Monika Marszałek z Gaci. Zaginięcie 35-letki wciąż pozostaje tajemnicą. Najbardziej przeżyły to dzieci, które miały wtedy: 5-lat Piotruś i 9-lat Kinga. Z tą sytuacją cały czas nie może się pogodzić również mąż zaginionej, pan Krzysztof.
Tragiczny dzień
Monika Marszałek miała 35 lat i była mieszkanką Gaci w powiecie przeworskim. 4 listopada 2017 roku nikt nie spodziewał się najgorszego, które czyhało za rogiem. Tego dnia Piotruś miał jechać z mamą na rynek do Przeworska. Kobieta miała mu kupić nową, zimową kurtkę. Chłopczyk obudził się wczesnym rankiem podekscytowany, że pojedzie z mamą na zakupy, ale mamy już w domu nie było. Wtedy postanowił obudzić tatę, zawiadomił go, że mamy nie ma, ani też samochodu.
Pan Krzysztof rozbudzony przez syna od razu zadzwonił na telefon komórkowy żony, niestety był on wyłączony. Mężczyznę bardzo to zaniepokoiło, w związku z tym zadzwonił do rodziny, następnie do znajomych. Nikt nie widział Moniki ani nie wiedział, gdzie może ona być. Na koniec skontaktował się z zakładem pracy żony. „Może dostała pilny telefon, że musi się stawić, aby zastąpić kogoś nieobecnego?” – dedukował. Jednak usłyszał to, czego najbardziej się obawiał – „Nie, pani Moniki nie było w pracy”.
Zaniepokojony mąż
Pan Krzysztof postanowił dłużej nie zwlekać. Około godziny 10:00 zadzwonił na policję, chciał zgłosić zaginięcie żony. Jednak wtedy nie przyjęto zgłoszenia. Funkcjonariusze stwierdzili, że jeszcze za wcześnie by uznać, że kobieta zaginęła. Mężczyźnie nie dawało to spokoju, ponieważ jego żonie nigdy się coś takiego nie zdarzało. Zmartwiony około godziny 18:00 pojechał ponownie na posterunek policji i wtedy już oficjalnie zgłosił zaginięcie, które przyjęto.
Nagranie monitoringu
Kamera sklepowego monitoringu w Gaci, po sąsiedzku z posesją Marszałków, zarejestrowała, że pani Monika wyjechała z domu sześć minut po godzinie 6:00 rano. Dlaczego sama, skoro miała z synkiem jechać po kurtkę? I dlaczego w domu zostawiła okulary, które używała do jazdy samochodem? Później przejazd jej samochodu, hondy jazz, zarejestrowała kamera miejskiego monitoringu w Przeworsku. Około godziny 19:00 odnaleziono jej samochód w okolicach rzeki San koło Ubieszyna, około 20 km od Przeworska.
*Rysopis:
wzrost 165 cm,
waga około 70- 80 kg,
średniej budowy ciała,
twarz owalna,
włosy blond, długie, proste.
Poszukiwania
Natychmiast rozpoczęto poszukiwania w okolicy rzeki i sąsiednich pól. Następnego dnia akcja poszukiwawcza była kontynuowana. Strażacy oraz nurkowie wielokrotnie sprawdzili rzekę, użyto również sonaru. Wszystkie akcje poszukiwacze nie przyniosły oczekiwanego efektu. Zostały sprawdzone szpitale i inne placówki. Pani Monika przepadła bez śladu.
W ogromnej rozpaczy rodzina zwróciła się o pomoc do jasnowidzów. Jeden z nich powiedział, że pani Monika nie żyje i jej ciało jest w wodzie. Inny, że ciało nie jest w wodzie, ale w innym miejscu. Dwóch stwierdziło, że kobieta żyje i się ukrywa. Policja sprawdzała każdy trop, do tej pory żaden z nich się nie potwierdził. Pan Krzysztof odbiera każdy telefon i sprawdza każdą wiadomość. Jednak wciąż nie ma nawet punktu zaczepienia.
Jakiś czas temu ktoś poinformował pana Krzysztofa o tym, że kobieta jest w Częstochowie. Jednak i te informacje się nie potwierdziły. Bez wątpienia nadzieja umiera ostatnia. Kiedyś synek pani Moniki-Piotruś przyszedł do swojego taty i zapytał „Tata, a jak będę miał 9 lat, to będziesz? No bo mamy nie ma”. Wspominając te słowa, pan Krzysztof ma łzy w oczach.
Poruszające słowa męża zaginionej zostają w pamięci na zawsze- „Dzieci codziennie pytają, gdzie jest mama, co u mamy, czy się odezwała? A co ja mam im odpowiedzieć, jak sam nic nie wiem. Nie ma spania, nie ma jedzenia, nie ma życia. Co tu dużo mówić, nagle zawalił się nam cały świat”.
Wszystkie osoby mające informacje na temat miejsca pobytu zaginionej proszone są o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Przeworsku tel. (16) 64 12 310, (16) 641 24 26 lub telefon alarmowy 997.