pod przykrywką i używał 90 tożsamości. Przełomem w sprawie było odnalezienie przez policję jego dziennika, w którym zapisywał swoje wyczyny. Znaleziono w nim wszystkie nazwiska kobiet, z którymi nawiązał znajomość, było ich 283 w ciągu pięciu lat. Pedantycznie, z iście księgową dokładnością, odnotowywał również ponoszone koszty w trakcie działania np. za bilety na pociąg.
Policja na miejscu zbrodni znalazła również rzeczy osobiste ofiar, między innymi buty, gorsety i guziki od ubrań. Mimo obciążających dowodów Landru wszystkiemu zaprzeczał. Przez cały proces twierdził, że jest niewinny, podczas gdy policja posiadała jego własnoręczne zapiski.
Proces
Sinobrody uwodziciel z Gambais-Henri Desire Landru zapewnił sobie usługi jednego z najlepszych, ówczesnych prawników, mecenasa Vincenta de Moro-Giafferi. Miał na to środki zdobyte od zamordowanych kobiet. I był to trafny wybór. Mecenas, zabierając głos podczas rozprawy, stwierdził, że wszystkie kobiety, które rzekomo zamordował jego klient, niebawem pojawią się w sądzie. Oczy wszystkich skierowały się w stronę drzwi, w tym sędziów. Wtedy mecenas dodał: „Spojrzeliście na drzwi, nie jesteście zatem przekonani, że te kobiety faktycznie nie żyją”. To było z jego mistrzowskie zagranie, jednak sędzia zauważył, że Landru nie patrzył na drzwi i stwierdził: „Wszyscy, oprócz oskarżonego”. To był koniec kariery Sinobrodego.
Cały czas próbował się bronić i kłamał do końca. „Mówią, że jestem Don Juanem. Nonsens! Spójrzcie na moją brzydką twarz. Tylko dlatego, że policja nie potrafi znaleźć tych kobiet, przypuszczacie, że to ja odpowiadam za ich zniknięcie” – bronił się w trakcie procesu.
Henri Desire Landru z przenikliwym spojrzeniem błękitnych oczu, z melonikiem na głowie i długą brodą wyglądał na dobrego ojca rodziny. Zawsze schludnie ubrany, uprzejmy, wysławiający się w wyszukany sposób, dawny chórzysta w kościele. Potrafił sprawić, że kobiety kochały go do tego stopnia, że większość z tych, które zostały powołane na świadków, próbowała go bronić.
Opinia publiczna była w sprawie winy Landru podzielona. Proces stał się widowiskiem, w oglądaniu którego wzięły udział ówczesne osobistości, takie jak pisarz Henri Beraud, komik Louis Boucaut czy Mistinguett.
W swoim werdykcie sąd uwzględnił opinię biegłych psychiatrów, którzy stwierdzili, że oskarżony jest w pełni władz umysłowych, a zarazem „posiada dar słownego przekonywania”. Nigdy jednak nie podjął starań o uznanie go za niepoczytalnego, co mogło uratować go przed śmiercią. Sąd skazał go na karę śmierci 30 listopada 1921 roku.
Śmierć Sinobrodego
Sinobrody podczas wykonywania wyroku miał związane ręce i unieruchomione nogi. Pomocnicy kata umieścili go pod gilotyną. Ostrze gilotyny zakończyło jego życie 25 lutego 1922 roku o godzinie 6:05 w więzieniu Saint-Pierre de Versailles po tym, jak jego prośba o ułaskawienie została odrzucona przez prezydenta Francji, Alexandre’a Milleranda.
Henri Landru został uznany za pierwszego seryjnego mordercą we Francji. Ze względu na jedną z francuskich baśni, w której motywy zbrodni są dokładnie takie same jak w przypadku Henriego, paryska prasa okrzyknęła go „Sinobrodym”. Ścięta głowa Landru eksponowana jest w Muzeum Śmierci w Hollywood.