Zaginieni Przed Laty

Gdzie jest zaginiona Sylwia?- Tajemnica 325 metrów

26 listopada 1999 roku Sylwia Iszczyłowicz zaginęła bez śladu. Miała wtedy zaledwie 9 lat. Intensywne poszukiwania nie przynosiły oczekiwanego efektu. Brano pod uwagę nawet to, że dziewczynka mogła paść ofiarą pedofili. Po latach Archiwum X dało rodzinie dziewczynki nadzieję na rozwiązanie jej tajemniczego zaginięcia.

Pilna uczennica

Sylwia urodziła się 30 kwietnia 1990 roku. Bez wątpienia, była  zaradnym i odpowiedzialnym dzieckiem. Bardzo dobrze się uczyła, a wychowawczyni dziewczynki wspominała ją jako miłą, zdolną i bardzo lubianą przez rówieśników uczennicę. Sylwia była zdyscyplinowanym dzieckiem, w związku z tym nie spóźniała się do domu więcej niż 10 lub 15 minut. Jak mówiła jej mama, Sylwia „nigdy nie przeszła jezdni w miejscu nieoznakowanym, tak była nauczona”.  Wiedziała też, co robić w niebezpiecznych sytuacjach. Dziewczynka była wychowywana przez mamę z dwójką młodszego rodzeństwa. Mieszkali wspólnie w Zabrzu na ulicy Wolności. Pani Ewa, mama Sylwii, była wówczas po rozwodzie. Bezsprzecznie, cały obowiązek wychowawczy spadał na jej głowę. Mimo to, kobieta bardzo dobrze radziła sobie w tej roli. Sylwia lubiła zwierzęta, dlatego często chodziła do pobliskiego sklepu zoologicznego, tylko po to by na nie popatrzeć. Dziewczynka w wolnym czasie uczęszczała na spotkania Oazy w pobliskiej salce przy kościele. Sylwia miała na lewej pięcie bliznę po operacji.

Dzień zaginięcia

Był 26 listopada 1999 roku. Do popołudnia Sylwia była w szkole. Po zajęciach wróciła punktualnie do domu. Po powrocie ze szkoły, przebywała w domu prawie do godz. 17:00, a potem wyszła na spotkanie katolickiej Oazy. Od domu do budynku parafialnego obok kościoła św. Andrzeja dzieliło ją zaledwie 325 m.  Sylwia nie wiedziała, że w salce katechetycznej jest remont i dzieci przeniosły się do innej salki. Z pewnością, gdyby Sylwia doszła na miejsce w którym odbywały się oazy słyszałaby, że spotkanie jest w innej salce. Sale znajdowały się blisko siebie. Dziewczynka, bez wątpienia zorientowałaby się, że spotkanie jest w salce obok.

 

Gdzie jest Sylwia?- Tajemnica 350 metrów
Fot. Sylwia

Niestety, dziewczynka tego dnia nie dotarła do domu. Wtedy rozpoczął się dramat rodziny.  Zaniepokojona  spóźnieniem córki mama, już po godzinie  19:00, kiedy powinna ona wrócić ze spotkania,  zaczęła szukać dziewczynki. Pani Ewa natychmiast powiadomiła policje o zaginięciu córeczki.

Fot. ostatnie miejsce pobytu

Poszukiwania

Bez wątpienia, od samego początku zaginięcia Sylwii dokładano ogromnych starań do jej poszukiwań.  Dziewczynka w dniu zaginięcia prawdopodobnie była widziana ok. 100 m od domu, po drugiej stronie ulicy – w miejscu, gdzie doszło do niegroźnej kolizji drogowej – a także przy kościele. Ostatnią osobą, która widziała Sylwię, była pracownica pobliskiej biblioteki. O godzinie 18:30 zauważyła dziewczynkę idącą po drugiej stronie ulicy. Dwa dni poszukiwań nie przyniosły rezultatu. Sylwia nadal była zaginioną. 29 listopada w poniedziałek 1999 roku do akcji włączyła się Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach.

Kilkudziesięciu funkcjonariuszy przeczesywało bardzo dokładnie niezamieszkane miejsca, działki, stawy oraz piwnice.
Fot. Kościół

Ulotna nadzieja

Przez chwilę pojawiła się nadzieja. Złudna… Jak pisało zabrzańskie „Nasze Miasto”, pewnego dnia odezwał się telefon w domu Sylwii. Ktoś wołał dziewczęcym głosem: „Mamo ratuj, mamo”. Policja ustaliła jednak szybko, że był to głupi żart dzieci z pobliskiej szkoły. To okrutne, jak w takiej chwili ktoś mógł igrać uczuciami zrozpaczonej rodziny.
Fot. Sylwia progresja wiekowa
Od tego czasu stawiano różne hipotezy, nie wykluczając nawet utonięcia w stawach i wyrobisku po byłej cegielni. Spenetrowano rzekę Bytomkę. Nadal nie udało się odnaleźć dziewczynki, bądź jej ciała. Bezsprzecznie, rodzina szukała pomocy wszędzie, zwracała się nawet o pomoc do jasnowidzów. Żadne działania nie przyniosły jednak rezultatu. Mama Sylwii była przekonana, że dziewczynka została porwana. Nie dla okupu, bo nie było sygnału z takim żądaniem.
Fot. Sylwia progresja wiekowa

Bliscy wierzą, że Sylwia żyje

Rodzina wciąż ma nadzieją, że Sylwia żyje. Jeśli tak jest, dziś ma 31 lat. Mama dziewczynki twierdzi, że dopóki nie znaleziono ciała, jest szansa na odnalezienie jej żywej.  Z całego serca życzymy rodzinie, by dramat jaki ich spotkał miał szczęśliwe zakończenie.

Podobne zaginięcia

Istotne w sprawie staje się to, że w czasie, gdy zniknęła Sylwia, na Śląsku odnotowano aż pięć  podobnych zdarzeń. Dzieci ginęły bez śladu w podobnych okolicznościach. Kolejne zaginięcia budziły  wśród mieszkańców coraz większy niepokój. Bez wątpienia, bali się oni o swoje dzieci.

Sąsiedzi byli bardzo poruszeni zaginięciem Sylwii. Twierdzili, że dziewczynka najprawdopodobniej była ofiarą porwania. Policja analizowała sprawę bardzo dokładnie. Bez wątpienia, to śledztwo było prowadzone bardzo szczegółowo. Z  ustaleń wynikało, że sprawcy wykorzystywali to, że dziecko będąc bliżej domu czuło się bezpiecznie i to właśnie wtedy doszło do niewyjaśnionego wciąż zdarzenia. Około godziny 18:30 dziewczynka była widziana przez bibliotekarkę. Mundurowych zastanawia trwająca  półtorej godziny przerwa, od wyjścia z domu na salkę do jej drogi powrotnej do domu. Nie wiadomo, co w tym czasie działo się z dziewczynką. Pojawia się tylko jedne przypuszczenie, że Sylwia mogła udać się do pobliskiego sklepu zoologicznego, który często lubiła odwiedzać. Należy jednak podkreślić, że w tych godzinach sklep był już zamknięty.

 

Przesłuchania

Podczas gdy policja przesłuchała bibliotekarkę z miejskiej biblioteki,  udało im się dowiedzieć, że tragicznego dnia zaginiona dziewczyna szła sama, ludzie w tym samym czasie ludzie wychodzili  z kościoła. Kobieta zaproponowała Sylwii, że przeprowadzi ją przez drogę.  Prawdopodobnie dziewczynka powiedziała, że chce iść do swojego dziadka, który pracował w salonie samochodowym parę metrów dalej. W związku z tym, kobieta poszła w swoją stronę.

Dalsze dochodzenia

Bez wątpienia, po dziewczynce nie było śladu. Pojawiało się tylko wiele hipotez i plotek, które  nie były prawdziwe.  Bardzo często pojawiały się myśli, że dziewczynce stało się coś złego. Policja stawała się coraz bardziej bezradna. Wykluczono ucieczkę dziewczynki.  Zrozpaczona rodzina wyznaczyła nagrodę 10 tysięcy złotych za pomoc w odnalezieniu Sylwii.

Ustalenia śledczych

Sylwia była bardzo ostrożna i wydawało się mało prawdopodobne, że tamtego dnia poszła gdzieś z obcą osobą. Prawdopodobnie kogoś spotkała. W związku z tym, ta osoba mogła  zbudzić bardzo duże zaufanie dziewczynki. Później sprawca zaprosił dziewczynkę do auta. Podejrzewano również, że osoby pracujące w pobliskim Caritasie mogły w jakiś sposób skrzywdzić dziewczynkę. Pod uwagę było również brane porwanie na narządy lub dziecięcą prostytucję. Wszystko było tylko pasmem nieustających podejrzeń.

Zakon

Pobliski zakon w Zabrzu nie cieszył się dobrą opinią. Jedna zakonnica znęcała się tam brutalnie nad dziećmi, które były wykorzystywane seksualnie.  Zgotowano im tam okropne piekło, a wstrząsające wspomnienia pozostały w pamięci skrzywdzonych dzieci aż do dziś. Pojawiało się wiele plotek na temat zakonu. Policja starała się wszystko sprawdzać. Jedną z plotek było to, że dziewczynkę skrzywdził ktoś z ośrodka zakonnego.  Miejsce zakonu było sprawdzane bardzo dokładnie. Użyto tam georadaru oraz dronu. W tym miejscu nie znaleziono szczątków dziewczynki.

Jasnowidze

Zrozpaczona rodzina korzystała z pomocy  jasnowidzów. Sprawdzono każdą hipotezę i trop.  W jednej z wizji jasnowidza dziewczynka  została skrzywdzona przez budowlańca, a jej ciało znajduje się pod gruzem. Takich informacji było kilkanaście, ale nie udało się odnaleźć dziewczynki ani żywej, ani martwej.

 

Podejrzani pedofile

Policja szukała osób, które były powiązane z przestępczością pedofilii. Dotarli do kilku karanych, jednak mieli oni bardzo dobre alibi. W związku z tym,  zostali wykluczeni. Ustalono, że sprawcy  funkcjonują w pobliżu miejsca zamieszkania ofiary. Bez wątpienia, świadkowie szczegółowo opisali mężczyznę, który szedł za Sylwią i wymijał ją na ulicy.  Nie udało się go jednak zidentyfikować.

 

Fot. portret niezidentyfikowanego mężczyzny

Podobne zaginiecie

Podobne zaginięcie miało miejsce we Wiedniu.  Natasza Kampush została wówczas uprowadzona, a odnalazła się dopiero po 8 latach od porwania. W tym czasie sprawca przetrzymywał ją w swoim domu,  stosował różnego rodzaju manipulacje. Przyzwyczajał ofiarę do sytuacji.  Gdy dziewczynka uciekła i  zgłosiła sprawę na policję, popełnił samobójstwo. Nie wykluczone, że Sylwię spotkał ten sam los, co Nataszę.

Nagłośnienie sprawy

Sprawą Sylwii zajmuje się Archiwum X. Dzięki ich zaangażowaniu może udać się rozwiązać tę sprawę. Ważne, by często nagłaśniać zaginięcie Sylwii. Bez wątpienia, nie można dopuścić do tego, by społeczeństwo zapomniało o jej tajemniczym zaginięciu, które ma ogromną szansę na rozwiązanie.

Apel

Zwracamy się o pomoc do Pani Marzeny, która mieszkała w Zabrzu na ulicy Wolności. Kobieta po 2008 roku wyjechała z Polski, a może mieć istotną wiedzę, która  może pomóc śledczym w rozwiązaniu sprawy. Pani Marzeno proszę się zgłosić do nas lub śledczych w Katowicach.

 

ŹRÓDŁO:(11) Facebook

ŹRÓDŁO:(8) Facebook

Exit mobile version