Zaginiony 83-latek popełnił samobójstwo

Pan Józef Radziak (83 lata) mieszkał w Kąclowej koło Grybowa (województwo małopolskie). 2 stycznia b.r. z samego rana pojechał do pobliskiej Binczarowej i zostawił samochód u mechanika. Miał wrócić pieszo. Nie raz już wcześniej sam przemierzał tą trasę.

Ostatni raz był widziany właśnie w Binczarowej koło kościoła poruszając się o lasce. Tu wszelki ślad po nim zaginął. Wieczorem, około 19:00, rozpoczęto poszukiwania starszego pana. Policja, straż pożarna oraz ochotnicy niestrudzenie poszukiwali mężczyzny w trudnym, gęsto zalesionym i górzystym terenie.

– Sukcesywnie zabezpieczane są i analizowane dostępne nagrania z monitoringu. Nadal rozpytywani są mieszkańcy Binczarowej oraz osoby, które w dniu zaginięcia miały kontakt z Józefem Radziakiem. Funkcjonariusze pracują operacyjnie, jak również sprawdzają wszystkie informacje, które w tym temacie się pojawiają – wyjaśniała asp. dr Iwona Grzebyk-Dulak – rzecznik prasowy sądeckiej policji

Zadawali sobie pytanie: co mogło się stać

Jedna z teorii mówiła o tym, że pan Józef stracił przytomność lub np. złamał nogę i leży gdzieś potrzebując pomocy. Poszukiwania się przedłużały. Funkcjonariusze założyli, że starszego pana nie ma już wśród żywych. Miejscowi prześcigali się w domysłach, co mogło się stać. Jedni twierdzili, że mężczyzna miał przy sobie znaczną sumę pieniędzy i został napadnięty, czemu później zaprzeczyły osoby związane z rodziną.
Ktoś twierdził, że przebywa u znajomych lub dalszej rodziny i niedługo się ujawni. Kolejni uważali, że doszło do wypadku, a ciało mężczyzny zostało wywiezione poza obszar poszukiwań…

17 stycznia odnaleziono ciało

W grybowskim przysiółku Kozieniec znaleziono zwłoki mężczyzny.

– Przechodząca kobieta zauważyła leżące ciało. Na miejsce wezwano załogę Pogotowia Ratunkowego, która stwierdziła zgon. Grupa śledczych przeprowadziła oględziny. Nie stwierdzono udziału osób trzecich. Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych – informował oficer dyżurny Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie

Ciało miało należeć do 70-letniego emeryta, który prawdopodobnie niedługo przed odnalezieniem zasłabł i zmarł, lecz nie był to zaginiony mężczyzna.

Rodzina pana Józefa odetchnęła z ulgą, dalej mając płonną nadzieję, że krewny żyje. Poszukiwania trwały dalej…

16 lutego doszło do przełomu w sprawie

W godzinach południowych spacerowicze znaleźli ciało zaginionego mężczyzny. Znajdowało się na stromym stoku. Policja początkowo wykluczyła możliwość samobójstwa i udział osób trzecich. Ze względu na trudność dostępu do miejsca oraz uformowania terenu przyjęli hipotezę, że mężczyzna uległ wypadkowi – spadł z wysokiego urwiska.

– Musimy wyjaśnić, czy mamy do czynienia ze samobójstwem, czy też działaniem osób trzecich – wyjaśnił Tadeusz Cebo, prokurator rejonowy z Gorlic.

Ciało mężczyzny znajdowało się w daleko posuniętym stadium rozkładu. Zwłoki zostały przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie celem wykonania sekcji.

Największym zaskoczeniem dla stróży prawa okazało się znalezienie broni tzw. samoróbki oraz pasujących do niej naboi. Wtedy policja musiała zweryfikować swoje teorie – pan Józef mógł być ofiarą morderstwa lub popełnił samobójstwo.

– Choć stan zwłok uniemożliwiał definitywne ustalenie przyczyny zgonu, na razie przychylamy się do wersji o samobójstwie – mówił prokurator Tadeusz Cebo.
Wyniki sekcji ujawniły szokującą prawdę dla rodziny, bliskich, jak i dla mieszkańców okolicznych miejscowości.

„Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że okoliczności tego zdarzenia mogą świadczyć o samobójstwie 83-latka. Podczas czynności śledczy przeszukali dom zamieszkiwany ostatnio przez tego mężczyznę. Znaleziono tam amunicję, co może dodatkowo świadczyć za tym, że mieszkaniec Kąclowej targnął się na własne życie. Broń znalezioną przy zwłokach w Binczarowej najprawdopodobniej wykonał on sam i to właśnie ona posłużyła mu do popełnienia samobójstwa”.