Zaginieni Przed Laty

Leśniczy zastrzelił siebie i żonę, w tle plotki o romansie z miejscowym proboszczem

Doprowadzony do psychicznej ruiny mąż strzela do żony, a następnie do siebie. Czy tragedia, która rozegrała się nad ranem w krzemieniewskim lesie była spowodowana zazdrością? Czy żona naprawdę miała wieloletni romans z miejscowym księdzem?

 

 

Strzały o poranku

 

9 lipca, poranną ciszę nad leśniczówką rozerwały trzy strzały z myśliwskiego sztucera. Jacek M. strzelił do swojej żony Agnieszki, a następnie zabił siebie. Mężczyzna zostawił list wyjaśniający swoje rozterki, którego treść nie jest znana.

Hałas usłyszała szesnastolatka, córka Agnieszki z poprzedniego związku, która wezwała policję. W łazience znalazła ciało swojej mamy, a w sypialni ojczyma. Zwłoki małżeństwa zostały wyniesione i pochowane na osobnych cmentarzach. Mieszkańcy dziękują Bogu, że oszczędził dzieci – w domu spał również dziesięcioletni syn pary.

 

Leśniczówka małżeństwa M.

 

 

Problemy się nawarstwiły

 

Reszta szczegółów sprawy to domysły – niektórzy jako winnego wskazują proboszcza Władysława, z którym Agnieszka M. miała rzekomo romans od co najmniej dwóch lat. Mieszkańcy Krzemieniewa wspominają nawet, że kobieta sama chwaliła się, że jest w czwartym miesiącu ciąży z księdzem.

– Wszyscy tu wiedzą, że kilkanaście dni temu pobił księdza pod kościołem, którego miał zastać z żoną w dwuznacznej sytuacji – opowiada mieszkaniec gminy Czarne.

Godzina zabójstwa również miała być nieprzypadkowa – kobieta z samego rana wracała od kochanka.

W sferze dywagacji pozostaje też okres kilku tygodni, które leśniczy Jacek M. miał spędzić w szpitalu psychiatrycznym, gdzie leczył depresję. Mężczyzna był również myśliwym, więc taki pobyt powinien skutkować odebraniem broni palnej.

Pojawiły się również problemy w pracy – nieprawidłowości przy wycince drzew sprzed dwóch lat, za którą odpowiadał Jacek. Za to leśniczy został zdegradowany na podleśniczego. Współpracownicy wspominają go jako dobrego, pracowitego i uczciwego. Błędy przy wycince miały pojawić się raczej z pomyłki niż machlojek przy drewnie. Mężczyzna zapłacił jednak za nie swoją posadą.

Miesiąc przez tragedią w rodzinie M., jeden z pracowników Nadleśnictwa Czarne Człuchowskie podpalił budynki gospodarcze i poprzebijał opony w samochodach pracowników Nadleśnictwa. Napięcie rosło.

 

Spalona stodoła Nadleśniczego

„Nie grzeszcie powtarzając plotki”

 

Romans z księdzem miał się rozpocząć przy pisaniu wniosków unijnych na dofinansowanie kościoła w Czarnem. W sporządzeniu tych dokumentów księdzu pomagała Agnieszka M. – pracownica lokalnego magistratu. Po morderstwie strona Urzędu Miasta, na znak żałoby po szanowanej i lubianej urzędniczce, przybrała czarne barwy.

Posadę proboszcza, już na drugi dzień po tragedii, opuścił również ksiądz Władysław. Biskup, do czasu wyjaśnienia okoliczności sprawy, odsunął skompromitowanego duchownego od obowiązków. Tego samego dnia na zastępstwo przyjechał ksiądz Grzegorz, który prosił wiernych, aby „nie grzeszyli powtarzając plotki”.

 

 

Autor: ZPL

źródła:

https://www.o2.pl/informacje/lesniczy-zastrzelil-zone-kobieta-miala-romans-z-proboszczem-6531553151855296a

https://natemat.pl/314481,tragedia-w-krzemieniewie-lesniczy-zastrzelil-zone-zastal-ja-z-ksiedzem

https://natemat.pl/314971,zbrodnia-w-krzemieniewie-dlaczego-lesniczy-zabil-siebie-a-pozniej-zone

 

Exit mobile version